- Obecność wiatraków sprzyja wielu chorobom, mamy pozaniżane ubezpieczenia nieruchomości, a poza tym nie możemy budować się w ich pobliżu - mówią mieszkańcy jednej z miejscowości, którzy od lat walczą przeciwko budowie wiatraków na ich terenie.
Pojawiają się też argumenty, że turbiny szkodzą dzieciom i kobietom w ciąży, wytwarzają droższy prąd i obniżają wartość nieruchomości o 80 procent. Czy obawy te są słuszne?
W ostatnim czasie liczne protesty mieszkańców gminy Grabica (pow. piotrkowski) spowodowały, że władze rozważają kwestię uchwalenia studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy, które da możliwość zastrzeżenia, że na terenie gminy nie może powstać elektrownia wiatrowa. Może to być później podstawą do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
W całej gminie mają stanąć trzy wiatraki w trzech różnych miejscowościach: Szydłowie, Cisowej i Grabicy. W każdej z nich protestuje po kilkudziesięciu mieszkańców, którzy złożyli nawet wniosek do rady gminy o podjęcie uchwały, dotyczącej odległości farmy wiatrowej od zabudowań mieszkalnych. Gmina zaznacza jednak, że jeśli Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i inspektorat sanitarny wydadzą pozytywną opinię, ona sama nie będzie mogła blokować inwestycji.
Podobnie jest w gminie Ręczno (pow. piotrkowski), w której mają stanąć dwa wiatraki. - Jesteśmy przychylni inwestycji, ale nie za wszelką cenę - zaznacza Piotr Łysoń, wójt gminy, do którego jeszcze w ubiegłym roku trafiła petycja od wzburzonych mieszkańców. Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach prawdopodobnie będzie pozytywna, ale - jak zaznaczają urzędnicy - nie oznacza to jeszcze, że elektrownia w tym miejscu powstanie.
Po jednym wiatraku ma stanąć w Paskrzynie Dębie. Około dwustu mieszkańców podpisało się pod protestem i zapowiada, że nie dopuści do inwestycji.
Podobne obawy towarzyszą także mieszkańcom innych miejscowości w całym województwie. W Czarnocinie w kwietniu ubiegłego roku ponad sto osób groziło władzom, że jeśli pozwolą na wybudowanie wiatraków, wywiozą radnych na taczkach. Skuteczne okazały się protesty w gminie Bełchatów, w której po gromach, jakie spadły na urzędników po instalacji dwóch wiatraków w Dobiecinie, zadecydowano, że każdy nowy wniosek będzie w przyszłości odrzucany. Podobnie było w gminie Ładzice koło Radomska, w której w 2008 roku inwestor rozpoczął starania o budowę farmy wiatrowej. Nawet całoroczny monitoring ptaków, który wykazał, że farma nie będzie stanowić zagrożenia dla lokalnej flory i fauny nie przekonał mieszkańców. Swoimi protestem spowodowali, że inwestycja utkwiła w martwym punkcie. W Rawiczowie (pow. skierniewicki) mieszkańcy blokowali nawet drogę, aby na ich terenie nie postawiono turbin wiatrowych.
Co na to sami inwestorzy? - Argumenty, że wiatraki powodują raka, a krowy nie dają mleka są po prostu śmieszne - mówi Mariusz Grot, pełnomocnik dwóch inwestorów z branży wiatracznej. - Jeśli takie farmy byłyby szkodliwe, nikt nie wydałby pozytywnej decyzji na ich budowę. Poza tym nie zauważyliśmy, żeby był problem ze sprzedażą lub kupnem nieruchomości w ich pobliżu - dodaje. Jak zapewnia, zostaną zorganizowane spotkania z mieszkańcami, które mają pomóc w rozwianiu wszelkich wątpliwości.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?