Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Tusk i inni - Wielka litera "P"

Barbara Szczepuła
W sierpniu 1941 roku Józef Tuska przewieziono z obozu w Stutthofie do Gdańska. Nie do domu jednak, ale do siedziby Gestapo. Tam mierzono mu czaszkę, robiono zdjęcia i w końcu wręczono do podpisu nakaz aresztowania tak ...

W sierpniu 1941 roku Józef Tuska przewieziono z obozu w Stutthofie do Gdańska. Nie do domu jednak, ale do siedziby Gestapo. Tam mierzono mu czaszkę, robiono zdjęcia i w końcu wręczono do podpisu nakaz aresztowania tak zwany Schutzhaftbefehl. Jako powód aresztowania podano: Fanatischer Pole gefahrdet die Sicherheit des deutschen Staates (polski fanatyk - zagraża bezpieczeństwu Rzeszy). Wsadzony został z czterema innymi do pociągu. Trafił do obozu Neuengamme na obrzeżach Hamburga.

"W obozie przebywało 106 tysięcy więźniów ze wszystkich krajów Europy, w tym 17 tysięcy Polaków. Około 55 tysięcy, w tym 7,5 tysiąca Polaków, straciło życie na skutek nieludzkich warunków bytowania, nędznego odżywiania, wyniszczenia niewolniczą pracą, masowych egzekucji i zbrodniczo przeprowadzonej ewakuacji?" pisze w książce ?Neuengamme? były więzień tego obozu Bogdan Suchowiak.

O pobycie Józefa Tuska w obozie nie wiemy nic. Niechętnie wracał myślami do tych czasów, nie spisał wspomnień. Jego wnuczki Renata i Sylwia pamiętają tylko, że gdy marudziły przy jedzeniu mówił: - Cieszcie się, że macie taką dobrą zupę. My, w obozie byliśmy ciągle głodni. Sam jadł wolno, dokładnie żując każdy kęs, jakby się nim delektując. Nigdy zresztą nie jadł dużo i do końca życia był szczupły.

"Większość Polaków otrzymywała przydział do pracy w Kommando Elbe, była to ośmiusetosobowa grupa ludzi budująca drogę od Łaby do nowej cegielni. Kommando to nazywano "Kommandem Wniebowstąpienia" lub "Kommandem Śmierci", bowiem praca tam była rzeczywiście makabryczna - pisze Suchowiak. - Z łopatą w ręku lub popychając taczkę pełną błota lub piasku, więźniowie z przemoczonymi nogami, dygocąc z zimna musieli pracować od świtu do zmroku popędzani kijami przez kapo lub esesmanów. Drugim dużym oddziałem roboczym było tzw. Kommando Klinkewerk. Produkowano tam cegłę do budowy nowej cegielni. Więźniowie byli tu zatrudniani głównie przy kopaniu gliny".

Suchowiak ocenia, że ta praca była nieco lżejsza, choć kary takie same. Dwadzieścia pięć uderzeń bykowcem na przykład, skóra pękała, lała się krew, a potem powstawały ropnie. Albo wieszanie na belce za wykręcone do tyłu ręce. Ludzie płakali z bólu. Mdleli.

*

Józef Tusk zwolniony został z obozu Neuengamme 26 sierpnia 1942 roku.
Jego wnuczka Sylwia Pietrzykowska, która odziedziczyła mieszkanie po dziadkach, właśnie to w Sopocie, na poddaszu starej kamienicy, znalazła wśród papierów dziadka dokument z 14 sierpnia 1945 roku wydany przez Związek Polaków na Miasto i Obwód Neustadt, po polsku i po angielsku. Czytamy tam: "Stwierdza się na podstawie przeprowadzonego postępowania dowodowego, że Tusk Józef, urzędnik kolejowy przebywał od 1.09.1939 do 26.08.1942 w niemieckich obozach koncentracyjnych, ostatnio w Neuengamme".

Ktoś z rodziny miał zdjęcie Józefa Tuska z obozu w Neuengamme: stoi chudy, z łopatą. Wszyscy tę fotografię pamiętają, ale teraz nie można jej znaleźć.

Rajmund Tusk, syn Józefa mówi, że w zwolnieniu z obozu pomógł prawdopodobnie właściciel fabryki, Schatz, u którego zatrudniona była mama. Ojciec po powrocie z obozu pracował właśnie w jego fabryce w Sopocie. Chyba jako palacz. Do ubrania roboczego miał przyszytą wielką literę ?P?. Stale musiał meldować się w policji, której siedziba znajdowała się przy ulicy noszącej dziś imię Artura Grottgera. Rajmund pamięta wydarzenie, o którym szeroko opowiadano w domu. Ojciec poszedł zameldować się, a w tym czasie kocioł w fabryce zaczął ?strzelać?, sytuacja stała się niebezpieczna, groził wybuch i Schatz kazał mamie biec po ojca. Mama wpadła do siedziby policji krzycząc: - Józef - Kessel! Józef - kocioł!
- Mleko ci się przypaliło kobieto? ? zdumieli się policjanci, a pod mamą ugięły się nogi.
Pan Rajmund pokazuje mi swoją kartkę odzieżową z 1943 roku. "Spinnftoffkarte fuer Polen". I jeszcze odciśnięta litera "P" żeby każdy wiedział, z kim ma do czynienia. Siedmioletni wówczas Rajmund zaczął chodzić do szkoły. Niemieckiej oczywiście, bo innej nie było. Koledzy wyśmiewali się z niego, bo był Polakiem.

*

A co stało się z więźniami obozu w Neuengamme pod koniec wojny?
Pod koniec kwietnia 1945 roku załadowano ich na statki "Thielbek" (2600 więźniów) i "Cap Arcona" (4600 więźniów). Wywieziono na zatokę Lubecką, gdzie statki stanęły na kotwicy. Obok stał pasażerski statek "Deutschland".

"Nagle nadleciały brytyjskie samoloty i otworzyły ogień z karabinów maszynowych - pisze Bogdan Suchowiak, były więzień tego obozu. - Zaczyna się panika. Jeden z samolotów odpala rakietę, która przebiją burtę. "Thielbek" nabiera wody. O miejsca przy włazach toczą się walki. Na pokładzie zaczyna palić się wełna drzewna, na której koczowała straż piechoty. Wydostający się z luków więźniowie albo z miejsca skaczą do wody i w większości giną, albo bezcelowo biegają po pokładzie. Statek nabiera przechyłu. Samoloty atakują też stojącą nieopodal "Cap Arconę". A także wielki statek pasażerski "Deutschland".

Autorowi wspomnień i jego kilku kolegom udało się dopłynąć do brzegu. Wpadli w ręce żołnierzy Kriegsmarine, wieczorem załadowano ich na ciężarówki. Byli przekonani, że wiozą ich na rozstrzelanie.

- W pewnej chwili samochody stanęły i ktoś z zewnątrz otworzył drzwi ciężarówki. Nie wierzyłem własnym oczom - pisze Suchowiak. - W grupie żołnierzy niemieckich, otaczających majora piechoty, czystego i wygolonego, lecz uderzająco bladego, stał w samym środku kapitan Royal Artillery z fajką w zębach. Popatrzył na gołych, osłoniętych tylko kawałkami żaglowego płótna więźniów i zapytał z pewnym niesmakiem:

- Who are these men?

Na co w poprawnej angielszczyźnie otrzymał wyjaśnienie majora?.
Więźniowie na ciężarówce zaśpiewali mu: "Jeszcze Polska nie zginęła".
Spośród około siedmiuset polskich więźniów zaokrętowanych na "Thielbeku", doliczono się w następnych dniach tylko dwudziestu żywych. Na "Cap Arconie" zginęli między innymi znani działacze pomorskiego ruchu oporu: Bogusław Adamczak, Witold Nicki i Stanisław Sułkowski.

*

Wracajmy do Józefa Tuska. 2 sierpnia 1944 roku został wcielony do 328 zapasowego batalionu szkoleniowego grenadierów.
- W 1944 roku Niemcy brali do wojska wszystkich. Pamiętam kolegę bez nogi, którego też powołano - twierdzi Brunon Zwarra. - Innych moich kolegów także: Edmunda Z., Edmunda K., Brunona M., mojego bliskiego przyjaciela Konrada W.
"We wspomnieniach gdańskiego bówki" pisał:

"Dziwne wrażenie robił na mnie widok kolegów ubranych w niemieckie mundury żołnierskie. Spotykałem ich rzadko i jak pamiętam, byli oni wszyscy zwyczajnymi piechurami. (...) Zostali oni do Wehrmachtu wcieleni siłą. (...) Wielu Polaków wcielonych do Wehrmachtu skorzystało z najbliższej okazji, by przejść na stronę wojsk sojuszniczych. Inni nie zgłaszali się w ogóle do wyznaczonych jednostek lub korzystając z urlopów ukrywali się w Borach Tucholskich lub na Kaszubach. Było to bardzo ryzykowne, gdyż raz po raz urządzano w lasach obławy, w których w ostatnim okresie wojny brali udział nawet młodociani członkowie Hitlerjugend. Jednym z nich był znany mi wówczas siedemnastoletni Gerhard A., który chwalił się tym, że miał w ręku karabin i strzelał do bandytów, do Polaków. Na skutek tych obław od 22 czerwca 1943 do 11 listopada 1944 skazano na śmierć, zgodnie z wyrokami sądu garnizonowego w Gdańsku 24 przymusowo wcielonych do Wehrmachtu Polaków".

- Czy zdarzało się, że Polak szedł do niemieckiego wojska na ochotnika? ? pytam pana L., który pochodzi z Czerska i był wcielony do Wehrmachtu.

Następny odcinek "Batalion 328" za tydzień w Rejsach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Józef Tusk i inni - Wielka litera "P" - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto