Iwona Okulska z Władysławowa operowana była w tym szpitalu pod koniec września br. Powodem nie były względy kosmetyczne, a zdrowotne, bo - jak twierdzą lekarze - patologiczna otyłość to ciężka choroba.
- Bała się, że może zachorować na cukrzycę jak jej babcia - relacjonuje Tomasz Zyngier, partner pani Iwony. W trakcie zabiegu, który odbył się 15 września, pacjentce zmniejszono żołądek. Następnego dnia wypuszczono ją ze szpitala. Po powrocie do domu kobieta skarżyła się, że boli ją obojczyk i ciężko jej się oddycha. Wzięła środki przeciwbólowe i położyła się spać.
- Po przebudzeniu stan Iwony się pogorszył, pojawiła się biegunka i ból brzucha - relacjonuje Tomasz Zyngier. Wieczorem było jeszcze gorzej. Ciśnienie podskoczyło do ponad 200 mm/Hg. Wrócili więc do szpitala, gdzie Iwona Okulska dostała tabletkę oraz kroplówkę z ketonalem. Jej samopoczucie poprawiło się na tyle, że lekarz zadecydował, iż może wracać do domu. - Zapytałem o bóle brzucha i osłabienie, usłyszałem, że po zabiegu musi boleć, a kondycja to efekt głodówki wymuszonej zabiegiem - relacjonuje Zyngier.
Ranek nie przyniósł jednak poprawy stanu zdrowia mieszkanki Władysławowa. Dolegliwości brzuszne nie ustępowały. Na prośbę rodziny interweniowało wpierw pogotowie z Pucka, następnie lekarz rodzinny. Ze względu na to, że podejrzewał nieszczelność żołądka w trybie natychmiastowym skierował kobietę do szpitala. Po przyjęciu na oddział pani Iwona zaczęła wymiotować czarną, cuchnącą cieczą.
- Na stół trafiła dopiero po dwóch dniach - skarży się partner pani Iwony. Operacja ponoć się udała, ale doszło do zatrzymania akcji serca.
- Wszczęliśmy śledztwo w tej sprawie, wstępnie jako nieumyślne spowodowanie śmierci pacjentki - twierdzi Dariusz Witek-Pogorzelski, prokurator rejonowy w Wejherowie. Przesłuchiwani są świadkowie, prokuratura czeka na wyniki sekcji zwłok pacjentki . Wstępnie wiadomo, że przyczyną jej zgonu było zapalenie otrzewnej z powodu pęknięcia szwów po operacji. Trzeba jednak wyjaśnić, dlaczego do tego doszło.
Prokuratura gdyńska analizuje za to okoliczności zgonu innej pacjentki wejherowskiego szpitala - Barbary Wierna. I ona również przeszła operację bariatryczną z powodu patologicznej otyłości. Kobieta zmarła w domu dwa dni po założeniu opaski zmniejszającej żołądek.
- Mama musiała schudnąć, było to wymagane przed operacją stawu kolanowego, która ją czekała - wyjaśnia syn zmarłej, Adam. - Wcześniej stosowała rozmaite diety i inne metody odchudzania, ale nie pomagały. Zabieg był więc koniecznością.
- Nie mamy sobie nic do zarzucenia, pacjentki były leczone zgodnie ze sztuką medyczną - odpowiada dr med. Maciej Michalik, ordynator oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej w Szpitalu Specjalistycznym w Wejherowie. Lekarzy obowiązują ścisłe kryteria kwalifikacji pacjentek do operacji bariatrycznych, w tym BMI powyżej 35. A to oznacza, że np. chora o wzroście 163 centymetrów waży 140 kilogramów
- Patologiczna otyłość to ciężka choroba, której towarzyszy cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe, uszkodzenie wątroby - wylicza dr hab. med. Mariusz Wyleżoł, przewodniczący Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Towarzystwa Chirurgów Polskich. Tacy pacjenci (są wśród nich również mężczyźni) mają kilkakrotnie większe ryzyko śmierci z powodów sercowo-naczyniowych. Decyzja o operacji zapada dopiero wtedy, gdy zawiodą inne metody leczenia. - Nie jest to jednak nigdy operacja kosmetyczna, a ratująca życie - twierdzi doc. Wyleżoł. I - niestety - z powodu ciężkiej choroby pacjentek obarczona ryzykiem poważnych powikłań.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?