Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z.Ziaja: Jestem dzieckiem szczęścia

Agnieszka Szczecka
Ja, Zenon Ziaja, nie mam nic do ukrycia, jestem odpowiedzialny za to, co oferuję i podpisuję się pod tym, co robię...
Ja, Zenon Ziaja, nie mam nic do ukrycia, jestem odpowiedzialny za to, co oferuję i podpisuję się pod tym, co robię... Fot. Materiały prasowe
Rozmowa z Zenonem Ziają, prezesem spółki Ziaja Ltd Zakład Produkcji Leków

Mężczyzna i kosmetyki - takie połączenie dziś nikogo nie dziwi, natomiast 21 lat temu, kiedy zakładał Pan firmę, tandem mężczyzna i krem był zdecydowaną rzadkością, na którą Pan jednak postawił....

No tak, kiedyś to tylko woda brzozowa i mydło Biały Jeleń było... Więc trzeba było coś wymyślić. Jestem z wykształcenia farmaceutą, żona również. Na początku chcieliśmy produkować leki - maści, te jednak bardzo długo się rejestrowało, a że od maści jest bardzo blisko do kremów, więc wymyśliłem, że wyprodukujemy krem oliwkowy.

Dlaczego oliwkowy akurat?

Hmm... Nie wiem, po prostu oliwkowy. Naszym przesłaniem od początku było produkować krem "pod strzechy" - więc musiał on być bardzo dobrej jakości i dosyć tani - takie jest nasze założenie do dziś. Dlatego skonstruowaliśmy recepturę prostego kremu, ale bezpiecznego i przyjaznego człowiekowi.

Krem w zielonym pudełku jest waszym sztandarowym produktem do dziś. Czy jest to ten sam krem oliwkowy co 21 lat temu?

Absolutnie jest to ten sam krem. Oczywiście stosujemy np. coraz lepsze, bardziej czyste substancje, nowe technologie, ale dalej jest to ten sam krem, co kiedyś. Mało tego, przez te wszystkie lata nie było roku, w którym sprzedaż tego produktu by nie wzrosła. Proszę mi wierzyć - sprzedajemy gigantyczne ilości tego kremu!

Nawet w ubiegłym, kryzysowym roku. Okazało się, że kosmetyki Ziai są odporne na kryzys...

No tak, odnotowaliśmy 23- proc. wzrost sprzedaży... Jak to możliwe? Jest wiele teorii na ten temat, ja mam jednak swoją. Myślę, że klienci coraz bardziej cenią sobie dobrą jakość i polską markę.

Pana nazwisko jest obecne w wielu sklepach, domach, kobiecych torebkach... Skąd pomysł firmowania produktów swoim nazwiskiem?

To również wynika z przesłania firmy - ja, Zenon Ziaja, nie mam nic do ukrycia, jestem odpowiedzialny za to, co oferuję i podpisuję się pod tym, co robię.

Zanim jednak Pana nazwisko trafiło na pudełka kremów, pracował Pan przez wiele lat jako kierownik apteki, w wieku 42 lat zamienił Pan to na domową fabrykę kremów...

W przyszpitalnej aptece pracowałem przez 20 lat. Ale ja mam duszę producenta, a apteka też już nie była tym samym miejscem, co kiedyś. Stało się jasne, że muszę robić to, co najbardziej lubię. Zaczęliśmy więc, w 1989 roku, wspólnie z żoną, produkować krem. W mieszkaniu, w prostej maszynie do kręcenia lodów. Zaczynaliśmy tak jak większość prywatnych firm wówczas. Bardzo pomogły nam moje kontakty, całe środowisko medyczne bardzo mnie wspierało. Wtedy byłem takim rodzynkiem i wszyscy mnie wspierali, chcieli, by mi się udało, nie tak jak teraz...

Zaczynaliście we dwoje, dziś firma to 500 osób. Pan - farmaceuta, musiał stać się menedżerem?

To, jak zarządzałem i zarządzam firmą to, można powiedzieć, moje rozwiązania autorskie. Jakież my mieliśmy wzorce wtedy? Rozmawiałem więc często ze starymi niemieckimi przedsiębiorcami, którzy stawiali na rzetelność, uczciwość, dobry stosunek do państwa, do społeczeństwa. Uczyłem się od przypadkowo spotkanych na kawie osób - Niemców, Amerykanów, później Anglików. Miałem szczęście, że trafiłem na mądrych ludzi. Brałem wszystko na chłopski rozum!

Prowadzenie firmy rodzinnej to chyba spore wyzwanie?

No tak, ma to swoje plusy i minusy, i to chyba w relacjach 50 na 50 procent. W różnych okresach zresztą te proporcje się zmieniają...

Chce Pan ten charakter rodzinny firmy utrzymać?

Oczywiście, ale o tym, co będą robiły moje wnuki, jeszcze nie myślę... Na razie sięgam myślami do mojej emerytury i przekazania firmy młodszemu pokoleniu - synowi i córce.

Czy to oznacza, że przechodzi Pan na emeryturę?

Nie, jeszcze nie zamierzam, ale o tym myślę.

Proszę zdradzić, jak wygląda dzień prezesa Ziai?

O, bardzo nieciekawie. Pracuję, od 9 do... północy. Z przerwą dwugodzinną na tenis, który uprawiam codziennie, niezmiennie od 45, 50 lat - i krótkie rozmowy z żoną, dziećmi czy wnukami.

Jest pan pracoholikiem?

A kto to jest? To nie jest tak, że ja muszę pracować. Jak mam na to ochotę, to pracuję bardzo dużo, jak nie - to przekazuję pracę komuś innemu. Ja po prostu lubię pracować, lubię pomagać ludziom... Ale nie tylko pracuję, gram też w tenisa, jeżdżę na rowerze, na nartach, pływam.

Jakim jest Pan prezesem?

Nie mam pojęcia (śmiech, a po chwili...) Bardzo dobrym jestem prezesem! Na pewno - tak myślę. A w zasadzie - jestem pewien! Atmosfera w firmie jest bardzo dobra.

Jakie cechy więc musi mieć dobry menedżer?

Nie może być żądny władzy, to przede wszystkim. Nie może też być rutyniarzem - to bardzo przeszkadza w dobrym zarządzaniu. A jak człowiek osiąga sukcesy, bardzo łatwo popaść w rutynę...

Gdyby nie był Pan prezesem firmy kosmetycznej, co mógłby Pan robić?

Nie wiem - naprawdę, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Moja firma to moje życie i pasja.

Mówi Pan, że jest dzieckiem szczęścia. Czy ma Pan jeszcze jakieś marzenia?

Szczęście i zdrowie dla rodziny, wnuków, innych nie mam.

A już tak na koniec, jakie kosmetyki znajdują się w Pana łazience?

Seria Ziaja Med, seria lanolinowa, krem oliwkowy i moje ulubione kozie mleko... Absolutnie nic innego!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Z.Ziaja: Jestem dzieckiem szczęścia - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto