Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Brański specjalnie dla "Dziennika Bałtyckiego": Właściciel powinien uregulować zobowiązania. Podejmę się stawiania Lechii na nogi

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Michał Brański (na zdjęciu) ma pomysł na uratowanie klubu.
Michał Brański (na zdjęciu) ma pomysł na uratowanie klubu. Archiwum prywatne
Michał Brański, milioner i współtwórca portalu Wirtualna Polska, jest bardzo zainteresowany zakupem większościowego pakietu udziałów w Lechii Gdańsk. W rozmowie specjalnie dla "Dziennika Bałtyckiego" mówi o swoich planach wobec biało-zielonych, na jakie warianty jest gotowy i jakie warunki musi spełnić obecny właściciel klubu.

W poprzednim tygodniu spotkał się Pan po raz pierwszy z Adamem Mandziarą. Czy to oznacza jakiś krok do przodu w rozmowach o kupno pakietu większościowego udziałów Lechii?

Trudno powiedzieć. Jesteśmy od dawna w kontakcie. Nie wiem czy osobiste spotkanie posunęło nas dalej, to było bardziej nawiązanie relacji twarzą w twarz. Nie padły żadne kluczowe rzeczy, bo oferty na piśmie są wysyłane różnymi kanałami. To była fajna rozmowa, która podsumowała kilka lat pana Adama w Lechii, ale nie przywiązywałbym do niej wielkiej wagi. Ważniejsze było to drugie spotkanie, u pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz.

Spotkanie z prezydent Gdańska daje podstawy do optymizmu?

W mojej ocenie jest jeden element, który może uratować całą sytuację. Bez rozwiązania tego problemu będzie trudno komukolwiek przejąć klub. Myślę, że obecny właściciel powinien uregulować wszystkie zobowiązania względem pracowników, piłkarzy, itd. W klubie trzeba posprzątać, a po drugiej stronie są ludzie, którzy mają na to środki, a myślę tutaj o rodzinie Wernze. To właśnie rodzina Wernze powinna poczuć się do odpowiedzialności, a taki klub jak Lechia nie powinien dziś stać nad przepaścią. Wierzę, że dałbym radę dojść do porozumienia z gdańskim Ratuszem, Energą czy innymi partnerami biznesowymi. A samo spotkanie z panią prezydent Dulkiewicz oceniam bardzo, ale to bardzo pozytywnie.

Ma Pan już realną wiedzę, ile dziś wynosi całkowite zadłużenie spółki, czyli długi właścicielski plus zaległości z bieżącej działalności wobec piłkarzy, pracowników bądź różnego rodzaju instytucji świadczących usługi?

Mam tę wiedzę z różnych źródeł, ale nie mogę się nią podzielić.

To Pana źródła czy bardziej oficjalne?

To są różne źródła, ale rozbieżność może wynieść 10 procent w jedną albo drugą stronę. Mam pełen obraz i nie chodzi teraz o wymienianie się papierami. Złożyłem Panu Adamowi Mandziarze ofertę i z jego punktu widzenia to pewnie nie jest oferta wybitna i chciałby innej. Ja złożyłem taką, którą uważam za uczciwą. Mówimy o przejęciu klubu, który trzeba budować od nowa w pierwszej lidze o jest skazany na ciężkie wyzwanie powrotu do ekstraklasy. Cierpliwie czekam. Kluczowe będzie podejście właściciela z Niemiec. Takiej legendy, jak Lechia, nie traktuje się w taki sposób. Dla aktualnego właściciela to powinna być teraz sprawa honoru.

Mówi się o 40 milionach złotych długi właścicielskiego plus blisko 20 milionów aktualnych zaległości. To bardzo dużo?

Dług właścicielski nie jest dla mnie żadnym problemem. Chodzi o zaległości w stosunku do wszystkich wierzycieli. Długu właścicielskiego w mojej ocenie nie ma, to jest dług księgowy.

Czyli obecny właściciel musi zlikwidować zadłużenie Lechii, z wyjątkiem właścicielskiego, żeby faktycznie mógł Pan dokonać zakupu udziałów?

Plus minus tak. Jest mały margines, żebyśmy pokryli część długu. To jednak naprawdę mały margines i jest to zawarte w złożonej przeze mnie ofercie.

Jaki jest Pana pomysł na Lechię i jakiej wysokości inwestycja wchodzi w grę?

W pierwszym roku wraz z partnerem chcemy zainwestować sześć, siedem milionów złotych. Do klubu, a nie na zakup akcji czy pokrycie starych zobowiązań. To dodatkowe środki powyżej budżetu z tytułu wpływów od sponsorów i partnerów Lechii.

Szybki awans do PKO Ekstraklasy czy spokojna budowa stabilnego klubu?

Od pierwszego roku walka o powrót do PKO Ekstraklasy i aż do skutku.

Przy tak dużym zadłużeniu Lechii w Gdańsku coraz głośniej słychać, że albo obecny właściciel finansowo uspokoi sytuację albo wkrótce zostanie ogłoszona upadłość spółki. Wkrótce może nie mieć Pan co kupować…

Liczę się z taką ewentualnością. I chętnie podejmę się trudu stawiania Lechii na nogi.

Ludzie w Gdańsku, którym Lechia jest bliska, biorą pod uwagę, że trzeba będzie wszystko zaczynać od początku. W takim projekcie też mógłby Pan uczestniczyć?

Tak, chętnie wezmę w nim udział.

Bardzo poważnie traktuje pan wejście w Lechię?

Zdecydowanie. Gdańsk jest jednym z najfajniejszych miejsc do życia, biznesu i do piłki nożnej.

Do tego dochodzi piękny stadion.

Jest naprawdę piękny, ale ma też swoje mankamenty. Jest trochę za duży i ciężko go tak wypełnić, żeby czuło się siłę kibicowania. Tak, żeby kibice byli dwunastym zawodnikiem. To nie jest łatwy stadion i trzeba będzie się bardzo napracować, żeby przyciągnąć kilkanaście tysięcy widzów. Widziałem nagrania archiwalne, gdy klub przyciągał po kilkanaście tysięcy kibiców. Dopiero przy takim wypełnieniu mam poczucie, że ten stadion ożywa - słychać ten przyjemny pomruk, od którego pojawia się gęsia skórka. Inne opcje? Stadion przy Traugutta? Powiem szczerze, że nie mam teraz przemyśleń odnośnie planu B i C.

CZYTAJ TAKŻE: Oto piłkarze Lechii, którzy najbardziej zawiedli. Kto był najsłabszy?

Jaki udział w tym wszystkim ma Dariusz Krawczyk?

Nie chcę odpowiadać za pana Dariusza. Nie wyobrażam sobie jednak mojego zaangażowania bez lokalnego partnera, który zna środowisko.

Sonda Dziennika Bałtyckiego. Co dalej z Lechią Gdańsk?

Trwa głosowanie...

Czy uda się uratować Lechię Gdańsk przed upadkiem?

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto