Ze Sławomirem Kaszubą, rugbistą Lechii Gdańsk, rozmawia Paweł Stankiewicz
Być kapitanem Lechii to brzmi dumnie?
Oczywiście, że tak. To zaszczyt, wyróżnienie, ale i zobowiązanie.
Pana początki ze sportem to jednak nie rugby?
Zaczynałem od zapasów. Mój wujek, Andrzej Biryło, był trenerem zapasów i także mnie trenował. Początkowo ćwiczyłem w Gdańsku, a następnie w LZS w Straszynie. Nawet udało się osiągnąć sukcesy.
Jakie?
Byłem mistrzem Polski w kadetach oraz zająłem drugie miejsce w zawodach międzynarodowych, także w tej kategorii wiekowej.
Potem było przejście do rugby?
Tak, chociaż przez pewien okres trenowałem i zapasy, i rugby. Od zawsze ciągnęło mnie do sportów walki. Jeśli chodzi o rugby, to trafiłem do Pruszcza Gdańskiego, bo tam właśnie powstawała sekcja tej dyscypliny sportu. Tam stawiałem zatem pierwsze kroki. Później jednak klub zakończył działalność, a ja - wraz z kilkoma innymi zawodnikami - trafiłem do Lechii Gdańsk, w której gram do dnia dzisiejszego.
Jaki był ten 2009 rok? Udany?
Trzeba go z pewnością podzielić na dwie części. Pierwsze pół roku nie było udane. Naszym celem było zdobycie złotego medalu mistrzostw Polski. Bardzo liczyliśmy na finał z Arką Gdynia i walkę o tytuł najlepszej drużyny w kraju. Nie udało się, niestety. Przegraliśmy półfinał z Budowlanymi Łódź, a nie tak sobie wyobrażaliśmy zakończenie poprzednich rozgrywek ligowych. To na pewno było dla nas spore rozczarowanie. Z kolei runda jesiennego nowego sezonu była już bardzo udana dla Lechii. Wygraliśmy wszystkie mecze i jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. I z tego możemy się tylko cieszyć i oby tak dalej.
Ten sezon toczy się przy zdecydowanej dominacji Lechii Gdańsk i Budowlanych Łódź, które odskoczyły w tabeli pozostałym zespołom. Czy już dziś, w ciemno, można obstawiać finał mistrzostw Polski Lechia - Budowlani?
Na pewno nie. Wiosna zawsze jest zupełnie inna. Wszystkie drużyny szykują wzmocnienia składu, więc mecze będą wyglądały inaczej, a i rozkład sił może się zmienić. Słyszałem, że i Budowlani i Arka planują wzmocnić swoje składy, ale pewnie i nie inaczej będzie w naszym zespole. Generalnie jednak wiosna to wielka niewiadoma. Walczymy jednak o złoto.
To jest największe marzenie na nowy rok?
Oj, tak. To jest moje życzenie noworoczne. Lechia już długo czeka na mistrzostwo Polski i chcemy to zrealizować.
W rugby nie ma tak dużych pieniędzy jak w piłce nożnej. Czy jednak z gry w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce można się utrzymać?
Nie ma takiej możliwości. Każdy z nas musi pracować. Owszem, sytuacja z roku na rok się poprawia i tych pieniędzy w rugby jest coraz więcej, ale to wciąż za mało, aby mówić o profesjonalnej lidze w Polsce. Rugby jest na poziomie amatorskim i uprawiamy je wyłącznie jako hobby.
Trudno łączyć pracę z treningami i meczami?
Łatwo nie jest. Zwłaszcza dla takich osób, jak ja, które do tego mają własne rodziny. To właśnie one cierpią najbardziej na tym. Z drugiej strony prowadzę własny interes, więc to jest jakieś udogodnienie. A rugby wchodzi w krew i trudno byłoby tak po prostu zrezygnować z grania.
Opinia eksperta - Marek Płonka, trener Lechii:
Sławek charakteryzuje się profesjonalnym podejściem do sportu. Jest człowiekiem godnym zaufania i cieszy się dużym szacunkiem w zespole. Nic dziwnego, że jest kapitanem Lechii. Ma świetne predyspozycje do wszystkich gier. Jak bierze się za grę w piłkę nożną, siatkówkę czy koszykówkę, to wszystko wychodzi mu bardzo dobrze. Do tego jest wybiegany jak na swoją posturę.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?