fot. Tomasz Bołt
W środę obchodziliśmy okrągłą datę – 100 dni do Euro. Jesteśmy na ostatniej prostej. 8 czerwca nie będzie już odwrotu. Zegar tyka, czas upływa, a my czekamy…
Czekamy z nadzieją, że się uda. Że oto będziemy świadkami imprezy najwyższej rangi u nas, w Polsce! Brzmi dumnie, prawda? Przyznam się, że sam byłem sceptykiem czy zdążymy ze wszystkim na czas.
Przede wszystkim nie mogłem uwierzyć, iż święto piłkarskie odbędzie się w moim kraju. Po niedowierzaniu przyszła obawa, która potem zamieniła się w nadzieję. Nadzieja z kolei dziś przybrała formę wyczekiwania. Dziś można by rzecz, że i Polak potrafi. Coś co kiedyś było dla wielu z nas marzeniem, teraz stanie się faktem.
Od nas Polaków zależy jednak jak Euro będziemy wspominać. Bo przecież mistrzostwa to nie tylko piękne spektakle, dramaturgia, radość jednych i smutek drugich. To nie tylko stadiony zapełnione fanami z różnych stron Europy. To przede wszystkim wielkie przedsięwzięcie. Nie zmarnujmy tego. Pokażmy się światu z jak najlepszej strony. Nie zapominajmy, że „jak nas widzą, tak nas piszą”. Zadbajmy o kibiców i turystów. To od nich zależy czy i w ogóle kiedykolwiek wrócą do Polski.
Oglądając środowy mecz Polaków z Portugalią byłem bardzo zniesmaczony atmosferą na trybunach. Gramy pierwszy mecz na Narodowym Stadionie, który jest ważnym sprawdzianem kadry przed Euro 2012. Tymczasem na trybunach panuje klimat bardziej znany z innych aren niż ze spotkań piłkarskich. Brakowało żywiołowego, głośnego dopingu, który niósłby podopiecznych Franciszka Smudy. Większość kibiców klubowych „olewa” Euro. Mało który utożsamia się z „kadrą PZPN-u”. Przyczyn jest wiele: działania rządu, nagonka medialna na kibiców, wysokie ceny biletów na mecze reprezentacji, obostrzenia czy usilne staranie się zmiany stadionu w teatr.
Nie tędy droga! W środę, co prawda słychać było śpiewy, ale bardziej przypominało to spontaniczne podrygi grupy osób niż zorganizowany doping. Tęsknimy za czasami kiedy po stadionie niosło się gromkie: „Polska biało-czerwoni” czy „Mazurek Dąbrowskiego”. Czy na Euro będzie podobnie?
Zresztą na jakość dopingu narzekali wszyscy. Także sami piłkarze. A nic tak nie działa na zawodników jak wsparcie z trybun. Bez niego gra się inaczej.
Wielu zagorzałych fanów odstraszają ceny biletów i sposób ich dystrybucji. Promuje się kibiców zamożniejszych. O „grubszym” portfelu. Poza tym od kiedy za oglądanie meczów reprezentacji trzeba płacić?
Czy aby polska drużyna narodowa to nie jest dobro narodowe, co wiąże się z OGÓLNODOSTĘPNOŚCIĄ?
Tymczasem jakiś czas temu Polski Związek Piłki Nożnej stworzył Klub Kibica Reprezentacji Polski. I uwaga: członkostwo w nim wiąże się z opłatą! Podwójnie płacić za mecz reprezentacji? Co ciekawsze członkostwo w owym klubie nie jest równoznaczne z otrzymaniem biletu na Euro 2012. Zadecyduje przypadek, ślepy los. Zasada losowania. PZPN „pokpił” z kibiców nie po raz pierwszy. Klub Kibica Reprezentacji miał otrzymać połowę biletów przyznane przez UEFA dla poszczególnych federacji. Zamiast 50% jest 32%. Duża różnica prawda?
Miejmy nadzieję, że wraz z pierwszym gwizdkiem na Euro trybuny wspomogą polskich piłkarzy…
FELIETONY i KOMENTARZE:
- Dajcie spokój gdyńskim cheerleaderkom
- FELIETON: Wróg publiczny numer jeden?
- Tristar dla niemądrych kierowców?
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?