Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Studenckie pasje, czyli co robicie, gdy się nie uczycie.

Jakub Gilewicz
Nie wierć się! Bo cię ukłuję! - Iwona przeciąga igłę przez rozpruty na barku strój kolegi. - A mój kaptur? - z namiotu wychyla się głowa łucznika. - Chwila, zaraz będzie! - odkrzykuje, przecinając nitkę żelaznymi ...

Nie wierć się! Bo cię ukłuję! - Iwona przeciąga igłę przez rozpruty na barku strój kolegi.
- A mój kaptur? - z namiotu wychyla się głowa łucznika.
- Chwila, zaraz będzie! - odkrzykuje, przecinając nitkę żelaznymi nożycami.
- Chyba minęła się z powołaniem. Powinna zostać chirurgiem - żartują znajomi. - Ale dobrze, że wybrała krawiectwo. To igła w stogu siana, prawdziwy skarb - ponownie wybuchają śmiechem.
Szybko, na miarę i z fasonem. Potrafi uszyć prawie wszystko. W szafie wisi kilkanaście sukienek własnej roboty, torebki, peleryny, kaptury i fartuszki. Życia nie wyobraża sobie bez szycia. Iwona Murawska, studentka gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych.

W dołki sąsiad wpada
Z łopatką w rękach czteroletnia Iwona siedzi w piaskownicy. Tuż obok kopiec usypanej ziemi, przed nią powiększająca się dziura. Tępe uderzenie. Łopatka trafia na coś twardego.
- Skarb! ? dziewczynka z rozdziawioną z zachwytu buzią patrzy na niemiecką monetę z okresu drugiej wojny światowej.
Razem z dzieciakami z podwórka założyła grupę poszukiwaczy skarbów. Wyposażeni w grabki, łopatki i wiaderka rozpoczęli wykopki. Najwięcej przedmiotów znajdowali tuż przy elewacji budynku. Nie przeszkodziło im to jednak przekopać całego podwórka. Co kilka kroków można było napotkać na dołek... wiedzieli coś o tym nieostrożni sąsiedzi.
- Nie potrafili zrozumieć, że bawimy się w archeologów - Iwona powstrzymuje śmiech. - Strasznie się denerwowali, jak któryś nie spojrzał pod nogi i nagle wpadał do jednego z naszych archeologicznych stanowisk.
Pasją archeologa obudzili w niej rodzice. Kiedy była mała, podróżowali wiele po wschodzie Europy. Od muzeów Kremla do polskiego Wolina. Iwona chłonęła wiedzę jak gąbka wodę. Choć była jeszcze mała, potrafiła godzinami słuchać o historii i oglądać eksponaty. Chciała jednak ożywić historię. Po kilku latach, kiedy zdała do liceum, zainteresowała się rekonstrukcją historyczną, czyli odtwarzaniem historii. Odkryła w sobie ukryty talent. Chwyciła za igłę.
XL poproszę
- Fartuszek i giezło, czyli koszulę z lnu uszyłam ze zdobycznego prześcieradła. Zabrałam je ukradkiem z rodzinnej szafy - śmieje się. - Do tego jeszcze sakwa i bursztynowe korale. Tak byłam ubrana na pierwszej w życiu imprezie historycznej na grodzisku w Sopocie. Kiedyś mieliśmy o wiele mniejsze pojęcie, jak i z czego należy szyć, by zgadzało się to ze średniowiecznymi realiami ? opowiada z zatroskaniem w głosie.
Czuła, że coś jest nie tak. Zaczęła czytać i przeglądać książki, setki książek. Zdjęcia i opisy dały jej pojęcie, jak ubierały się kobiety ponad 800 lat temu.
- Giezło, nogawice, suknia z wełny podszyta lnem, na nią nakładany surkot, czyli wielki fartuch bez rękawów. Na koniec zaś peleryna wełniana, rękawiczki, a na głowę biała chusta i kaptur - wylicza. - Dawniej dostępne kolory to: brązy, żółcie, zielenie i czerwienie. Najmodniejsze i najdroższe: niebieski i czarny. Zimą te ciuchy są dużo lepsze od współczesnych. Wykonane z wełny są cieplejsze!
Iwona szyje wszystko, posługując się wyłącznie technikami sprzed kilkuset lat. Także narzędzia, których używa, robione są na wzór dawnych.
- Staram się, by wszystko było, tak jak w średniowiecznych warsztatach krawieckich - przyznaje, wyjmując płachtę lnu i kute nożyce. - A tam wcale nie było tak źle. Do krawca przychodził klient. Ten patrzył na niego i na oko brał wymiary. Szył strój, po czym klient wracał na przymiarkę. Następowało dopasowywanie. Idealnie do kształtów ciała. Krawiec używał przy tym igieł, nożyc, szpilek i linijki, zupełnie tak jak dzisiaj.
Nie jest też wymysłem naszych czasów szycie według rozmiarów.
- Kilkaset lat temu produkowano hurtowo w kilku rozmiarach na przykład kaptury, choć nie wiem czy nasi przodkowie znali numerację: M, L, X, XL - opowiada z dumą o odkryciu. - Ale stroje to nie wszystko...
Uciekająca kucharka
Spod pokrywy wiklinowego kosza wychylają się lniane tkaniny i nici. W drugim pobrzękuje zastawa stołowa. Wśród niej długi, ręcznie kuty nóż. Wykonał go Adam, płatnerz z Kompanii Świętego Mikołaja, którą w 2003 r. założyła grupka przyjaciół z Iwoną. Produkują guziki, prostą biżuterię, stroje, buty, zbroje, a nawet przybory kuchenne. Słowem wszystko, co przydać się mogło przodkom sprzed kilkuset lat. Rok później Iwona dostała się na ASP w Gdańsku. Studiuje z nią Krzysiek Górski, jej chłopak. Jest rycerzem, który wcale nie boi się igły.
- Długie wieczory spędzamy ze sobą na szyciu. Lubimy też obdarowywać się prezentami - opowiada Krzysiek. - Uszyłem Iwonie suknię w kolorze fioletowym, sam z kolei dostałem dublet, strój przypominający współczesną kurtkę.
Niedaleko biurka stoi dębowa szafka. Wśród kilkunastu strojów najskromniejszy jest strój kucharki.
- Uszyłam go, więc musiałam nauczyć się gotować. Uciekałam od tego przez dobrych pięć lat ? przyznaje. - W końcu spróbowałam. Choć potrawy nie są tak wykwintne jak dzisiaj, są nawet smaczne. Polecam, świetne grzanki w mleku migdałowym, cebuli i winie.
Dzisiaj Iwona nie potrafi wyobrazić sobie życia bez swojej pasji.
- To oderwanie się od codziennych obowiązków. Przeniesienie się w inny świat. A jeśli chcę te światy połączyć, zakładam na siebie mieszankę ubrań współczesnych i średniowiecznych i idę na zakupy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto