Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdyńska Arka postawiła się Treflowi Sopot w derbach Trójmiasta. Teraz w zespole jest dwóch ofensywnych graczy

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Wideo
od 16 lat
Koszykarze Krajowej Grupy Spożywczej Arki Gdynia byli skazywani na pożarcie w derbach Trójmiasta z Treflem Sopot. Tymczasem zespół trenera Wojciecha Bychawskiego grał zadziornie i przez ponad trzy kwarty wynik był sprawą otwartą. Świetny debiut zaliczył nowy zawodnik żółto-niebieskich Bryce Alford.

42 derby Trójmiasta w koszykówce z perspektywy Arki Gdynia

Młodość i nieprzewidywalność to były jedne z głównych atutów gdyńskiej drużyny w spotkaniu ligowym z dużo lepszym Treflem Sopot. Długimi momentami szybka koszykówka i nieustępliwość przynosiły Arce dobre efekty. Przede wszystkim zawodnicy trenera Wojciecha Bychawskiego świetnie otworzyli derby Trójmiasta, wychodząc na prowadzenie 18:9 w pierwszej kwarcie.

- Myślę, że pierwsze dwie i pół kwarty graliśmy całkiem nieźle. Trefl postawił, jak zawsze w derbach, mocne warunki. I tutaj była gra na przetrwanie. Mamy, niestety, mniej doświadczenia od Trefla. Sopocianie mają dosyć mocny, fizyczny skład. Było to widać w połowie trzeciej kwarty i ostatniej kwarcie, gdzie każdy nasz błąd na pick'n'rollu czy pod koszem rywale wykorzystywali. Widać duże doświadczenie. Ta drużyna jest budowana na wyższe cele, niż tylko na play-offy. A my postawiliśmy się, przez dwie-trzy kwarty, jak to bywa też w innych meczach. Z tego trzeba wyciągać wnioski i mieć nadzieję, że zachowamy tę fizyczność i będziemy grać troszkę lepiej, w ataku bardziej dzielić się piłką, mniej popełniać błędów w obronie. To nam powinno przynosić w niedalekiej przyszłości zwycięstwa - mówi Adam Hrycaniuk, legenda gdyńskiej drużyny, dla którego były to już 28 derby Trójmiasta w koszykówce.

Tej nadziei KGS Arka Gdynia może upatrywać także w pojawieniu się Amerykanina Bryce'a Alforda. 28-letni rzucający obrońca zdobył w czwartkowych derbach Trójmiasta 26 punktów, z czego trafił pięć razy zza łuku. Dużo pracował tego wieczoru Andrzej Pluta junior, który boleśnie przekonał się o fizycznej przewadze Trefla, w czwartej kwarcie zderzając się z rywalem. Młody rozgrywający skupił się na kreowaniu gry, więc zaliczył tylko 5 punktów.

- Żal mi go, bo pracował i zależało mu bardzo na tym meczu. Oczywiście nie rozliczamy tego jednym meczem. Natomiast wiem, ile chłopak serca wkłada i ile kosztuje go to emocji. To też pokazuje, ile jeszcze potrzebuje, aby być na wysokim, równym poziomie. Doszedł teraz Alford i te role też muszą się podzielić. Jesteśmy po trzech treningach z Bryce'm. Nie będzie to tak, że ten, kto weźmie piłkę, to rzuci do kosza. Na to też potrzeba czasu. Jeśli chodzi o atak, to do tej pory była to praktycznie drużyna Andrzeja Pluty. Dołączył drugi ofensywny gracz i oni muszą tą piłką się podzielić. Musimy to przygotować - mówi trener Wojciech Bychawski.

- Alford przyjechał kilka dni temu. Widać, że indywidualnie jest wybitnym zawodnikiem, ale my też musimy się przyzwyczaić do grania z nim. Myślę, że jest bardzo duża wartością dodaną do naszej drużyny. Musimy jeszcze popracować nad elementami taktycznymi i na pewno nam pomoże - dodaje doświadczony środkowy Adam Hrycaniuk.

Sytuacja KGS-u Arki Gdynia w tabeli Orlen Basket Ligi nie jest godna pozazdroszczenia. Ma bilans 2-7. Dokładnie taki, jak borykający się z dużymi problemami finansowymi Enea Stemlet Zastal Zielona Góra. To rywal, którego żółto-niebiescy podejmą w czwartek, 30 listopada o godz. 17.30.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto