Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak premier Marcinkiewicz zamieszał w Krokowej

Krzysztof Miśdzioł, Roman Kościelniak
Kiedy w ubiegłym tygodniu petenci dzwonili do sekretariatu Urzędu Gminy w Krokowej prosząc o połączenie z wójtem, pytali od razu, kto dzisiaj po przełączeniu rozmowy odbierze telefon.

Kiedy w ubiegłym tygodniu petenci dzwonili do sekretariatu Urzędu Gminy w Krokowej prosząc o połączenie z wójtem, pytali od razu, kto dzisiaj po przełączeniu rozmowy odbierze telefon. Mógł to być Henryk Doering, dotychczasowy wójt, odwołany przed tygodniem przez premiera, albo Ireneusz Wiśniewski, mianowany przez premiera na tę funkcję. Teoretycznie obaj panowie mogli przebywać w gabinecie, tylko nikt nie wiedział, z którym załatwiać interesy...

Entliczek, pentliczek
- To jest pomieszanie z poplątaniem - mówi o sytuacji w Krokowej jeden z samorządowców. - Podobno policja, wezwana do interwencji w tej sprawie, zaczęła od dzwonienia po różnych instytucjach, aby ustalić, kto ma rację.
Nadkomisarz Ryszard Żuralski, komendant powiatowy policji w Pucku: - Przepisy nie są jasne, dlatego wstrzymaliśmy się z interwencją do rozstrzygnięcia wątpliwości.
Trwające kilka dni interpretacje przepisów polegają na rozpatrywaniu, czy np. odwołany Doering od razu przestaje być wójtem, czy z chwilą rozstrzygnięcia przez NSA jego odwołania, czy premier wydał decyzję czy rozstrzygnięcie nadzorcze i tym podobnych niuansów.
- Wojewoda dzwoni do mnie i zapewnia, że prawo jest po mojej stronie - mówi mianowany przez premiera na funkcję wójta Wiśniewski. Ale mówi to spacerując przed budynkiem, bo w gabinecie siedzi Doering, który pierwszy tego dnia przyszedł do urzędu.
Na korytarzu w tym czasie dwoje urzędników próbuje rozstrzygnąć ważną dla siebie wątpliwość: - Słuchaj, wójt zwołał zebranie wszystkich urzędników! Mamy na nie iść?
Nie wiadomo, o którego wójta chodzi, szczególnie że obaj panowie tego samego dnia zwołują zebranie pracowników.
Na szczęście za chwilę urzędnicy dowiedzą się, że Wiśniewski zrezygnował z tego pomysłu, tłumacząc, że nie będzie potęgował konfliktu. Z tego powodu nie wchodzi też do okupowanego gabinetu, choć Doering nie przeszkadza mu w korzystaniu z urzędu. Dopiero gdy po kilku dniach panom puszczą już trochę nerwy, w świetle kamer, śledzących ich każdy krok, wymienią między sobą kilka zdań: "- Proszę stąd wyjść! - Nie, to pan proszę stąd wyjść!".
Największy kłopot mają oczywiście potencjalni petenci.
- Na ławeczce interesantów oczywiście nie przyjmuję, ludzie umawiają się w sekretariacie, ale tu wszyscy wiedzą, co się dzieje - mówi Wiśniewski.
Doering: - Muszę być w gabinecie, kontrolować pracę urzędu. Jeśli ktoś będzie za mnie wydawał bezprawne, złe decyzje, to ja za to odpowiem.
Trzyma na biurku dokumenty i chętnie wszystkim pokazuje przepisy wskazujące, że urzędowanie jego następcy byłoby bezprawne.
Czerwony stoliczek
Fotel wójta Krokowej chlebem łatwym nie jest. Od kilku lat to właśnie tutejszy samorząd doświadcza konfliktów nieznanych w okolicy, chociaż początek był obiecujący.
Lata 90. należały w Krokowej do Kazimierza Plocke, który został wójtem od pierwszej kadencji samorządów. Stanowisko to zajmował niemal do końca trzeciej kadencji, czyli do czasu, gdy zamierzał zostać parlamentarzystą. A że cieszył się poparciem, to we wrześniu 2001 roku wybrany został posłem. Jeszcze namaścił swego zastępcę Włodzimierza Olszewskiego jako tego, który miał przejąć schedę. Wydawało się, że tak właśnie się stanie, gdy podczas sesji większość radnych poparła Henryka Doeringa.
Doering został wójtem na pół roku. Niewiele zdążył w tym czasie zrobić, ale wyborcy poznali go na tyle, że wygrał jesienne wybory na wójta. W drugiej turze pokonał Włodzimierza Olszewskiego. I teraz wygląda, że historia może się powtórzyć. Z tym, że kadencję ma dokończyć Ireneusz Wiśniewski.
Wójtowanie Henryka Doeringa obfitowało w wiele konfliktów. Niełatwo miał Doering z Radą Gminy, która krytycznie oceniała jego sposób gospodarowania budżetem gminy i wyrażała to w jedyny dostępny dla siebie sposób - nieudzielaniem absolutorium. Głośno też było o planowanej budowie wiatraków, sprzedaży sieci gazowej oraz o zasiedlaniu działek w Karwieńskich Błotach, podległych wójtowi Krokowej. To one przysporzyły mu najwięcej kłopotów. Poprzedni wojewoda Cezary Dąbrowski wytykał mu wielokrotnie łamanie prawa. I te zarzuty były podstawą wniosku o odwołanie Doeringa ze stanowiska wójta, jaki skierował do premiera.
Na kogo wypadnie
Wniosek o odwołanie wójta przeleżał w kancelarii premiera blisko rok. Już nawet opozycjoniści pogodzili się z myślą, że nowy premier nie będzie wymieniał wójta na kilka miesięcy przed nowymi wyborami samorządowymi. Tym bardziej, że - dość nieoczekiwanie - Doering dostał po raz pierwszy od dwóch lat absolutorium.
I nagle przyszła wieść - premier Marcinkiewicz wszczął procedurę odwoławczą. Zaskoczeni byli chyba sami działacze PiS w regionie, ponieważ nagle pojawiła się karuzela nazwisk: kto za Doeringa. Szef PiS w powiecie i mieszkaniec gminy Krokowa, Adam Śliwicki, wolał posadę dyrektora Agencji Nieruchomości Rolnej w Gdańsku. Wskazywany na wójta Władysław Abraham wolał pozostać w bankowości. W gminie plotkowano o kandydacie z łapanki - coraz częściej o Wiśniewskim. Ten nie potwierdzał i wzbraniał się przed przyjmowaniem gratulacji mówiąc: - Nie ma czego gratulować przyszłemu wójtowi, kimkolwiek on by nie był. To bardzo odpowiedzialne i trudne zadanie.
Nawet on jednak wówczas chyba się nie spodziewał, że podstawową trudnością będzie w ogóle rozpoczęcie rządów i dostanie się do swego gabinetu. Chyba raczej nie widział siebie siedzącego w garniturze na ławeczce przed urzędem, z pieczątkami w kieszeni...
- Żal mi tego człowieka - mówi pokazując nowego wójta, siedzącego na ławce, Ryszard Stachurski, powiatowy radny z Krokowej, szef PO na ziemi puckiej. - To spór między premierem a Doeringiem, co winny jest Wiśniewski? Doering mógłby się odwołać, poprosić premiera o wstrzymanie wykonania decyzji do czasu rozpatrzenia odwołania. Ale nie okupować gabinet...
- Mnie żal jest Doeringa - mówi jeden z samorządowców. Nie dlatego, że jest bez wad, ale sposób, w jaki doprowadzono do jego usunięcia budzi jego niesmak.
Na tego bęc!
Decyzja premiera zaskoczyła urzędującego wójta.
- Jest mi bardzo przykro - mówił na gorąco "Dziennikowi Bałtyckiemu" Henryk Doering.
Po czym sprawę przemyślał, skonsultował z prawnikami i uznał, że wójtem jest nadal. Udawało mu się okupować gabinet dlatego, że przychodził do pracy szybciej niż Wiśniewski. Ostatnio jednak szybszy był Wiśniewski. Na Doeringa czekała już policja, przekonana przez wojewodę, że to premier ma rację w sporze. Przy ławeczce, na której przesiadywał Wiśniewski, funkcjonariusze odczytali Doeringowi pismo wojewody.
Więc Doering zapowiedział, że złoży odwołanie do premiera i w tym celu wszedł do urzędu. Na jego widok na korytarzu zastygają urzędnicy, udający się wlaśnie na zebranie zwołane przez nowego wójta. Większość pracowników siedzi już w sali konferencyjnej. Doering udaje się tam i mówi im wszystkim "do widzenia".

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto