Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O awansie Poltarex Pogoni Lębork do Lotto Superligi rozmawiamy z trenerem Wojciechem Potrykusem

Marcin Kapela
Marcin Kapela
Marcin Kapela
Do ostatniego pojedynku rewanżowego meczu barażowego ważyły się losy awansu do Lotto Superligi. W Zamościu przy stanie 5-4 dla gospodarzy ich zawodnik Marcin Litwiniuk prowadził w piątym secie 6-2 z Markiem Prądzinskim, ale wtedy wyszło ogromne doświadczenie kapitana Poltarex Pogoni Lębork. Trener Poltarex Pogoni Lębork Wojciech Potrykus opowiada, dlaczego nie pojechał na rewanżowy mecz barażowy do Zamościa i dlaczego nie świętuje, bo kapitan Marek Prądzinski zrobił mu kłopot. Rozmowa odbyła się 3 czerwca br.

Czy świętuje pan jeszcze? (rozmowa odbyła się 3 czerwca br.)

- Nie. Jakie świętowanie, teraz jest najgorszy okres do roboty. Nasz kapitan zrobił awans. I zrobił mi pod górkę. Teraz ja mam dużo roboty z tego tytułu. W sferze organizacyjnej I liga a Superliga to są dwa światy. Przed każdym meczem to są takie wymagania i nie mówię już o podłodze, stołach, bandach, reklamach, przekazie internetowym. Jest tego na małą książkę, żeby spełnić warunki organizacyjne.

Ale przecież nie oddacie awansu?

- W żadnym wypadku. Nie po to awansowaliśmy, żebyśmy mieli teraz go oddawać. Żal tylko Zamościa, bo po raz czwarty grali baraże i jedną nogą byli w Superlidze, ale niestety musieli nam oddać. W ubiegłym roku przegrali z Olimpią Grudziądz, trzy lata temu chyba z Kostrzynem, a z nami 4-5 lat temu. Starają się, jak mogą, jest tam dobry klimat a nie mogą zrobić wyniku.

Co przesądziło, że padł ten "zwycięski" remis?

- Ostatnia gra Marka. To był ostatni moment, żeby zremisować. Ja już tego nie widziałem. Dobrze, że chociaż kapitan to widział. Generalnie w tym dwumeczu naszym najlepszym zawodnikiem były gry deblowe. Statystycznie 4 punkty. Boguś Koszyk 3, Adaś Dosz 3, Marek jeden, ale ten najważniejszy. Niestety słabo zagrał Tomek Sposób. Nie ma co ukrywać, że liczyłem na więcej.

Powiedział pan, że nie widział tego meczu. Dlaczego?

- Nie byłem z nimi w Zamościu. Nie mam już zdrowia na takie wyjazdy i na taką nerwówkę. Przez tyle lat najeździłem się i trzeba dbać o zdrowie. Mam na karku 60 lat. Trzeba szanować się, tym bardziej, że teraz mistrzostwa Polski weteranów, mistrzostwa Europy na Węgrzech. Druga sprawa, to takie mecze pochłaniają dużo zdrowia nie tyle fizycznego, co psychicznego. Siwych włosów mam dosyć.

To jak pożegnał pan zawodników przed wyjazdem na rewanż do Zamościa?

- Plan był prosty. Mieli przywieźć minimum remis. Wiedzieli, że bez remisu nie mają co wracać. Byliśmy cały czas w kontakcie. Wszystkie rozstawienia to my decydowaliśmy na miejscu, a nie zawodnicy. A samo prowadzenie, to już nikomu nic się nie pomoże, jak ktoś gra. Jedynie można zaszkodzić. Porozmawiać to można sobie po meczu, na treningach ustalić taktykę. W czasie meczu to pomoc jest już nieduża.

Czy zaskoczyli was z ustawieniem?

- Raczej ustawili przewidywalnie. Było wiadomo, że na I stole zagra Paweł Chmiel, bo jest ich liderem. My podjęliśmy ryzyko, że Bogusia Koszyka rzuciliśmy na Chmiela. To było posunięcie, które od razu ustawiało mecz na naszą stronę. Boguś przynajmniej przez ostatnie lata wygrywał z Chmielem. No i udało mu się wygrać. Co prawda po wielkich bojach i dość szczęśliwie, ale wygrał. W momencie, kiedy od razu ucisza się lidera gospodarzy, to i duch walki w zespole gospodarzy maleje. Adam szedł na Litwiniuka, bo było raczej pewne, że on będzie w tym miejscu. Musiał wygrać, bo był ich najsłabszym ogniwem. Zakładaliśmy, że po pierwszych grach będzie 2-2. Później trzeba było wygrać dwa deble i wydawało się, że jak prowadzimy 4-2, to wystarczą nam tylko sety, ale okazało się, że przyszło odprężenie przy prowadzeniu 4-2. Oni w tym momencie też zagrali na luzie, bo do tej pory trzymało ich ciśnienie. Jak zobaczyli, że jest 4-2, to nie mieli nic do stracenia. Zeszło z nich ciśnienie, a wtedy ręka jest luźniejsza i gra się inaczej. Zagrali koncertowo. Kozieł wygrał trzy razy na przewagi z Bogusiem, gdzie tu liczyliśmy przynajmniej na sety, nie mówiąc o wygranej, która już dałaby nam awans. Adaś przegrał 1-3 z Zavadskyim. Tomek Sposób de facto bez gry przegrał z Pawłem Chmielem. Zrobiło się 5-4 dla nich i to był dla na najgorszy moment tego meczu. Wiedzieli, że w tym momencie oni są w Superlidze a my w I lidze. W tej krytycznej sytuacji Marek okazał się bohaterem. Rozegrał tyle tych meczy. Inny zawodnik może w ogóle nie wierzyłby, machnął ręką i poddał się. Tak ustawiliśmy Marka, żeby grał tę ostatnią partię. Tym bardziej, że grał z kontuzją i trzeba było tak szafować siłami, żeby za bardzo go nie obciążać. Determinacja i doświadczenie dały o sobie znać. Cześć i chwała Markowi za to, że wprowadził nas do Superligi. Podniósł się z popiołów.

Jaki jest plan na przyszły sezon już w Superlidze? Jak będzie wyglądała kadra drużyny? Czy Marek Prądzinski padnie teraz ofiarą własnego sukcesu?

- To wszystko zależy od finansów. Zagwozdkę ma zarząd. Trzeba będzie pochodzić i poszukać sponsorów. Na tę chwilę kontrakty mają Boguś i Adam. Jest Marek, z Tomkiem żegnamy się. Jest trzech ludzi. Trzeba szukać wzmocnień, jeśli chce się zafunkcjonować. Najlepiej zagraniczne, bo w tej chwili w kraju nie ma już nikogo wolnego, kto by nas wzmocnił.

Czy obserwujecie zawodników zagranicznych?

- Cały czas. My obserwujemy ich, a oni nas. Przysyłają swoje oferty, tylko to jest kwestia finansów. Ofertę przysłał mistrz świata w ping – ponga Andrew Baggaley, który jest chętny do powrotu do Lęborka. Jest kilka ofert. Karuzela transferowa jeszcze się nie zakończyła. Zamyka się 20 lipca. Mamy półtora miesiąca czasu, żeby znaleźć rozwiązanie. W Superlidze te zespoły, które były silne są silne, ale myślę, że można powalczyć o utrzymanie. Chciałbym wierzyć, że będzie łatwiej, niż poprzednio, ale jest duży próg do pokonania między I ligą a Superligą. To jest duża przepaść.

Czy po awansie wystąpicie do miasta o dodatkowe pieniądze?

- Mieliśmy umowę z miastem, że jak wchodzimy do wyższej ligi, to dostajemy dodatkowe środki, a jak spadliśmy, to nam uszczuplili. To jest naturalne i uważam, że tak powinno być.

Czy powrót Sławomira Dosza to jest zamknięty temat?

- Nie. Wszystko jest jeszcze otwarte. Jest jeszcze czas. Sławek też jeszcze nie podpisał żadnego kontraktu.

Ale chcecie kogoś lepszego od Koszyka i Adama Dosza.

- Dokładnie. Kogoś takiego, kto przydałby się na 5-7 najważniejszych meczy. Na całość ligi nie stać klubów. Takie rozwiązania są też w innych zespołach. Musimy dostosować się do realiów, które są obecnie w lidze. Znamy większość składów zespołów w Superlidze. Z polskich zawodników chyba nie ma już nikogo, kto mógłby nam pomóc. Jest wielu zawodników, którzy zgłaszają chęć gry, ale to nie ta klasa. Trzeba szukać zawodnika, który będzie grał na pozycji numer 1 w tych najważniejszych meczach.

- Zmienił się regulamin w Superlidze. Jako piąta wprowadzona jest gra deblowa. Jeżeli wynik meczu jest 2-2, to piątą, decydującą grą jest gra deblowa. W tej grze deblowej nie mogą grać zawodnicy z pozycji numer 1, w przypadku gospodarza z pozycji A, a jeśli gość to z pozycji Y, czyli mogą z pozycji B i C oraz X i Z, albo rezerwowi. Nasz debel Adam Dosz i Marek Prądzinski w lidze przegrali tylko jedną grę. W barażach też pewnie wygrywali. W Pucharze Polski mieli piłkę meczową z aktualnymi mistrzami Polski w deblu Kotowskim i Kulpą. Gra deblowa jest w tym momencie naszym atutem, ale najpierw trzeba doprowadzić do tej piątej gry. Dlatego nie zamykam drogi Markowi. To jest kwestia tylko tego, czy czuje się na siłach. W Superlidze może grać teraz jeden Azjata i jeden Europejczyk.

Czy do Pogoni dołączy Europejczyk czy Azjata?

- Na razie wszystkie warianty są możliwe. Pierwszy wariant jest taki, że na kogo będzie nas stać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lebork.naszemiasto.pl Nasze Miasto