Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strach w polskiej szkole

Dorota Abramowicz
Większość poszkodowanych uczniów (76 proc.) nie reaguje na zadaną im przemoc. Prawie 80 procent młodych ludzi rzadko lub wcale nie informuje rodziców o konfliktach z kolegami.

Większość poszkodowanych uczniów (76 proc.) nie reaguje na zadaną im przemoc. Prawie 80 procent młodych ludzi rzadko lub wcale nie informuje rodziców o konfliktach z kolegami. Nauczycielowi poskarżył się tylko co dziesiąty dzieciak.
***

Kuba z Tczewa powiedział ostatnio matce: - Nie chcę iść już nigdy do szkoły.
- Trochę za wcześnie na takie odczucia - uśmiecha się gorzko Grażyna. - On ma dopiero osiem lat.
Kuba chodzi do pierwszej klasy. Najpierw został poturbowany przez kilku starszych chłopców. Widziała to nauczycielka, informację o pobiciu Kuby przekazała dyrektorowi. Według matki sprawcy nie ponieśli konsekwencji. Jakiś czas później inni starsi chłopcy próbowali wyłudzić od pierwszaka pieniądze. Uciekł, choć gonili go aż do klatki schodowej bloku, w którym mieszka. Ostatnio powiedział mamie o uczniu II klasy, który biegał z nożem po korytarzu.
- Czy to dziwne, że dziecko się boi? - pyta Grażyna. - Strach siedzi także we mnie.

Uderzyć słowem, zagrozić nożem

Wyniki ankiety przeprowadzonej w marcu tego roku przez Centrum Badania Opinii Społecznej ukazują prawdę o strachu w polskiej szkole. Ankieterzy przepytali nauczycieli, uczniów i ich rodziców w 150 szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadpodstawowych. Aż 32 proc. uczniów i 34 proc. nauczycieli uważa, że szkolna przemoc jest poważnym problemem.
Nie każda ofiara jest bita, szarpana, kopana. Większość uczniów skarży się np. na rozpowszechnianie w klasie szkodliwych kłamstw, obrażanie i wyzywanie, przymuszanie do zrobienia czegoś, czego nie chciało się zrobić.
Takie doświadczenie spotkało Michała. Ten czternastolatek z Gdańska, choć nie doznał ran, wymagał pomocy psychologa.
- W gimnazjum stał się ofiarą - mówi dr Krystyna Kmiecik-Baran, która przez dwa lata spotykała się z Michałem i jego rodzicami. - Wyzwiska, groźby, szkalujące go maile, rozsyłane do uczniów szkoły. Obraźliwe SMS-y, w których opisywano, co złego się z nim stanie... Wszyscy byli bezradni. Na szczęście bardzo ostro wkroczyli w to rodzice.
Co trzecie dziecko było w szkole umyślnie potrącone i przewrócone. Nie zawsze kończy się to na zadrapaniach i siniakach. Marcin Soroka z Wejherowa prawie trzy lata temu został celowo popchnięty przez kolegę na szkolnym boisku i uderzył głową w krawężnik. Trafił do chirurga z 12-centymetrową raną głowy. Kilka miesięcy później na przerwie starszy kolega przyłożył mu nóż do gardła. Chłopca przeniesiono do innej szkoły, ale Marcin już nie jest taki sam.
- Z towarzyskiego, otwartego na świat i ludzi chłopaka zmienił się w samotnika - twierdzi rozgoryczony ojciec Marcina. Zbigniew Soroka pozwał wejherowskie gimnazjum do sądu.
Kuba, Marcin, Michał to wyjątki. Większość poszkodowanych uczniów (76 proc.) nie reaguje na zadaną im przemoc. Prawie 80 procent młodych ludzi rzadko lub wcale nie informuje rodziców o konfliktach z kolegami. Nauczycielowi poskarżył się tylko co dziesiąty dzieciak.

Szacunek dla profesora!

Aż 71 proc. uczniów pytanych przez CBOS twierdzi, że w ich szkole szanuje się nauczycieli. W najlepszej sytuacji są pedagodzy ze szkół podstawowych. Jednak im starszy uczeń, tym więcej konfliktów z dorosłymi. Szczególnie źle w ankiecie wypadają gimnazja - tu aroganckie zachowania młodzieży wobec wykładowców zostały dostrzeżone przez co drugiego nauczyciela!
Barbara jest nauczycielką w jednym z trójmiejskich gimnazjów.
- Z roku na rok jest coraz gorzej - mówi. - Rośnie agresja fizyczna i psychiczna między uczniami, a także uczniów wobec nauczycieli. Byłam już ku uciesze całej klasy wyzwana od k... przez młodego człowieka z ADHD (nadpobudliwością psychoruchową), który nie dostał na czas tabletek. Niewiele brakowało, a by mnie uderzył. I co? I nic. Niszczenie nauczycielskich samochodów zaparkowanych przed szkołą jest na porządku dziennym. Przed dwoma laty wybito mi szybę, ostatnio stłuczono lusterko. Auto stało na terenie szkoły. Uszkodził go na pewno uczeń, tyle, że nie wiadomo który.
Podczas ostatniej dyskoteki Barbara zamiast bawiących się nastolatków, pilnowała... swego samochodu, stojąc przed budynkiem . Innym samochody obrzucano jajami, spuszczono powietrze z kół... Jej się udało.
Do szczególnie drastycznego wydarzenia, szeroko opisywanego przez „Dziennik Bałtycki” doszło na początku tego roku w Miastku. Czterej uczniowie wyciągnęli na korytarz i pobili nauczyciela. Zaatakowali także wezwanych przez dyrektora policjantów. Dwójka chuliganów trafiła do poprawczaka, dwójka... wróciła do szkoły.
Okazało się, że uczniowie-chuligani terroryzowali od roku pobliskie osiedle. Dziś spokoju w gimnazjum pilnują ochroniarze.
Dyrekcja szkoły nie schowała głowy w piasek. Zorganizowała specjalną konferencję „Stop przemocy i agresji w szkołach”. Do Miastka przyjechali parlamentarzyści, sędziowie , pedagodzy i dyrektorzy innych, dokniętych przez przemoc, szkół. Sporządzono listę 23 postulatów, które mają być nagłośnione przez posłów. Wśród nich znalazły się propozycje obniżenia wieku obowiązku szkolnego do 16 roku życia i wprowadzenia czasowego zawieszenia praw najbardziej agresywnych uczniów.

Autorytet z karty

- Bardzo często nauczyciel boi się nie tylko przemocy ze strony ucznia, ale także rozmowy z przełożonymi na ten temat - twierdzi Bożena Brauer, przewodnicząca komisji pracowników oświaty w gdańskiej „Solidarności”. - Może wówczas usłyszeć propozycję... zmiany pracy. Dlatego też zależy nam, by w Gdańsku, wzorem Kościerzyny, wprowadzić miejski program ochrony nauczycieli, jako funkcjonariuszy państwowych.
Kościerska metoda na odbudowanie autorytetu polega na wprowadzeniu w życie „martwego” artykułu 63 Karty Nauczyciela. Znieważony pedagog nie musi już wytaczać procesu cywilnego młodemu człowiekowi. Takie przestępstwo będzie ścigane z urzędu.
Niektórzy obawiają się jednak, że trudno będzie ukarać ucznia za obelgi. Zwłaszcza te, rozpowszechniane w Internecie... A jest to zjawisko o charakterze masowym. W sieci można znaleźć wulgarne wierszyki o nauczycielach i szkalujące ich zdjęcia i filmy. Fora są pełne pomówień pod adresem wymienianych z imienia i nazwiska belfrów.
- Pojawiła się strona, „poświęcona” naszej szkole - mówi dyrektor jednego z gdańskich gimnazjów. - Pełna gróźb i wulgaryzmów. Zawiadomiliśmy policję. Nikogo nie złapano, bo strona zniknęła.
- Agresja w Internecie może zrujnować człowiekowi zdrowie fizyczne i psychiczne.- uważa Bożena Brauer. - Sprawcy czują się bezkarni. Nauczyciele skarżą się, że ani policja, ani prokuratura nic nie mogą pomóc.

Wzywam policję!

A jednak ostatnio policjanci stają się coraz częstszymi gośćmi szkół. W Wejherowie już trzeci rok prowadzony jest program „Trzy minus”.
- To narzędzie dla nauczycieli - tłumaczy podinsp. Marek Kurowski, naczelnik wydziału prewencji wejherowskiej policji. - Każde złe zachowanie dzieci zostaje odnotowane. Przy trzecim - informacja trafia do policji. Rozmawiamy wówczas z uczniem i jego rodzicami. Uświadamiamy, jakie mogą być konsekwencje...
St. asp. Joanna Kachel z zespołu ds. nieletnich komisariatu na gdańskim Przymorzu ma pod opieką 13 szkół podstawowych i 8 gimnazjów. Wszystkie odwiedza regularnie. Kiedy dochodzi do pobicia ucznia, do szkoły są wzywani rodzice agresora i równocześnie informacja na ten temat wędruje na policję.
- Dziecko musi wiedzieć co mu wolno, a czego nie wolno - twierdzi Anna Majkowska, dyrektor Gimnazjum nr 20 w Gdańsku. - Nie waham się więc przed wezwaniem funkcjonariuszy, gdy sytuacja tego wymaga. I nie robi na mnie wrażenia, gdy słyszę twierdzenie, że to „policyjna szkoła”. Najważniejsze, że jest bezpieczna.
Wiele szkół jednak - z różnych powodów - woli nie nagłaśniać przypadków agresji. - Kiedyś dyrektor zespołu szkół, w którym przez dwa lata grupa łobuzów dręczyła ucznia, wezwał mnie na „dywanik” - opowiada prosząca o anonimowość policjantka. - Miał pretensje, że śledztwo zostało nagłośnione. Satysfakcję odczułam dopiero przy ogłaszaniu wyroku przez sędzinę ds. nieletnich. Powiedziała, że brak reakcji dyrektora i próba zachowania sprawy w tajemnicy doprowadziła do przedłużenia cierpień niewinnych ofiar.
Czasem trudno się dziwić tym, którzy próbują rozwiązać problem „w rodzinie”. Dyrektorzy boją się etykietki „trudnej szkoły”, najazdu mediów i pytań typu: - Dlaczego nic nie zrobiliście?
Zanim odpowiedzą na pytanie, kamera wędruje już gdzie indziej. A opinia pozostaje.
- Nie można atakować szkół - uważa Elżbieta Kleczyk, dyrektor działu kształcenia podstawowego i gimnazjalnego w gdańskim kuratorium. - Te niepokojące zjawiska przecież nie rodzą się w szkole. One się tam najwyżej pogłębiają, ale przecież przychodzą z zewnątrz.
Z zewnątrz, czyli z naszych domów. Tych, w których pije się alkohol i ręka rodzica jest zbyt ciężka. A także tych, w których przez całe dni nie ma zapracowanych rodziców, a pociechy wychowuje podwórko. I tych, w których bezstresowe wychowanie nakazuje przyznać dziecku zawsze rację. Nawet, gdy tej racji nie ma.
Dr Anna Giza-Poleszczuk, socjolog, współautorka badań o przemocy w szkołach mówi: - Szkolna agresja nie pojawia się znikąd. Jest efektem różnych, bardziej podstawowych czynników. Swoistym „mikroświatem” społecznym, skupiającym w sobie rozmaite dysfunkcje naszego społeczeństwa i powielającym je w następnym pokoleniu.
I właśnie dla następnych pokoleń trzeba przerwać ten krąg.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto