Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Elektrownia jądrowa na Pomorzu zmieni wiele, ale turyści stąd nie znikną. Jaki może być bilans zysków i strat?

Robert Gębuś
Robert Gębuś
Polska „atomówka” powstanie w gminie Choczewo, kilkaset metrów od brzegu morza
Polska „atomówka” powstanie w gminie Choczewo, kilkaset metrów od brzegu morza fot. Janusz Częstkowski
Elektrownia jądrowa ma powstać około 2037 roku w gminie Choczewo, 300 metrów od morza. Wybuduje ją amerykańska firma Westinghouse. Zajmie ok. 688 ha i zmieni na zawsze krajobraz opartej na turystyce gminy. Czasu do realizacji inwestycji jest niby sporo, ale branża turystyczna i lokalne samorządy już analizują przyszły bilans zysków i strat.

Elektrownia jądrowa w pobliżu morza przyciągnie czy wystraszy turystów?

13 kwietnia spółka Polskie Elektrownie Jądrowe złożyła w Ministerstwie Klimatu i Środowiska wniosek o wydanie decyzji zasadniczej dla pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Kiedy dokument zostanie wydany, otworzy drogę do uzyskania m.in. decyzji lokalizacyjnej, a następnie pozwolenia na budowę.

Elektrownia jądrowa w pobliżu morza to na świecie żaden wyjątek. Z morza najprościej pobrać wodę do chłodzenia reaktorów, dlatego kopuły budynku siłowni podobnych do tej, którą prawdopodobnie w 2037 roku będą oglądali mieszkańcy i turyści z plaży w Lubiatowie, nie są nowością nad brzegami wielu mórz w różnych częsciach globu. Bywalcy wybrzeża Costa Dorada w Hiszpanii zdążyli się do takiego widoku przyzwyczaić, a fotografie zatłoczonej plaży ’Almadrava pokazują, że atomowe sąsiedztwo im nie przeszkadza. I chociaż nie widać na nich tych, którzy z powodu elektrowni wybrali inne miejsce na urlop, to z pewnością trudno uznać, że turyści uciekli - co najwyżej jedni zastąpili innych.

Nie dymią, nie hałasują, ale mimo to obaw przed tą inwestycją w Polsce nie brakuje. Bo chodzi nie tylko o to, co się stanie z turystyką po jej wybudowaniu, ale co będzie działo się z branżą podczas trwania budowy.

- Gmina Choczewo to nie Hiszpania. Tu nie przyjeżdżają ludzie dla ciepłego morza, tylko dla widoków, spacerów i spokoju, a to możemy stracić - ostrzegają przeciwnicy lokalizacji elektrowni obawiający się także, że ciepła woda zrzucona do Bałtyku po schłodzeniu reaktora spowoduje zakwit sinic.

Przedstawiciele spółki zapewniają, że zagrożenie jest minimalne.

Na głosy sceptyków, którzy wśród wielu potencjalnych zagrożeń, widzą choćby możliwy nadmierny wykwit sinic w pasie przybrzeżnym Bałtyku, odpowiadają przedstawiciele spółki Polska Energetyka Jądrowa. Zapewniają, że tę kwestię zbadali niezależni eksperci na potrzeby raportu środowiskowego dla Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

- Wieloletnie badania, analizy i modelowania przeprowadzone na potrzeby opracowania raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko, który spółka PEJ złożyła do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, wskazują że ryzyko pojawienia się zakwitu sinic jest bardzo niskie i ma charakter pomijalny - mówi Joanna Szostek ze spółki PEJ.

Gorącą dyskusję najlepiej studzą opinie mieszkańców i samorządowców, którzy mieli okazję zobaczyć, jak to wygląda w innych krajach. Wśród nich wójt gminy Choczewo, do którego dodzwoniliśmy się akurat wtedy, kiedy w Łebie wchodził na uroczystość wręczenia turystycznych „Oskarów” dla gmin.

- Byłem chyba w 10 lokalizacjach elektrowni atomowych nadmorskich i wszędzie ta turystyka spokojnie się rozwija, nie ma żadnego problemu - mówi Wiesław Gębka, wójt gminy Choczewo. - Rozmawiałem tam z miejscowymi, którzy żyją tam z turystyki. Twierdzili, że liczba turystów nie spadła. Nasza gmina zmieni się na turystyczno-przemysłową, ale jestem głęboko przekonany, że wszystko się ułoży. Musimy jednak walczyć, byśmy to my jako gmina czerpali korzyści z tego, że przyjadą tu ludzie, przybędzie miejsc pracy.

Elektrownię jądrową w Lubiatowie od Bałtyku oddzieli ok. 300-metrowy pas lasu, którego pod inwestycję zostanie wycięte ok. 600 ha. Dlaczego elektrownia ma stanąć akurat tam?

- Jest to teren niezabudowany, oddalony od najbliższych osiedli mieszkalnych o ponad kilometr, a więc budowa elektrowni nie będzie wiązać się z koniecznością wysiedleń - wyjaśnia Joanna Szostek, ze spółki Polskie Elektrownie Jądrowe.

Dla tych, którzy na budowie elektrowni stracą, ma zadziałać system rekompensat i odszkodowań. Nie wszystkich to uspokaja. Obaw nie brakuje szczególnie tych mieszkańców, którzy prowadzą interesy w bezpośredniej bliskości inwestycji.

- Zniszczą nasze plaże, drogi, infrastrukturę. Na okres budowy turystyka tutaj zniknie. Mam ośrodek wczasowy i będę musiała zamknąć firmę - uważa właścicielka pensjonatu z gminy Choczewo.

Natomiast sołtys Choczewa uważa, że przeciwnicy tej inwestycji boją się, bo nie widzieli jak to działa w innych krajach.

- Po jednej stronie ulicy jest elektrownia jądrowa, a po drugiej mieszkają ludzie i nikomu tam to nie przeszkadza - kwituje Ignacy Goyke.

Trzy bloki jądrowe staną na betonowej wyspie o wysokości 10 metrów i będą miały wysokość ok. 90 metrów, bez dominujących krajobraz wielkich kominów. To ważne, bo niemal z każdego zdjęcia poglądowego straszyły wysokie na 200 m. chłodnie kominowe.

Budowa każdego z trzech bloków elektrowni potrwa 10 lat, ale będą stawiane rok do roku. Na zalesiony teren wjedzie ciężki sprzęt, przy budowie będzie pracowało ok. 8 tys. osób. Spółka PEJ zapewnia, że zrobi wszystko, żeby ograniczyć uciążliwości, ale te będą nieuniknione. Prace budowlane obejmą tereny czterech wejść na plaże, które zostaną czasowo zamknięte. Później zostaną wybudowane nowe wejścia, a sama plaża podczas eksploatacji elektrowni będzie dostępna.

-Nie przewiduje się wpływu na najbliższe kąpielisko strzeżone oraz plażę publiczną w Lubiatowie znajdującą się w odległości ok. 700 m od granic obszaru realizacji przedsięwzięcia - zaznacza Joanna Szostek, która nie ukrywa, że inwestycja zmieni dotychczasową mapę turystycznych szlaków w okolicy budowy elektrowni. - Prace budowlane będą mieć także wpływ na takie formy aktywności, jak wędrówki piesze, plażowanie, jazda na rowerze i jazda konna, w tym na istniejące szlaki turystyczne - mówi. - Dlatego też docelowy ich przebieg będzie musiał być dostosowany do nowego zagospodarowania terenu, podobnie jak dostęp do morza, poprzez zaprojektowanie nowych wejść na plażę oraz infrastruktury zastępczej.

- Trudno jest mi wyrażać opinię, kiedy nie wiadomo, jak to wszystko będzie wyglądało - mówi Przewodniczący Pomorskiej Komisji Krajoznawczej PTTK. - Jednak nie boję się elektrowni atomowej. Jest mniej szkodliwa, niż te wszystkie elektrownie węglowe i kopciuchy. Turystyka może ucierpieć o tyle, że w okolicach infrastruktury krytycznej pojawią się ograniczenia. Natomiast wszyscy powinniśmy się przyzwyczaić do tego, że pierwotny krajobraz nam się zmienia. Zaburzają go też elektrownie wiatrowe czy linie energetyczne. Myślę, że elektrownia jądrowa to najmniejsze zło, a gmina zyska ekonomicznie.

Spółka PEJ wskazuje też, że podobne inwestycje w innych krajach wykreowały inny model turysty - takiego, który chce obejrzeć elektrownię. Tak jest m.in. w czeskim Temelinie, gdzie przy elektrowni powstało muzeum atomu. W Lubiatowie sporą atrakcją ma szansę stać się konstrukcja morska o długości 1100 metrów. Będzie służyła do rozładunku elementów elektrowni, które przypłyną drogą morską, a kiedy nie będzie wykorzystywana dla potrzeb inwestycji, posłuży turystom jako najdłuższe molo w Polsce. Zdetronizuje nawet molo sopockie.

Jednak bez względu na to, czy „atomowy turysta” ruszy tłumnie do Lubiatowa czy nie, to ludzi w gminie przybędzie. Ok. 8 tys. osób będzie budowało tę inwestycję, a później ok. 800 osób znajdzie tam zatrudnienie. To oznacza nowego klienta dla miejscowego biznesu, także turystycznego. Samorządowcy Łeby podkreślają, że nawet jeśli wczasowicz nie rozstawi parawanu na plaży w Lubiatowie, to będzie mógł to zrobić np. w Łebie, którą z Choczewem i Lęborkiem połączy zmodernizowana w ramach budowy elektrowni linia kolejowa. Trasa kolei biegłaby też przez Stilo, Sasino, Sarbsk, Łebieniec i zostałaby połączona z linią kolejową 229 w Steknicy.

Region zyska w ten sposób nie tylko komunikację z elektrownią jądrową ale z atrakcyjnymi miejscowościami turystycznymi znajdującymi się po drodze a sezonowe dziś połączenia z Łebą stałby się całoroczne. To potencjalna trasa, która mogliby poruszać się turyści i pracownicy elektrowni, poszukujący wypoczynku nad morzem z dala od widocznej z plaży siłowni.

-Jednych pewnie widmo elektrowni atomowej przeraża i możemy stracić turystów, ale ja myślę inaczej. Uważam, że nie zabraknie ludzi, którzy będą przyjeżdżali obejrzeć pierwszą w Polsce elektrownię jądrową. Do tego, jeśli kolej zostanie zmodernizowana, powstanie infrastruktura towarzysząca i połączenie z Lubiatowa do Łeby to w Łebie tych turystów przybędzie - uważa Mirosław Tandek, przewodniczący rady powiatu w Lęborku, mieszkaniec Łeby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto