Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przepowiednie jasnowidza - 6.02.2010

Tadeusz Woźniak
Jasnowidz Krzysztof Jackowski odpowiada na pytania naszych Czytelników

Sylwia G.: - Wspomniałam o panu mojej przyjaciółce z Francji, która obecnie znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Poznałyśmy się 11 lat temu na studiach w Indonezji. Jest mi bardzo bliską osobą. Przysłała mi list z prośbą, bym go przetłumaczyła i przekazała panu. Moja przyjaciółka obecnie mieszka z ojcem dziecka - F. w Alpach: "W dniu, w którym zrobiliśmy to zdjęcie, F. dostał napadu wściekłości. Mam dość życia z nim. Od początku naszej znajomości dostarczył mi wiele cierpień. Boję się jego wybuchów wściekłości. Chciałabym żyć bez niego, jak mogę go opuścić? Na każde moje wspomnienie o separacji F. mnie straszy, że zatrzyma przy sobie naszego synka. On mnie tyranizuje. Zaczęłam spotykać się z psychologiem, który bardzo się martwi o mój stan zdrowia".
Krzysztof Jackowski: - W rzeczy samej sytuacja jest bardzo poważna. Ten F. jest chorobliwie zazdrosny i przywiązany do pani przyjaciółki i dziecka. To nawet coś gorszego niż chorobliwa zazdrość. Po dobroci on nie zechce z wami się rozstać. Jedyne wyjście to ucieczka i schowanie się przed nim, zatarcie śladów tak, by nie mógł do was trafić. Nie ma innego wyjścia, bo ten człowiek traktuje was jak swoją własność i póki mu sił starczy, będzie was starał się zatrzymać. To ktoś gorszy jak sadysta w swoim uporze. Ma pani poważny problem. Zadała się pani z nieciekawym człowiekiem.

Czesława G.: - "Dziennik Bałtycki" to moja codzienna gazeta. Czytam pana odpowiedzi na różne zgłaszane przez czytelników sprawy, ważne i błahe, i muszę powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla pańskiego daru. Życzę panu dużo zdrowia. Dużo by pisać o życiu mojego męża, ale zadam jedno pytanie - o jego zdrowie. Mąż od roku jest leżący, miał udar mózgu. Czy coś się poprawi z jego zdrowiem? On mówił, że będzie chodził. Dwa razy w tygodniu robi ćwiczenia rąk i nóg.

Krzysztof Jackowski: - Optymizm pani męża jest w pełni uzasadniony. On rzeczywiście będzie chodził. Zmiany spowodowane udarem w znacznym stopniu się cofną. Z obecnej niesprawności pozostanie gdzieś około 30 procent. To się nie stanie nagle, niedowład będzie się cofał przez dobre kilka lat, około 4-5 lat. Warto by mąż ćwiczył, a przede wszystkim nadal myślał tak optymistycznie.

Małgorzata K.: - Czy warto dochodzić sądownie spadku po zmarłych rodzicach? Czy na tym spadku ciąży jakiś dług?

Krzysztof Jackowski: - Owszem, warto upomnieć się o ten spadek, bo jest on znacznej wartości. Jak słusznie pani podejrzewa, spadek jest obciążony poważnym długiem. Mimo wszystko, po spłaceniu długu, pozostanie jeszcze sporo do podziału dla pani i siostry. Tyle że czeka was żmudne dochodzenie należności.

Kinga G.: - W moim życiu nie dzieje się dobrze. Jestem młodą dziewczyną, mam 21 lat i może dlatego, że jestem osobą otyłą sprawy uczuciowe w ogóle nie istnieją. Czy się zakocham? Czy będę miała partnera, swoją rodzinę? Zrezygnowałam jakiś czas temu z pracy, ponieważ nie byłam z niej zadowolona, teraz jestem bezrobotna. Czy znajdę jakąś pracę? Kolejnym moim zmartwieniem jest szkoła, ponieważ postanowiłam pójść od września zaocznie do liceum. Czy uda mi się ukończyć tę szkołę? Co z moim zdrowiem?

Krzysztof Jackowski: - W rzeczy samej, jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, to w najbliższych latach nie będzie pani układało się najlepiej. Pozna pani, albo już poznała, mężczyznę, z którego nie będzie pani zadowolona. Będzie to niezbyt rozgarnięty chłopak. Zerwie pani z nim znajomość. Przez najbliższe kilka lat nie pozna pani mężczyzny, który by panią satysfakcjonował, nie zawrze pani znajomości, która by przerodziła się w trwały związek. Dlatego słusznie pomyślała pani o szkole. Można też pomyśleć o ćwiczeniach, które poprawiłyby pani sylwetkę. Jeśli chodzi o pracę, to widzę panią w niedalekiej przyszłości w garmażu albo w jakimś zakładzie masarskim. Nie będzie to lekka i przyjemna praca ale stałe zajęcie. Jeśli chodzi o zdrowie, to nie zauważam nic niepokojącego.

Ewa M.: - Przesyłam panu trzy zdjęcia mojego brata Benedykta, którego widziałam ostatnio 20 lat temu. Brat nadużywał alkoholu, porzucił żonę i syna, nie płacił alimentów. Kilka lat temu przebywał w szpitalu po ciężkim zawale i niewydolności nerek. Prosił lekarzy o nieinformowanie rodziny. O fakcie tym dowiedziałam się przypadkowo po latach, w rozmowie z jedną panią doktor, która go w tym czasie leczyła. Leżał pod innym nazwiskiem. Prawdopodobnie mieszkał w Schronisku im. św. Alberta w Gdańsku. Telefonowałam tam, ale żadnej informacji nie uzyskałam, bo pytałam podając jego prawdziwe nazwisko, a w kartotece nikt taki nie figurował. Miałam nadzieję, że po latach brat sam się odezwie, ale nic podobnego. Moja mama była z jego zdjęciem u bioenergoterapeuty. Powiedział, że brat nie żyje, że zginął w wypadku samochodowym gdzieś w Niemczech. Ponieważ nie miał przy sobie żadnych dokumentów, nie zostaliśmy powiadomieni o jego śmierci. Czy to prawda? Czy on rzeczywiście nie żyje? A może przebywa gdzieś w zakładzie karnym? Będę wdzięczna za jakąkolwiek informację

Krzysztof Jackowski: - To są bardzo stare zdjęcia - od I komunii, kiedy pani brat miał 9-10 lat, a teraz ma pewnie 50 lub więcej. Nie jest to korzystne dla wykonania wizji, nie ułatwia mi pracy. Moim zdaniem ten człowiek żyje gdzieś w okolicy dużego miasta w Niemczech, to może być Berlin.

Urszula K.: - Wyszłam za mąż w 1971 r., wychowaliśmy troje dzieci, które są już dorosłe. Pracowałam ciężko, zarabiałam dwa razy tyle co mój mąż, który był kierowcą. Systemem gospodarczym wybudowaliśmy dom, potem zabudowania gospodarcze, w których hodowaliśmy świnie na sprzedaż. Prowadziliśmy też firmę - sprzedaż materiałów budowlanych, która była zarejestrowana na córkę. Firma całkiem dobrze prosperowała, ale mąż zaczął głupio się zachowywać. Z domu ginęły pieniądze i różne rzeczy. W 2006 r. zaczęłam poważnie chorować, a mąż coraz bardziej oddalał się od domu. Wyjechał do swojej rodziny w USA. Mnie ciągle krytykował i wyzywał. Z powodu jego zachowania nasz dom się rozpadł, dzieci wyjechały, opuściły nas. Firma budowlana podupadła. Mąż przestał się tym zajmować, tylko patrzał, co by z domu wynieść. Czy on kogoś ma, kogoś utrzymuje?

Krzysztof Jackowski: - Proszę pani, pani oskarża męża, a on panią. Oboje względem siebie jesteście draniami, od wielu lat. Tak już przywykliście do znęcania się nad sobą, że nie widzę szans, by proponować wam jakieś inne zachowanie, inne życie. Pozostaniecie już tacy nieżyczliwi dla siebie. Nawzajem robicie sobie na złość, a największą waszą pasją jest dokuczanie drugiemu. Nie będę was od tego odwodził, bo to, co robicie, jest waszym szczęściem. Trudno to pojąć, ale tak jest. Żyjcie tak dalej, nie piszcie do mnie listów.

Maria K.: - Córka ma 30 lat i od urodzenia ma problem ze słuchem. Niepokoi mnie, jak ułoży sobie życie w normalnym świecie ludzi słyszących. Co ją czeka? Czy nastąpi przełom i córka przestanie się izolować?

Krzysztof Jackowski: - Pani źle odbiera jej stosunek do otoczenia. Córka się nie izoluje, ale też nie wtapia się bez reszty, jak to robią natury bardziej kontaktowe, towarzyskie. Tymczasem córka pani jest osobą niesłychanie wrażliwą, delikatną. Ona ma duszę artysty, unikającego agresywnego towarzystwa, ona potrzebuje subtelnej akceptacji. Córka najprawdopodobniej znajdzie w sobie jakieś uzdolnienia artystyczne. Proszę się tym nie martwić, że ona zachowuje pewien dystans wobec otoczenia, wobec rzeczywistości. To nie przeszkodzi jej normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

Joanna W.: - Na zdjęciu jestem w mężem, mamy już dwoje dzieci, czy widzi pan w naszym małżeństwie trzecie dziecko, czy już nie? Ze strony rodziny mojej mamy jestem genetycznie obciążona chorobami nowotworowymi, czy mnie również grozi ta choroba? Czy uda się nam kupić większe mieszkanie lub dom, czy też przez resztę życia pozostaniemy w dotychczasowym? Mój brat prosił, abym zapytała pana, czy on dotrwa do emerytury w obecnym zakładzie prac?

Krzysztof Jackowski: - Jesteście państwo bardzo dobrym, zgodnym małżeństwem, aż przyjemnie na was popatrzeć. Trzecie dziecko w waszym związku będzie bardzo późno, kiedy już nie będziecie się tego spodziewali. Proszę się nie martwić genetycznymi skłonnościami do schorzeń. Oboje z mężem będziecie żyli bardzo długo. Widzę was razem w bardzo podeszłym wieku. W przyszłości zamieszkacie we własnym domu.
Jeśli chodzi o brata, to również jest to bardzo dobry, sumienny człowiek. Niestety, dość pochopnie zmieni pracę i nie będzie z tego powodu zadowolony. Powinien zostać w tym zakładzie, w którym jest.

Teresa K.: - Chciałabym wiedzieć, czy mój syn będzie jeszcze w życiu szczęśliwy? Ma 30 lat, osiem lat chodził z dziewczyną, którą poznał na studiach. Postanowili pojechać do pracy za granicę, zarobić na mieszkanie, a następnie wrócić do kraju. Tam się pobrali, ale szczęście nie trwało długo. Pół roku po ślubie żona odeszła do innego mężczyzny. Syn strasznie to przeżywa, popadł w depresję. Boję się o jego przyszłość...

Krzysztof Jackowski: - Zawsze należy mieć nadzieję, a szczególnie, gdy rozstajemy się z dotychczasowym partnerem - partnerką; najczęściej ma to swoje złe, ale i dobre strony. W przypadku pani syna dobrze się stało, że jego żona tak szybko zorientowała się, że nie chce dłużej z nim układać sobie życia. Jeszcze lepiej by było, gdyby to stwierdziła przed ślubem, wówczas wstrząs, jakiego doznał syn i rodzina, byłby mniejszy. No, ale pani syn jest jeszcze bardzo młodym człowiekiem, szybko otrząśnie się z tej rozpaczy i tam, za granicą, pozna inną kobietę, z którą stworzy bardzo udany związek. Będą szczęśliwym małżeństwem.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przepowiednie jasnowidza - 6.02.2010 - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto