Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Malbork. Burmistrz szuka ponad 2 mln zł. Rada Miasta nie zgodziła się na podwyżkę podatku od nieruchomości nawet o 33 procent

Anna Szade, Radosław Konczyński
Fot. Radosław Konczyński
9 radnych było "za", 12 przeciw uchwaleniu nowych stawek podatku od nieruchomości w mieście, które miałyby obowiązywać w 2020 roku. Rajcy opozycyjni wobec burmistrza zwracają uwagę, że w niektórych przypadkach podwyżka miałaby wynieść aż 33 procent.

Podwyżka podatku od nieruchomości miała przynieść do budżetu miasta w 2020 roku ponad 2 mln zł. Projekt uchwały w tej sprawie, który trafił na czwartkową sesję Rady Miasta, nie został przyjęty. Przeciwko byli radni Koalicji Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości oraz Naszego Malborka. Nie godzą się na "drenaż kieszeni" mieszkańców.

Chcielibyśmy, żeby burmistrz szukał nie tylko i wyłącznie drenażu kieszeni naszych mieszkańców i przedsiębiorców.

- Jeśli chodzi o KO podjęliśmy decyzję, że radni głosują z własnym sumieniem, natomiast patrzą również, jak został ten projekt przedstawiony. Zdziwienie nasze było duże, jeśli chodzi o dysproporcje poszczególnych działów i wartości stawek – podwyżka od 3,5 do 33 procent. Nie dostaliśmy wyjaśnienia, skąd tak duża dysproporcja. Dostaliśmy tylko informację, że będą to skutki finansowe dla budżetu ponad 2 mln zł. Natomiast chcielibyśmy, żeby burmistrz szukał nie tylko i wyłącznie drenażu kieszeni naszych mieszkańców i przedsiębiorców, ale również konkretnej polityki miasta - mówił radny Jacek Markowski, wiceprzewodniczący Rady Miasta, podczas konferencji prasowej zwołanej w przerwie sesji.

Jego zdaniem, podwyżka powinna być, ale urealniona o wskaźnik inflacji, adekwatna do niej i potrzeb miasta, jak to miało miejsce od kilkunastu lat, aż do 2018 roku.

- W 2018 r. tej podwyżki nie było w ogóle. Zastanawiamy się, dlaczego został opuszczony jeden rok, gdy inflacja wynosiła, jak dobrze pamiętam, 2,1 proc. Był to rok wyborczy i można się domyśleć, dlaczego nie została ona zrobiona, natomiast w tym roku proponuje się mieszkańcom, na których pan burmistrz bardzo mocno się powołuje, podwyżkę nawet 33-procentową w najważniejszych działach, tj. od gruntów, od mieszkań. Bo to, że brakuje w budżecie miasta to jedno, ale można pozyskać środki w inny sposób, ograniczając zbędnie wydawane pieniądze - mówi radny Markowski.

Nie zgadzamy się, by za nieudolne rządy obecnego burmistrza ta odpowiedzialność była zrzucana bezpośrednio na mieszkańców.

Przewodniczący rady Paweł Dziwosz (Nasz Malbork) zdaje sobie sprawę, że był to bardzo ważny projekt uchwały, ale nie mógł zagłosować za nią w proponowanym kształcie.

- Z uwagi na to, że te stawki są po prostu za wysokie. Jeżeli chcemy w Malborku zatrzymać mieszkańców, przyciągać inwestorów i zatrzymywać obecnych, to stawki nie mogą być wyższe niż w Warszawie czy Gdańsku. To jest po prostu nie do przyjęcia. Taki projekt uchwały to jest, w moim odczuciu, zrzucenie odpowiedzialności na radnych za zły stan finansów miasta Malborka. W pierwszej kolejności powinno się szukać oszczędności tam, gdzie to jest możliwe. To nie znaczy, że my nie pochylimy się znowu nad tą uchwałą. To jest pokazanie, że nie zgadzamy się na sięganie do kieszeni mieszkańców i nieszukanie oszczędności w mieście - dopowiada Paweł Dziwosz.

I przypomina, że w tym roku przegłosowane już zostały inne podwyżki - cen biletów Miejskiego Zakładu Komunikacji (obowiązuje) i opłaty śmieciowej (wejdzie w życie z początkiem 2020 r.).

Trzeci członek Prezydium Rady, czyli wiceprzewodniczący Tomasz Klonowski (PiS) w sprawie podatków od nieruchomości wypowiada się w podobnym tonie.
- Ja tylko chciałbym zauważyć, że my, radni PiS, jesteśmy przedstawicielami mieszkańców i nie zgadzamy się, by za nieudolne rządy obecnego burmistrza ta odpowiedzialność była zrzucana bezpośrednio na mieszkańców, by ich kieszenie były drenowane poprzez tego typu uchwały. Nie jesteśmy ani Gdańskiem, ani Warszawą, a proponowane przez burmistrza stawki są właśnie na poziomie tych miast - mówi Tomasz Klonowski.

Co zrobi burmistrz Marek Charzewski wraz z urzędnikami? Pytany przez nas, powstrzymał się od komentarza. Wyjaśnił jedynie, że "będzie ciął wydatki, bo musi znaleźć ponad 2 mln złotych". Gdy radni wrócili po przerwie do sali posiedzeń, powiedział im nieco więcej - że będą cięcia w wydatkach bieżących (tu podał przykłady Wydziału Organizacyjnego Urzędu Miasta oraz Biura Rady).
- Bo inwestycyjnych nie będziemy ruszać - dodał.

Władze miasta tłumaczą, że oszczędności muszą szukać z kilku powodów, a wynika to także z decyzji podejmowanych przez rząd. Według szacunków Związku Miast Polskich, dwie z przedwyborczych obietnic PiS w ramach "Piątki Kaczyńskiego", czyli obniżka podatku dochodowego z 19 do 18 proc. oraz zwolnienie z tego podatku osób do 26 roku życia będą miały konkretne przełożenie na budżety samorządów. W przypadku Malborka jest mowa o "dziurze" wielkości ponad 4,7 mln zł - o tyle ma się zmniejszyć "przydział" z podatku dochodowego wpływającego do miejskiej kasy.

Burmistrz od kilku tygodni alarmuje też, że Malbork otrzymuje niewystarczającą subwencję oświatową, bo nie pokrywa w całości kosztów ostatniej podwyżki przyznanej nauczycielom przez rząd.

CZYTAJ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto