Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdański sąd odrzucił zażalenie prokuratury na zwrot sprawy Karnowskiego

Tomasz Słomczyński Kamila Grzenkowska
Jacek Karnowski w najbliższym czasie nie zasiądzie na ławie oskarżonych, nie rozpocznie się proces w tzw. aferze sopockiej. Już po raz drugi sąd zadecydował, że w przygotowanym przez prokuratorów akcie oskarżenia są braki i musi on zostać uzupełniony.

We wtorek Sąd Okręgowy w Gdańsku podtrzymał wcześniejszą decyzję Sądu Rejonowego w Sopocie o tym, że przygotowany przez prokuratorów akt oskarżenia wymaga uzupełnień. W lipcu, kiedy sopocki sąd tak postanowił, prokuratorzy złożyli zażalenie - twierdzą, że akt oskarżenia jest przygotowany bez zarzutu.
Zażalenie zostało oddalone. Po wczorajszej decyzji sądu prokuratorzy nieodwołalnie muszą uzupełnić akt oskarżenia. Chodzi m.in. o dodatkowe opinie biegłych w sprawie nagrania rozmowy prezydenta Jacka Karnowskiego z sopockim biznesmenem Sławomirem Julkem.

To kluczowy dowód, który ma świadczyć o winie prezydenta kurortu. Od publikacji stenogramu tej rozmowy rozpoczęła się medialna wrzawa, która wkrótce została nazwana aferą sopocką.

Zdaniem sopockiego biznesmena Sławomira Julkego, podczas tej rozmowy prezydent Karnowski zażądał od niego dwóch mieszkań w zamian za "pomoc" w załatwieniu formalności związanych z rozbudową sopockiej kamienicy. Sam Jacek Karnowski od początku zaprzecza, by jakakolwiek korupcyjna propozycja padła. To jednak tylko jeden z zarzutów, które formułują śledczy - jest ich w sumie sześć, z czego pięć dotyczy zachowań korupcyjnych urzędującego prezydenta Sopotu. Chodzi m.in. o kontakty prezydenta z lokalnym dilerem samochodów, w wyniku których Jacek Karnowski miał osiągać korzyści majątkowe. Poza tym śledczy wskazują na nieprawidłowości w samym magistracie. Oprócz prezydenta, zdaniem prokuratorów, na ławie oskarżonych powinni zasiąść biznesmen handlujący samochodami, sekretarz miasta oraz kierowca.

Jednak najpoważniejszym zarzutem pozostaje "korupcyjna propozycja", która miała zostać złożona przez Karnowskiego.
Sławomir Julke przekazał do prokuratury nagranie z rozmowy z Karnowskim. Ma to być koronny dowód w sprawie. Tylko że nagranie to jest słabej jakości kopią, nigdy nie odnalazł się dyktafon, na którym zostało ono sporządzone. Sławomir Julke twierdzi, że urządzenie zostało zniszczone.
Sąd wydał prokuratorom zalecenia, w których określił, co jest do uzupełnienia.

- W miarę możliwości wszystkie zalecenia zostaną zrealizowane - powiedział Zbigniew Niemczyk, zastępca szefa Prokuratury Apelacyjnej. - Nagranie rozmowy Jacka Karnowskiego i Sławomira Julkego musi zostać przebadane przez biegłych z Instytutu Ekspertyz im. Jana Sehna z Krakowa.
Jak długo to może potrwać? Nie wiadomo. Instytut ten aktualnie zajmuje się badaniem dowodów w sprawie katastrofy smoleńskiej, więc raczej nie można liczyć na szybkie uzyskanie potrzebnej opinii.

Dzisiejszą decyzję sądu komentują lokalni politycy PiS - w kontekście ostatnich deklaracji płynących z Platformy. W piątek Sławomir Nowak zapowiedział poparcie PO dla Jacka Karnowskiego, w poniedziałek swoje poparcie wyrazili sopoccy działacze tej partii.

- W naszym kraju dziwne rzeczy się dzieją. Jest dziwna korelacja tych przypadków - najpierw Sławomir Nowak deklaruje poparcie PO dla Karnowskiego, kilka dni później sopockie koło PO popiera go na prezydenta Sopotu w najbliższych wyborach, a dzień później - taka decyzja sądu... - mówi Andrzej Kałużny z sopockiego PiS. - Nie chcę oskarżać, ale nie wiem, czy z sądu wyciekły wcześniej informacje o wtorkowej decyzji dotyczącej tak zwanej afery sopockiej...
Na zorganizowanej po południu w Sopocie konferencji prasowej prezydent Jacek Karnowski nie krył zadowolenia z orzeczenia sądu.

- Trzeba jasno powiedzieć, że nie ma w tej chwili aktu oskarżenia. Prokuratura powinna się teraz przyjrzeć roli Sławomira Julkego w tej sprawie i jego próbie prowokacji wobec polityków Platformy Obywatelskiej. Mam nadzieję, że prokuratura przyjrzy się taśmom, które dostarczył jednemu z gdańskich dziennikarzy. Po co ktoś niszczy główny dowód w sprawie? Dla mnie był to prawzór afery hazardowej. Wiem także z akt sprawy, że zanim Julke ujawnił nagranie, w związku z moją osobą była prowadzona przez jedną ze służb akcja o kryptonimie "Mewa".
Prezydent Jacek Karnowski powtarzał wielokrotnie, że czuje się w tej sprawie ofiarą działań służb specjalnych. Według niego, działały one na polityczne zamówienie.
- Chcę sprawiedliwości i żeby ten koszmar już się skończył. Wierzę, że jestem niewinny. Robiłem wszystko uczciwie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto