Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niewypały i niewybuchy w Zatoce Gdańskiej. Groźne obiekty na morskim dnie. Zatopione miny, torpedy z czasów wojny. Wciąż jest ich dużo

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Zatoka Gdańska pełna niewybuchów. Co skrywa dno Bałtyku?
Zatoka Gdańska pełna niewybuchów. Co skrywa dno Bałtyku? Marynarka Wojenna RP / 8. FO / GNM 13dTR / Archiwum Polska Press
Miny, torpedy i lotnicze bomby, pociski artyleryjskie, bomby głębinowe - pozostałości po obu wojnach światowych, wciąż zalegają na dnie Zatoki Gdańskiej. Eksperci szacują, że mogą to być setki tysięcy sztuk amunicji, różnych typów i kalibrów. - Część z nich jest wciąż niebezpieczna - mówi hydrograf, dr inż. Benedykt Hac.

Niedawna neutralizacja czterech bomb lotniczych o łącznej masie 400 kg, które wydobyto z dna Zatoki Gdańskiej, w miejscu budowy terminala przeładunkowego DCT pod koniec zeszłego miesiąca, wzbudziło pytania o niebezpieczne pozostałości po I i II wojnie światowej zalegające w morzu.

Dodajmy, że akcje neutralizacji dawnych min morskich, bomb lotniczych miały również miejsce w październiku i grudniu ubiegłego roku. Miny (także torpedę) niszczono kilkakrotnie, w roku 2020 i 2021. To właśnie one należą do jednych z najbardziej niebezpiecznych tzw. niewybuchów, zagrażających współczesnej żegludze.

Masa niektórych typów sięga ponad pół tony. W czasie I i II wojny światowej wybuchy torped i min zatapiały nawet najcięższe, największe okręty wojenne i statki. Łącznie w ciągu minionych dwóch lat zneutralizowano zalegające na dnie bomby, miny, torpedy o łącznej masie liczącej ok. 6 ton materiałów wybuchowych.

W zależności od wagomiaru, stopnia uszkodzenia niebezpiecznych znalezisk, są one niszczone albo w głębi Zatoki Gdańskiej (po uprzednim przeniesieniu z miejsca znalezienia), albo wydobywane na brzeg i neutralizowane na poligonach. Zajmują się tym nurkowie minerzy Marynarki Wojennej, dysponujący m.in. specjalistycznym, podmorskim sprzętem bezzałogowym lub saperzy Wojska Polskiego - jednostek lądowych.

Strefy bezpieczeństwa wokół miejsc detonacji wyznacza Urząd Morski. - Mówimy o zalegającej na dnie bardzo dużej ilości amunicji - niewybuchów i niewypałów różnych typów i kalibrów. - Samych min morskich (min kotwicznych i dennych) które postawiono w trakcie działań wojennych na Polskich Obszarach Morskich, było ponad 2,5 tysiące - większość na wodach Zatoki Gdańskiej. Część z nich podniesiono i zniszczono z dala od brzegu, część w miejscu zalegania. Spodziewam się, że te które zniszczono stanowią tylko ułamek, tego co nadal zalega na dnie - tłumaczy dr inż. Benedykt Hac, hydrograf.

Tylko w ciągu trzech minionych lat saperzy zneutralizowali na Zatoce Gdańskiej stare morskie miny, bomby lotnicze i torpedy o łącznej masie ok. 6 ton. Wszystkie odkryto w czasie inwestycji w trójmiejskich portach - prac pogłębiarskich i rozbudowie nabrzeży.

Miny morskie i torpedę z czasów II wojny światowej znaleziono jesienią ub. roku m.in. w czasie pogłębiania kanałów portowych w Gdyni, a bomby lotnicze w miejscu, gdzie planowana jest budowa portów zewnętrznych w Gdańsku i Gdyni. Niebezpieczne obiekty zostały zneutralizowane przez saperów - nurków minerów Marynarki Wojennej. O akcjach informowało w sms-ach do mieszkaców Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. W czasie akcji niszczenia dawnej amunicji obowiązuje m.in. zakaz wchodzenia do wody, część akwenu jest wyłączona z żeglugi. Neutralizowane dawne miny morskie, bomby lotnicze zawierają zazwycza dużą ilość materiałów wybuchowych. Promień rażenia może być bardzo duży.

- Niewybuchy i niewypały wszystkich rodzajów broni używanych w trakcie konfliktów zbrojnych, które miały miejsce na Bałtyku, stanowią realne zagrożenie dla prac hydrotechnicznych prowadzonych na morzu, oraz ze względu na toksyczną zawartość w postaci materiałów wybuchowych, stanowią realne zagrożenie dla środowiska morskiego - tłumaczy dr inż. Benedykt Hac, hydrograf, nurek.

Dziś trudno nawet oszacować, ile niebezpiecznych obiektów broni konwencjonalnej może spoczywać na dnie Zatoki Gdańskiej i innych akwenach polskiego obszaru morskiego.

Pozostałości po wojnach

Amunicja na dnie Zatoki Gdańskiej, ale też w innych obszarach polskiej, morskiej strefy to głównie pozostałości po I i II wojnie światowej. W czasie obu tych konfliktów walczące strony intensywnie minowały poszczególne części własnych lub wrogich akwenów (wg danych - miny stawiano na obszarach niemal całego obszaru Bałtyku, najczęściej na Zatoce Fińskiej i Ryskiej). Tak zwane zagrody minowe, pola minowe stawiano przy podejściach do portów, na trasach żeglugowych.

Według części danych, na obecnych akwenach, w polskim obszarze morskim w czasach II wojny światowej postawiono 2283 sztuk min. Najwięcej w Zatoce Pomorskiej (744), Zatoce Gdańskiej (700) i podejściu do portu Kołobrzeg (450).

- Były to miny najróżniejszych typów - od kontaktkowych, tzw. kotwicznych, do późniejszych min dennych, magnetycznych. Stawiali je Niemcy, Rosjanie, Polacy, a w latach 1943 -1945 specjalne typy min lotniczych zrzucali Amerykanie i Brytyjczycy - tłumaczy Benedykt Hac.

Zaznaczmy, dr inż. Benedykt Hac przez niemal dwie dekady pracował w Instytucie Morskim w Gdańsku, zajmował się m.in. badaniami dna morskiego. Służył w Marynarce Wojennej - przez dekadę dowodził okrętowi hydrograficznemu ORP „Heweliusz”. Jest autorem opracowania dotyczącego zanieczyszczeń Morza Bałtyckiego, ze szczególnym uwzględnieniem statków zatopionych podczas I i II wojny światowej, dla senackiego biura analiz i dokumentacji.

Według tego opracowania około 40 tys., tylko z czasów I wojny światowej, które nie eksplodowały, min pozostało na dnie (i w toni) Bałtyku. Co ciekawe, w 2009 roku dowództwo sił minowych NATO uznało, że na obszarze Morza Północnego oraz Bałtyku nadal na dnie zalega około 80 tys. min z I i II wojny światowej.

Problem jest także z torpedami, innym typem broni masowo stosowanym do walki na morzu (wystrzeliwanych z okrętów podwodnych, nawodnych, zrzucanych przez lotnictwo). Ta część dawnych torped, która nie trafiła w cel, po wyczerpaniu paliwa opadała na dno wraz z uzbrojoną głowicą.

- Należy pamiętać, że Niemcy w czasie II wojny światowej prowadzili w okolicach Gdyni intensywne badania nad tego typu uzbrojeniem. Testowali m.in. torpedy elektryczne czy o napędzie rakietowym. Wystrzelili ich tysiące (były to głównie strzelania techniczne). W okolicach dwóch obiektów badawczych- tzw. torpedowni, znaleziono ok. 100 obiektów ćwiczebnych, ale też bojowych - podkreśla Benedykt Hac.

Do tego dochodzi kwestia bomb lotniczych czy „lądowych” pocisków artyleryjskich.

W 2009 roku NATO uznało, że na obszarze Morza Północnego oraz Bałtyku nadal na dnie zalega około 80 tys. min.

- Pamiętajmy, że wybrzeże Zatoki Gdańskiej, ale też Zalewu Wiślanego, było teatrem intensywnych walk we wrześniu 1939 r. a potem zimą i wiosną 1945 r. Przy bardzo niskiej celności ówczesnych ostrzałów, znaczna część pocisków wystrzelonych w kierunku celów na lądzie wpadała do morza. Mówimy tu o różnych kalibrach - od ciężkich, powyżej 100 mm do lżejszych. Wg statystyk, nawet 30 proc. dawnej amunicji to tzw. niewybuchy - tłumaczy Benedykt Hac.

Trzeba brać również pod uwagę bomby głębinowe, służące do zwalczania okrętów podwodnych oraz znajdujące się na dnie składowiska tzw. niewypałów - czyli nieuzbrojonej amunicji (w odróżnieniu od niewybuchów, które zostały wystrzelone lub zrzucone, ale nie eksplodowały). Takie znajdują się m.in. w magazynach zatopionych statków i okrętów. Na Zatoce Puckiej znajduje się m.in. ładunek min, zrzuconych przez ORP „Gryf” na początku września 1939 r.

- Jest to amunicja bez zapalników, nieaktywna. Natomiast to wciąż jest materiał wybuchowy, który sam w sobie jest groźny - mówi Benedykt Hac.

To wciąż zagrożenie

Benedykt Hac podkreśla, że mimo upływu lat zalegające na dnie miny, głowice torped, pociski artyleryjskie czy bomby mogą stanowić bardzo duże zagrożenie. Bardzo wiele amunicji spoczywa zagrzebanych w gruncie (na dnie, ale też na plażach), a niektóre typy min są niewykrywalne dla urządzeń magnetometrycznych.

- Zauważmy - jeden z typów niemieckiej miny morskiej, odkryty przez nas w okolicach gdyńskiego portu, zawierał 680 kg heksonitu, materiału wybuchowego odpowiadającemu eksplozji 1050 kg trotylu. To bardzo duży ładunek. Miny, torpedy, bomby są skorodowane, a materiały wybuchowe od lat poddane oddziaływaniu morskiej wody. Niemniej wciąż mogą eksplodować, a ponadto trzeba pamiętać, że są to substancje chemiczne o działaniu rakotwórczym - zaznacza Benedykt Hac.

Po II wojnie światowej, w latach 1946-54, Marynarka Wojenna przeprowadziła cykl akcji trałowania na polskich obszarach morskich.

Dla przykładu - w latach powojennych np. w rejonie Zatoki Fińskiej miało miejsce ponad 400 wypadków z udziałem min morskich. Były to przede wszystkim spotkania statków handlowych z minami dryfującymi. Jeszcze w latach 80. XX wieku na mapach morskich tego rejonu znajdowały się obszary zamknięte dla żeglugi ze względu na możliwość występowania min morskich.

100 proc. pewności

Dodajmy, po II wojnie światowej, w latach 1946-54, Marynarka Wojenna przeprowadziła cykl akcji trałowania na polskich obszarach morskich. Przez wiele lat zdarzały się jednak incydenty związane z wykryciem min pływających na powierzchni morza i min dennych, szczególnie często znajdowanych na dnie w portach i na torach wodnych, kiedy prowadzone są prace pogłębiarskie. Takie incydenty miały miejsce w 2014 roku podczas pogłębiania basenu gazoportu w Świnoujściu oraz w latach 2015, 2016, 2019, 2020 w portach Gdynia i Gdańsk. Dwie miny GMB (denne, akustyczne) w Rynnie Słupskiej odkryte zostały w trakcie pomiarów wykonywanych w czerwcu 2021 roku.

Jak podkreśla Benedykt Hac, sporo pocisków artyleryjskich znaleziono w trakcie budowy Portu Północnego w Gdańsku (m.in. pozostałości po ostrzale Westerplatte przez niemiecki pancernik Schlezwig-Holstein we wrześniu 1939 r.).

Amunicja zalegała też w okolicach ujścia Wisły do Zatoki Gdańskiej. Prawdopodobnie niedostatecznie sprawdzone jest dno Zalewu Wiślanego pod kątem niebezpiecznych przedmiotów pochodzących z czasów II wojny światowej.

Niedawne operacje usuwania niebezpiecznych pozostałości związane są z kolejnymi inwestycjami w trójmiejskich portach, m.in. rozbudową gdańskiego hubu DCT.

- Pamiętać trzeba, że oprócz tego, że min, pocisków i bomb jest bardzo dużo, to są one rozsiane na znacznym obszarze. Szczegółowe przeszukanie dna jest bardzo kosztowne i odbywa się zazwyczaj w momencie przygotowań do inwestycji (wykonują je wynajęte przez inwestorów specjalistyczne firmy). Trzeba mieć 100 proc. pewności, że w miejscu prac podwodnych nie będzie żadnych niebezpiecznych przedmiotów, które mogłyby narazić zdrowie marynarzy, nurków lub narobić szkód. Jestem przekonany, że wraz z kolejnymi inwestycjami niebezpieczne przedmioty będą nadal odnajdywane - podkreśla Benedykt Hac.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto