Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przepowiednie na zamówienie - 30.09.2006

Tadeusz Woźniak
Sonia Z.: - Dziękuję za odpowiedź, która dała mi wiele do myślenia i zmusiła do weryfikacji mojego postępowania wobec dzieci. I tych dorosłych, jak i najmłodszej córki.

Sonia Z.: - Dziękuję za odpowiedź, która dała mi wiele do myślenia i zmusiła do weryfikacji mojego postępowania wobec dzieci. I tych dorosłych, jak i najmłodszej córki. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo nadopiekuńczą byłam mamą. Będę starała się to zmienić, bo dopiero pan otworzył mi oczy na szkodliwość mojego niemądrego postępowania. Ośmielam się ponownie mieć do pana prośbę, tym razem odnośnie sytuacji mojej córki.
Córka od kilkunastu miesięcy jest zaangażowana uczuciowo w mężczyźnie starszym od niej o 12 lat. Planują wspólną przyszłość. On kawaler, poważny, odpowiedzialny, z zasadami, córka 23 lata. Czy pisana jest im wspólna przyszłość? I jeszcze odnośnie mojej osoby. Od kilku miesięcy szukam pracy. Czy mam szansę ją znaleźć? W tych czasach czasach wiek 49 lat jest już wiekiem prawie emerytalnym, co uważam za kompletny nonsens. Wiem, że mam wiele do zaoferowania: pracowitość, chęci do kształcenia i wcale nie mam kompleksów odnośnie wieku.

Krzysztof Jackowski: - Owszem pisana jest im wspólna przyszłość, ale nie na długo, na parę lat. Według mnie około 5 lat. W tym czasie okaże się, że ten poważny człowiek z zasadami, ma tych zasad za dużo i są one zbyt sztywne. Pani córka już wkrótce, gdy urodzi pierwsze dziecko, zacznie się w tym związku dusić. Poważny mąż, człowiek z zasadami, ale i nawykami starokawalerskimi będzie ją musztrował. córka tego nie wytrzyma i odejdzie od niego. Niestety, tak to widzę.
Patrząc na pani zdjęcie nie trudno się dziwić, że ma pani jeszcze wymagania wobec życia. Jest pani piękną, szykowną kobietą pełną życia. I czeka panią jeszcze wiele interesujących przeżyć. Wielka miłość i kariera, ale nie w Polsce, za granicą.

Lidia J.:M - Mam kilka spraw, o które chcę pana zapytać. Pierwsza dotyczy mojego brata i jego rodziny - zdjęcie nr 1. Bratowa bardzo kochała mojego brata, pobrali się młodo, ale z miłości. Gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, oboje bardzo się cieszyli. Po urodzeniu okazało się, że dziecko jest kalekie, ma wadę rączek. I wtedy bratowa odmieniła się diametralnie, miała żal do świata za to co ją spotkało. Odcięła się od świata, przestała utrzymywać kontakty z teściami, winiła też brata. Doszło do tego, że wyrzuciła go na ulicę, zakazała kontaktów z dzieckiem i powiedziała mu, że to nie jest jego syn.
Druga sprawa, to czy moi rodzice (zdjęcie nr 2) wybudują dom i będą w nim żyli w zdrowiu i szczęśliwie?
Wreszcie moja rodzina (zdjęcie nr 3) mąż i córka, czy będziemy szczęśliwi, czy zmienimy mieszkanie; czy mąż wytrwa w pracy, którą niedawno podjął, czy ona spełni jego oczekiwania, czy będziemy mieli drugie dziecko?

Krzysztof Jackowski: - Jeśli chodzi o brata i bratową, to sytuacja z kalekim dzieckiem przerosła ich. Brat niestety nie otoczył wtedy wystarczającą opieką bratowej, nie dał jej wystarczająco dużo ciepła. Dotknięci nieszczęściem ludzie różnie reagują, jedni „kulą się” w cierpieniu, inni stają się agresywni. Taką stała się bratowa. I lepiej, że oni rozstali się, nie da się przywrócić tego związku. Obu im nie jest łatwo, ale niech w pojedynkę sobie radzą. Bratowa kłamała, ojcem dziecka jest pani brat. Ona chciała w ten sposób go upokorzyć.
Jeśli chodzi o rodziców, to nic nie powiem, bo zdjęcie jest niedobre, nie daje mi wizji. Natomiast odnośnie pani najbliższej rodziny, to mam dla pani same dobre wiadomości. Mąż wytrwa w pracy, to odpowiedzialny i konsekwentny człowiek. Jesteście dobrym, zgodnym małżeństwem, bo obu wam zależy na rodzinie. Mieszkanie zmienicie na lepsze, gdzieś za dwa lata. Będziecie mieli jeszcze dwoje dzieci, czyli razem troje. Czeka was szczęśliwe życie.

Krystyna W.: - Przesyłam fotografię mojej córki i jej męża. Ślub odbył się kilka lat temu, dzieci nie mają. Mieszkają w Poznaniu. Nie ukrywam, że byłam przeciwna temu związkowi. Jednak bardzo staram się, aby kontakty między moim zięciem a mną były więcej aniżeli poprawne. Mam 66 lat i cierpię na postać stawowo - mięśniową gośćca. Ponieważ choroba, mimo leczenia postępuje, zimę zwykle spędzam w Poznaniu. Od dłuższego czasu, ostatnio bardzo usilnie, córka chce, abym sprzedała swoją kawalerkę w Trójmieście i przeprowadziła się bliżej niej. Dokładnie to ma być tak: sprzedamy mieszkanie i razem wybudujemy dom, z osobną częścią i wejściem dla mnie. Oczywiście w pobliżu Poznania, gdzie oboje mają pracę. Czy to jest dobry pomysł? Czy powinnam się zgodzić? Przecież nie wiadomo, czy to małżeństwo będzie trwałe? Bardzo proszę, o jakąś radę, takie rozsądne z boku spojrzenie.

Krzysztof Jackowski:- To małżeństwo będzie trwałe, to dobry związek mądrych, szlachetnych ludzi. A pani ciągle próbuje znaleźć w nim słabe strony, jakieś „dziury w płocie”. Tych dziur nie ma, pani nie niepotrzebnie upiera się, żeby je znaleźć. Wszystko stara się pani przedstawić w krzywym zwierciadle, a im bardziej nie ma racji, tym bardziej się upiera, żeby udowodnić swoje obiekcje. Absolutnie nie ma pani racji i wypadałoby młodych przeprosić.
Pomysł z przeprowadzką zły. Nie powinniście być razem. Pani nie potrafiłaby z nimi żyć, były by ciągle nieporozumienia. Niech oni sami budują ten dom - poradzą sobie, bo to dzielni ludzie.
Pani niech pozostanie na swoim, to będzie zdrowsze dla waszych kontaktów.

Agnieszka S.:- Chciałabym z pana pomocą poznać moją przyszłość. Mam 27 lat, we wrześniu mijają dwa lata od mojego ślubu. Relacje między mną a mężem są nie najlepsze - kłótnie i nieporozumienia. Czasami mam wrażenie, że mąż ożenił się ze mną dlatego, by nie zostać kawalerem - jest ode mnie sporo starszy. Nie posiadamy dzieci, chociaż ja bardzo bym tego chciała. Proszę mi powiedzieć, czy stosunek mojego męża do mnie, do naszego związku zmieni się na lepsze, czy będziemy stanowić normalną, kochającą się rodzinę, czy będziemy mieć dzieci?

Krzysztof Jackowski:- Niestety, brak dziecka destrukcyjnie wpływa na wasz związek. Jeszcze jesteście bardzo za sobą, ale to się psuje i będzie coraz gorzej. Bo tego dziecka w waszym związku - niestety - nie będzie. Przykro mi, ale nie mam dla pani dobrych wiadomości.

Maria z Gdyni: - Mam jedynego syna, który 7 lat temu wyjechał do innego miasta, tam poznał kobietę, którą bardzo pokochał. Z tego związku urodził się im synek (we trójkę na zdjęciu). Niestety, kobieta ta, moim zdaniem, osoba neurotyczna i rozchwiana emocjonalnie (jeśli się mylę proszę mnie poprawić) sprawiła, że syn, mimo silnego uczucia, nie potrafił być z nią dłużej i odszedł. Do tej pory jest sam. Nie zaniedbywał dziecka i kontaktów z nim, regularnie łożył na jego utrzymanie. Chłopczyk ma teraz 4,5 roku i jest bardzo związany uczuciowo ze swoim ojcem, a matka do tej pory nie broniła mojemu synowi kontaktów z dzieckiem. Do dnia, gdy nagle telefonicznie powiadomiła go, że więcej nie zobaczy dziecka, nic od niego nie chce, a jedyne czego pragnie to ułożyć sobie życie na nowo z innym mężczyzną (...)
Czy mój syn, typ samotnika, a jednocześnie osoba wygodna i przeciwna wszelkim formalnym związkom, spotka w życiu kobietę, z którą stworzy szczęśliwą rodzinę?

Krzysztof Jackowski:- Pod adresem teściowych najczęściej miewam wiele krytycznych uwag. Natomiast jeśli chodzi o przypadek pani syna, całkowicie zgadzam się z pani oceną. Kobieta, z którą związał się syn, jest bardzo niezrównoważona i neurotyczna. Syn natomiast jest normalnym, spokojnym człowiekiem. Ich związek bezpowrotnie rozleciał się. Tej kobiecie pani syn był potrzebny wyłącznie do spłodzenia dziecka, chciała mieć z nim dziecko i nic więcej. Ona nawet nie lubi mężczyzn. Z nią nie da się normalnie żyć. Nieprawda, że ona układa sobie życie z innym mężczyzną. Ona sobie z nikim życia nie ułoży. Pani syn to zrozumiał i też nie chce ratować tego związku. Kontakty z synkiem będą utrudnione, ale niech syn się nie zraża i nadal niczego nie zaniedbuje.
Syn ułoży sobie życie z inną, normalną kobietą. Już wkrótce ją pozna albo nawet już ją zna, ale na razie pani o tym nie mówi.

Bogusława P.:- Ośmielam się do pana napisać i bardzo gorąco proszę o ujawnienie, co nas czeka, bo życie w niepewności jutra powoli mnie wykańcza, a w mojej sytuacji muszę być silna. Mam dziecko, które nie widzi, nie chodzi, nie mówi. Czy jego stan zdrowia poprawi się kiedyś?
Czy młodszemu dziecku nic nie grozi? Ostatni bardzo często i długo chorowało. U mnie jest podejrzenie raka piersi, czy muszę poddać się zabiegowi? Mój mężczyzna bardzo ciężko choruje, czy jego stan zdrowia polepszy się? Czy moje kłopoty z mieszkaniem się skończą i sytuacja finansowa się poprawi.

Krzysztof Jackowski:- Przysłała pani tylko jedno zdjęcie, tego chłopczyka, który nie chodzi, nie widzi i nie mówi. Nie mając zdjęć pozostałych osób nic pani nie powiem na ich temat. Natomiast jeśli chodzi o tego chłopczyka, to uważam, że jest szansa żeby mu pomóc. Z tyłu głowy, wewnątrz oczywiście, jest jakiś guz, gdyby go zoperować nastąpiłaby znaczna poprawa.

Ryszarda G.: - Mąż mojej siostry, człowiek rozwiedziony, płaci alimenty na dwoje dzieci. Zrezygnował z pracy w Polsce i wyjechał do Szwecji, gdzie znalazł lepiej płatną pracę. Siostra została sama z trójką dzieci, które ciągle chorują. Pieniądze, które otrzymuje od męża, nie starczają na wszystko. Trzeba opłacić mieszkanie, leki, alimenty, a jeszcze długi, które powstały z niefortunnego zakupu samochodu. (...) Bardzo martwię się o siostrę, która nie radzi sobie ze wszystkim. Szwagier bardzo chce, aby oni sprowadzili się do niego, do Szwecji, ale czy dobrze zrobią?

Krzysztof Jackowski:- Najlepszą decyzją w przypadku pani siostry jest wyjazd do Szwecji. Szwagier pani miał rozrywkowy charakter. Z tego powodu rozleciało mu się pierwsze małżeństwo. On się ustatkował, ale niebezpieczne jest jego dłuższe, samotne przebywanie z dala od rodziny. On naprawdę opamiętał się i szanuje rodzinę, którą stworzył z pani siostrą, ale trzeba być ostrożnym. Siostra powinna wyjechać z dziećmi jak najszybciej. Tam ułożą sobie dobrze życie, będą żyli lepiej jak tu w Polsce. Będą szczęśliwi, ale nie powinni być osobno. Szwagier musi uważać na jazdę samochodem, bo grozi mu wypadek samochodowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przepowiednie na zamówienie - 30.09.2006 - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto