Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy gdańszczanie są polskimi patriotami? ROZMOWA z Lechem Parellem ze Stowarzyszenia SUM

Barbara Szczepuła
Lech Parell: Ważny jest start. My zaczęliśmy z uśmiechem i z założeniem, że nikogo nie wykluczamy! Nawet jeśli mamy zupełnie różne poglądy, to tego dnia ich nie demonstrujemy. Pokazujemy, co nas łączy. A łączy nas Gdańsk i Polska!
Lech Parell: Ważny jest start. My zaczęliśmy z uśmiechem i z założeniem, że nikogo nie wykluczamy! Nawet jeśli mamy zupełnie różne poglądy, to tego dnia ich nie demonstrujemy. Pokazujemy, co nas łączy. A łączy nas Gdańsk i Polska! Przemysław Świderski
Nawet jeśli mamy zupełnie różne poglądy, to tego dnia ich nie demonstrujemy. Pokazujemy, co nas łączy. A łączy nas Gdańsk i Polska! - mówi Lech Parell ze Stowarzyszenia SUM, prezes portalu Gdańsk.pl.

Czy gdańszczanie są polskimi patriotami?
- Gdańszczanie wielokrotnie demonstrowali swój patriotyzm. To przecież w Gdańsku narodziła się Solidarność, ten wspaniały patriotyczny ruch, który doprowadził do odzyskania przez Polskę niepodległości. To tu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych rozwijała się działalność opozycyjna, a gdańszczanie odgrywali w niej kluczową rolę. To w Gdańsku podejmowano mnóstwo działań upamiętniających polską historię i polską tradycję.

Na przykład?
- Choćby kształt odbudowy Gdańska. Przecież nie został odtworzony jego kształt sprzed drugiej wojny światowej. Gdańszczanie zdecydowali, by odbudowywać miasto w nawiązaniu do tradycji renesansowych, do tak zwanego złotego wieku Gdańska. Wystarczy spojrzeć na fasady odbudowanych kamieniczek, które odtwarzano na podstawie dawnych rycin. Dotyczy to także w jakiejś mierze układu urbanistycznego miasta. Starano się podkreślać polskie panowanie w Gdańsku. Po 1945 roku gdańszczanie swój patriotyzm pokazali po wielokroć i nie może on być przez nikogo kwestionowany.

W internecie pojawiają się wpisy sugerujące nam „opcję niemiecką”. Fascynację niemieckością.
- To mi przypomina rok 1970. Właśnie wtedy zastosowano niemiecki straszak. Gdy stoczniowcy zaprotestowali przeciw podwyżkom cen żywności, władza ludowa skierowała do Gdańska wojsko. Żołnierze usłyszeli, że to ci, których nie wysiedlono w 1945 roku buntują się przeciw polskiej władzy. Podnoszą głowy i wspierani przez Bundeswehrę oraz odwetowców z Bonn próbują opanować Gdańsk, a w konsekwencji polskie ziemie zachodnie. Zarzuty dotyczące „opcji niemieckiej”, które stawia się dziś gdańszczanom, są tak samo prawdziwe, jak tamte z roku 1970.

Skąd się biorą te insynuacje?
- Niektórzy ludzie muszą sobie znaleźć wroga. Wydaje się im, że na tle tego wroga wypadną lepiej w oczach opinii publicznej. Przypisują więc swoim przeciwnikom politycznym złe intencje, posądzają o zdradę, o działanie z niskich pobudek. To wszystko oczywiście jest nieprawdą.

Parada Niepodległości, którą organizuje od lat Stowarzyszenie SUM, ma demonstrować patriotyzm gdańszczan?
- Tak. To zgromadzenie patriotyczne i radosne! Bardzo się denerwowaliśmy w 2003 roku, organizując paradę po raz pierwszy. Nie było przecież wiadomo, czy się uda. Liczyliśmy na sto - dwieście osób, a przyszło sześć tysięcy! To było niesamowite wzruszenie, wielu miało łzy w oczach.

Parada z roku na rok jest coraz większa.
- 11 Listopada zeszłego roku wzięło w niej udział trzydzieści tysięcy osób. Tę liczbę podała policja, a trzeba pamiętać, że służby porządkowe szacują zawsze bardzo ostrożnie. W jakiejś mierze frekwencja zależy od pogody, a w listopadzie różnie bywa, ale oko Opatrzności spogląda chyba na naszą paradę życzliwie, bo nie było ani wielkiej ulewy ani huraganu.

Bywałam na Paradach Niepodległości i podobało mi się, że zawsze było radośnie i miło. W przeciwieństwie do Warszawy, gdzie - widzieliśmy to w telewizji - noszono paskudne hasła i palono race, a marsze kończyły się awanturami i bijatyką.
- Ważny jest start. My zaczęliśmy z uśmiechem i z założeniem, że nikogo nie wykluczamy! Nawet jeśli mamy zupełnie różne poglądy, to tego dnia ich nie demonstrujemy. Pokazujemy, co nas łączy. A łączy nas Gdańsk i Polska!

Na czele Parady Niepodległości szedł zawsze prezydent Paweł Adamowicz. O ile pamiętam, jego przeciwnicy polityczni też się pojawiali.
- Maszerowali wszyscy, którzy się mieszczą pod biało-czerwoną flagą - radni różnych opcji, posłowie, działacze partyjni, członkowie stowarzyszeń politycznych. Mieli swoje transparenty. Bywali na Paradach Niepodległości przedstawiciele Lepszego Gdańska, Młodych Demokratów, Krytyki Politycznej i innych organizacji. Kilka razy uczestniczył w paradach ówczesny poseł PiS Andrzej Jaworski z grupą przyjaciół. Przyjeżdżali zabytkowymi samochodami. Motoryzacyjnych oldtimerów zawsze zresztą jest sporo, także grup rekonstrukcyjnych, chórów. Zawsze też zjawia się marszałek Piłsudski.

Po raz pierwszy będzie to parada bez prezydenta Adamowicza.
- (westchnienie) No tak… Jego uczestnictwo było bardzo ważne, choć Parada Niepodległości jest przedsięwzięciem organizowanym oddolnie, przez obywateli Gdańska. Konkretnie przez Stowarzyszenie SUM. Wyłamujemy się ze schematu, bo uroczystości patriotyczne, na przykład z okazji 11 Listopada czy 3 Maja organizują na ogół władze państwowe lub samorządowe.

A wojewodowie przychodzą na paradę?
- Czasem tak, czasem nie… Nie chciałbym nikogo wskazywać palcem. Nieobecność jest łatwa do wytłumaczenia, bo jako reprezentanci władzy państwowej mogli uczestniczyć w innych uroczystościach. Gdy organizowaliśmy pierwsze parady mogły się wśród urzędników państwowych rzeczywiście pojawić obawy: co to właściwie za marsz i co to za SUM? Rządził wtedy Sojusz Lewicy Demokratycznej i w istocie pewna rezerwa była widoczna: czy to uroczystości państwowe, czy obywatelskie? Natomiast wielką zasługą prezydenta Adamowicza było to, że tę obywatelską aktywność przyjął za dobrą monetę. Zaufał nam i wspomagał parady organizacyjnie.

A jaka jest pomoc finansowa miasta?
- Miasto przyznaje na ten cel Stowarzyszeniu SUM środki w formie grantu. W tym roku jest to kwota 85 tys. zł (o 10 tys. mniejsza niż rok temu, ze względu na obchodzoną wówczas 100. rocznicę Odzyskania Niepodległości). Do tego SUM zawsze dokłada wkład własny, a więc to, co wcześniej zbierze od sponsorów czy ze składek członkowskich. Jest to przeciętnie 5-10 tys. Środki te wydajemy przede wszystkim na nagłośnienie, wynajem agregatów, podestów, pojazdów, wynagrodzenie personelu technicznego, honoraria aktorów, zespołów muzycznych, elementy scenografii, zwrot kosztów za dojazdy, wydruk śpiewników itp. Wiele rzeczy staramy się robić za darmo lub po kosztach. Np. tak wspaniałe upominki jak szaliki biało-czerwone robią ręcznie Seniorki z Klubu Motława. Robią oczywiście bezpłatnie, ale my dostarczamy im włóczkę, którą należy przecież kupić. Koszty są nieuniknioną częścią każdego działania.

Mam wrażenie, że Parady Niepodległości rozpropagowały modę na wywieszanie flag narodowych.
- W trakcie Parad Niepodległości rozdajemy setki flag i emblematów. Robi to też Urząd Miejski. W tym roku będzie ich około tysiąca. Ważne jest też, że na głównych gdańskich skrzyżowaniach pojawiły się maszty flagowe. W zeszłym roku dzięki naszym podszeptom i działaniom prezydenta Adamowicza udało się też ustawić maszt z biało-czerwoną flagą na Górze Gradowej. Flaga powiewa na wietrze i symbolicznie bierze Gdańsk w posiadanie. Pięknie wygląda.

Mówi się nieraz, że potrzebne jest przedefiniowanie pojęcia patriotyzmu, bo nie musimy już na szczęście walczyć z bronią w ręku i przelewać krwi za ojczyznę.
- Dla mnie patriotyzm jest gotowością do przedłożenia dobra wspólnego nad własny interes. Można to dobro rozumieć przez wiele działań, kiedy interes wspólnoty mamy na pierwszym planie: choćby gdy idzie o udział w wyborach, działalność społeczną, ale także zwykłe przestrzeganie zasad zamiast ich nadużywania.

Jako gdańszczanie, jako Pomorzanie dobrze wypadamy. Frekwencja wyborcza jest na ogół większa niż gdzie indziej.

- W ostatnich wyborach parlamentarnych w Gdańsku wyniosła 72,5 procent. Brawo my!

Rozumiem, że nie do wszystkiego należy podchodzić śmiertelnie poważnie, ale nie podoba mi się wygłup jednej z posłanek PO, która pod pomnikiem Powstania Warszawskiego stanęła z hasłem: „bób - hummus - włoszczyzna”.
- To było niewłaściwe. Tego typu działania rozbijają wspólnoty, zamiast je budować.

A czym jest patriotyzm w zjednoczonej Europie?
- Patriotyzm może być manifestowany na różne sposoby. Czuję się patriotą lokalnym i zależy mi, by Gdańsk rozwijał się, stawał się coraz bardziej podziwiany, coraz ważniejszy, ale to oczywiście nie oznacza, że mam coś przeciw innym miastom. Czuję entuzjazm, gdy widzę, jak pięknieje Gdynia, Tczew, Warszawa… Bardzo mi zależy, by rozkwitała, bogaciła się i była szanowana w świecie Polska. Wiem też, że tym nasz kraj będzie lepszym miejscem do życia, im dostatniejsza będzie Unia Europejska. W takiej Europie i takiej Polsce będzie się nam żyć lepiej i bezpieczniej, a Gdańsk będzie miał większe możliwości rozwoju. O to przecież chodzi. Do zobaczenia 11 Listopada na Paradzie Niepodległości!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy gdańszczanie są polskimi patriotami? ROZMOWA z Lechem Parellem ze Stowarzyszenia SUM - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto