Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roman Perucki: "Najtrudniejszy koncert"

[email protected]
Przy zamkniętych drzwiach kościoła Papieżowi towarzyszyła jedynie niewielka grupka najbliższych. Roman Perucki zagrał wówczas na organach kilka utworów, w tym „Ave Maria” Schuberta.

Przy zamkniętych drzwiach kościoła Papieżowi towarzyszyła jedynie niewielka grupka najbliższych. Roman Perucki zagrał wówczas na organach kilka utworów, w tym „Ave Maria” Schuberta.
- Nigdy nie zapomnę rozmodlonego Papieża, wpatrzonego w ołtarz Najświętszego Sakramentu i tej wielkiej ciszy.
***

Roman Perucki żegnał w niedzielę Jana Pawła II w Katedrze Oliwskiej, grając na tych samych organach, na których wygrywał dla niego „Ave Maria”, gdy Papież w samotności modlił się tu rankiem 12 czerwca 1987 roku. Potem znów na pożegnanie zagrał w katedrze w Palermo. Włosi z całej piersi śpiewali „Barkę”.

Nie zapomnę tej ciszy

Roman Perucki, organista w Katedrze Oliwskiej, dyrektor Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, odpowiadał za oprawę muzyczną dwóch wizyt Jana Pawła II w Gdańsku. Nigdy nie zapomni trzech i pół tysiąca muzyków grających i śpiewających pod ołtarzem-łodzią na Zaspie. Nade wszystko jednak nie zapomni samotnej modlitwy Papieża w Katedrze Oliwskiej rankiem 12 czerwca 1987 roku, przed wyjazdem do Sopotu, skąd Ojciec Święty ruszyć miał na spotkanie z młodzieżą na Westerplatte. Przy zamkniętych drzwiach kościoła Papieżowi towarzyszyła jedynie niewielka grupka najbliższych. Roman Perucki zagrał wówczas na organach kilka utworów, w tym „Ave Maria” Schuberta.
- Nigdy nie zapomnę rozmodlonego Papieża, wpatrzonego w ołtarz Najświętszego Sakramentu i tej wielkiej ciszy – Roman Perucki wciąż dobrze pamięta tamten ranek.

Jakbym stracił ojca

Osiemnaście lat później – 2 kwietnia 2005 roku, o godzinie 18.30 Roman Perucki znów siedząc za klawiaturą tych samych organów grał na „zwyczajnej”, codziennej mszy świętej. Liturgia się skończyła, a ludzie jakoś wciąż z kościoła nie ubywało. Przychodzili kolejni z coraz to świeższymi informacjami o stanie zdrowia Papieża. Przejęci i smutni jednocześnie.
- O dwudziestej, choć wiedzieliśmy, że jest źle, wciąż nie wierzyliśmy w najgorsze – wspomina Roman Perucki. – Ludzi przybywało coraz więcej. Plac przed katedrą z każdą minutą napełniał się młodymi. Przychodzili w pojedynkę i grupami. Mimo ogromnego tłumu panowała niesłychana cisza i skupienie.
Chwilę po godz. 20 Roman Perucki wsiadł do auta, zaparkowanego przed kościołem, i zwolna przedzierając się przez tłum ruszył w stronę domu. Zdążył dojechać na miejsce, gdy z Oliwy zatelefonował jeden z kleryków z informacją, że planowana jest kolejna msza św. „Zagrają klerycy, nie musi pan przyjeżdżać”, Roman Perucki usłyszał w słuchawce.
Minęło niewiele ponad pół godzin, gdy media poinformowały, że Ojciec Święty nie żyje.
- Czułem się tak, jakbym stracił ojca – Roman Perucki wspomina ten moment. – Po dziś dzień, kiedy myślę o tamtym dniu przychodzi wyciszenie. I dojmujące doświadczenie, że z każdym dniem jestem coraz bliżej śmierci.

„Barka” w Palermo

W niedzielę, 3 kwietnia, Roman Perucki znów zasiadł za oliwskimi organami. Wspomina msze odprawiane tego dnia, jako najsmutniejsze, w jakich uczestniczył. Tłumy ludzi, skupienie, łzy.
Jeszcze tego samego dnia ruszył z żoną Marią, skrzypaczką, na zaplanowany z rocznym wyprzedzeniem koncert na Sycylii w Palermo.
- Kilka tygodni wcześniej, widząc, że stan zdrowia Papieża pogarsza się pytaliśmy organizatorów, czy koncert odbędzie się, jeśli dojdzie do najgorszego – wspomina Roman Perucki. – Odpowiedzieli, że życie płynie dalej. Jeśli Papież odejdzie, to szczególnie gorąco powitają jego rodaków.
Katedra w Palermo wypełniona była po brzegi. Kilkutysięczny tłum w skupieniu słuchał muzyki, a potem odmawiał różaniec w intencji Jana Pawła II.
- To był nasz najtrudniejszy koncert, ale Włosi pięknie przeżyli ten wieczór – wspomina Perucki. – Na zakończenie poprosili o „Barkę”. My graliśmy, a oni śpiewali, cały kościół ludzi.
Tylko raz w życiu Maria i Roman Peruccy mieli okazję wspólnie klęknąć przed Janem Pawłem II. Zaraz po ślubie wsiedli w samolot i polecieli do Watykanu. Udało im się dostać na audiencję generalną, a potem na prywatną, co zdawało się niemożliwe. Klęknęli przed Papieżem i powiedzieli, że przyjechali do niego w podróż poślubną. „Błogosławię was, żeby się wam wszystko udało”, Ojciec Święty spojrzał im w oczy.
- Z tamtego spotkania i wszystkich kolejnych pamiętam, że Papież patrzył tak na człowieka, że dotykał go wzrokiem, jakby nie dostrzegając powłokę ciała, ale zaglądając do wewnątrz, do umysłu i serca. Zdawało mi się, że potrafi zajrzeć w najdalsze zakamarki duszy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Roman Perucki: "Najtrudniejszy koncert" - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto