Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmarł Marek Edelman

Joanna Leszczyńska, Maciej Stańczyk
Marek Edelman powiedział kiedyś, że najtrudniej uwierzyć we własną śmierć. Od piątku cała Polska nie może uwierzyć w jego śmierć. Jeden z przywódców powstania w warszawskim getcie, powstaniec warszawski, kardiolog, ...

Marek Edelman powiedział kiedyś, że najtrudniej uwierzyć we własną śmierć. Od piątku cała Polska nie może uwierzyć w jego śmierć. Jeden z przywódców powstania w warszawskim getcie, powstaniec warszawski, kardiolog, działacz opozycji demokratycznej w PRL i po prostu dobry człowiek zmarł w piątek w Warszawie. Miał 87 lat.

- Doktor Edelman nie pasuje do współczesnego świata pełnego wygody i koniunkturalizmu. Mówi i robi zawsze to, co uważa za słuszne, nie zważając na opinie innych. Zmusza nas do zastanowienia się nad obojętnością, biernością, strachem - mówiła prof. Jolanta Jaworek z Uniwersytetu Jagiellońskiego podczas niedawnej uroczystości wręczania Markowi Edelmanowi doktoratu honoris causa. Wcześniej odebrał kilka innych tytułów i odznaczeń. W tym, to najważniejsze - najwyższe polskie odznaczenie - Order Orła Białego.

Podczas wojny działał w żydowskiej partii socjalistycznej Bund. Był współzałożycielem Żydowskiej Organizacji Bojowej. Walczył w powstaniu w gettcie warszawskim, a po śmierci Mordechaja Anielewicza był jego przywódcą, a także brał udział w powstaniu warszawskim. Jako dziecko Marek Edelman wstąpił do Socjalistiszer Kinder-Farband (Socjalistycznego Związku Dziecięcego). Po śmierci matki w 1934 roku sam zarabiał na swoje utrzymanie. Podczas II wojny światowej należał do Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego (Bundu), w 1942 był wśród założycieli Żydowskiej Organizacji Bojowej. Po wojnie nie wyjechał z Polski, od 1946 na stałe zamieszkał w Łodzi.

W 1951 roku ukończył studia na Akademii Medycznej w Łodzi, specjalizował się następnie w zakresie kardiochirurgii. W reportażu "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall powiedział, że na medycynę zapisała go żona, gdyż był wówczas pogrążony w głębokiej apatii. Znacznie później, już jako lekarz, zrozumiał, że może nadal odpowiadać za ludzkie życie, tak jak na Umschlagplatzu, kiedy ratował ludzi przed wywiezieniem do Treblinki...

Wspólnie z prof. Janem Mollem Marek Edelman był pionierem leczenia zawału serca poprzez odwrócenie krwiobiegu. To on namówił profesora do tej ryzykownej operacji. Jego lekarska dewiza brzmiała: nie ma chorego serca, wątroby, czy nerek, tylko jest chory człowiek.

Pracował w Klinice Chorób Wewnętrznych macierzystej uczelni, w 1972 roku został ordynatorem oddziału intensywnej terapii łódzkiego szpitala im. Pirogowa.

Jacek Kuroń, jeden z wybitnych polskich autorytetów i przyjaciel Marka Edelmana, mówił o nim tak: "O Marku Edelmanie można wygłosić dwa, wydawałoby się, sprzeczne sądy. A oba są prawdziwe. Bo z jednej strony Marek jest człowiekiem nadzwyczaj zaangażowanym we współczesność. Chodzi zarówno o jego praktykę lekarską, jak i o działania społeczne. Z drugiej - wciąż jest dowódcą powstania w getcie warszawskim. To powstanie dla niego trwa".

Tak było. Co roku 19 kwietnia w samo południe składał żółte kwiaty pod pomnikiem Bohaterów Getta na warszawskim Muranowie. Przychodził tam właśnie z Jackiem Kuroniem i innymi przywódcami opozycji. W tym roku pojawił się pod pomnikiem na wózku inwalidzkim. Nikt nie myślał, że będzie to ostatni hołd dr Marka Edelmana dla swoich przyjaciół - powstańców z getta.

Wiadomość o odejściu Marka Edelmana poruszyła do głębi wszystkich, którzy go znali.

- Dla mnie na zawsze pozostanie w pamięci jako walczący bohater, człowiek o ogromnej odwadze, który walczył w powstaniu w gettcie warszawskim i przeżył, bo był na aryjskiej stronie. Marek Edelman nigdy potem nie przestał walczyć o wolność człowieka i o wolność Polski - powiedział Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce.

Benedykt Czuma, działacz opozycji politycznej w okresie PRL, polski polityk, wydawca i dziennikarz mówił: - Był osobowością. Współpracowaliśmy w czasach Solidarności. Byliśmy internowani w jednym miejscu. Był trudnym człowiekiem, czasami wręcz upartym. Nieraz spieraliśmy się w wielu kluczowych kwestiach, ale zawsze były to spory merytoryczne. Nigdy nie dotyczyły rzeczy błahych. Mimo tych różnic nie przestałem go szanować - podkreśla Benedykt Czuma.

Izabella Cywińska, reżyser filmowy i teatralny, wspomina ostatnie spotkanie z doktorem: - Miesiąc temu rozmawiałam z Markiem Edelmanem o scenariuszu mojego filmu o getcie warszawskim. Spytałam go, co jest dla niego syntezą getta, jaki jego obraz ma pod powiekami. Odpowiedział mi pięknie: "więcej ludzi niż ulicy" - wspomina Cywińska. - W przyszłym tygodniu byliśmy umówieni, że przeczytam mu swój scenariusz. Wiedziałam, że będzie krzyczał na mnie, jak zawsze. A ja te jego krzyki, że "nic nie wiecie, nic z tego nie rozumiecie", przyjmowałam z pokorą. Jego krytyka wynikała z ojcowskiej troski. Nie miał łatwego charakteru, ale on lubił ludzi. Był krytyczny wobec Polaków, ale nie zgorzkniały. Kiedy rozmawiałam z nim o polskim antysemityzmie, twierdził, że jest coraz lepiej, że młodzi myślą już inaczej - dodaje Izabella Cywińska.

Przyjaciel Marka Edelmana prof. Władysław Bartoszewski w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" zauważył ze smutkiem: - Jestem jego rówieśnikiem. Nasze pokolenie odchodzi. Ostatni raz widziałem Go w lipcu, na pogrzebie prof. Leszka Kołakowskiego. Siedziałem między Nim a prof. Barbarą Skargą. Gdy kilka dni temu umarła profesor Skarga, zastanawiałem, kto będzie następny.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto