Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pracownik schroniska porzucił kotka, który chwilę później zdechł [ZDJĘCIA]

Maciej Pietrzak
facebook pani Nataszy
Pracownik gdańskiego schroniska dla zwierząt "Promyk" został dyscyplinarnie zwolniony z pracy, po tym jak w nocy z soboty na niedzielę porzucił w czasie interwencji 2-miesięcznego, wystraszonego, zmarzniętego i głodnego kotka.

Nasza Czytelniczka która wezwała mężczyznę, w niedzielę znalazła zwierzę martwe, kilka ulic dalej od miejsca z którego pracownik je zabrał.

"Jestem załamana sytuacją, zachowanie jednego z pracowników gdańskiego schroniska dla zwierząt, doprowadziło do śmierci zwierzęcia Karygodne zachowanie jednego człowieka jest w stanie rzucić złe światło na całą grupę ludzi , którzy nie dopuścili by się takiego czynu. Dlatego nie chcę oceniać całej ekipy schroniska w Gdańsku. Chcę skupić się na zachowaniu tej konkretnej osoby. Dnia 5.11. 2016 roku przed godzina 24:00 znalazłam małego, około dwumiesięcznego kotka na Jasieniu w Gdańsku. Padało, kotek siedział w krzakach tuż koło bloków, bardzo głośno miauczał, nie bał się ludzi. Zadzwoniłam do schroniska w Gdańsku. Opisując sytuacje usłyszałam , że nikt nie przyjedzie po kotka,obojętnie jaki jest mały. Pracownik twierdził, że póki kotek jest zdrowy to sam sobie poradzi. Pracownik bardzo niechętnie zdecydował się przyjechać. Musiałam ostro tłumaczyć, że dwumiesięczny kotek, siedzący w krzakach i głośno miauczący o 24 w nocy raczej sugeruje , że zwierzę jest zdezorientowane. Kotek został przejęty przez pracownika schroniska o około 24:30.

Następnego dnia postanowiłam dowiedzieć się co dzieje się z kotkiem. Okazało się, że kotek nie dotarł do schroniska. Kierowca porzucił go dwie ulice dalej od miejsca znalezienia. Natychmiast poszliśmy szukać kociaka. Po około 40 minutach poszukiwań, znaleźliśmy go martwego . Kotek leżał na krawężniku tuż przy jezdni , miał przetrącony kark, wypłynęła jedna gałka oczna. Nie był sztywny, po dotknięciu okazało się , że był jeszcze ciepły, ciekła świeża, nie zakrzepła krew. Kotek musiał zginąć około 15 minut przed tym jak go znaleźliśmy.
Padało niemal całą noc, zwłoki kotka w momencie znalezienia były suche. Można przypuszczać, że kotek po wyrzuceniu go przez pracownika schroniska chował się pod samochodami" - opisuje bulwersujące zdarzenie pani Natasza.

O tej sprawie było głośno w całej Polsce: Meźczyźni zakopali żywego psa

Natychmiast gdy dowiedzieliśmy się o sprawie skontaktowaliśmy się z "Promykiem", który skierował nas do Michała Targowskiego, dyrektora gdańskiego ogrodu zoologicznego.

- To bardzo przykry dla mnie i całego środowiska dzień. Pracownik ten został zwolniony dyscyplinarnie. O sprawie dowiedziałem się wczoraj od wolontariuszy współpracujących ze schroniskiem. Ten młody chłopak, który pracował w "Promyku" 3 lata popełnił niesamowitą głupotę, za którą musiał ponieść konsekwencje. Właśnie jestem w drodze na policję z materiałami dotyczącymi sprawy. Zasadniczo po odebraniu kotka miał obowiązek dowieźć do schroniska. Ta sytuacja jest też przykra z powodu tego, że wielu ludzi od kilku lat ciężko pracuje na pozytywny wizerunek "Promyka", program współpracy z wolontariuszami działał dobrze, a takie zachowanie położy się cieniem na całej placówce. Schronisko zostało teraz bez kierowcy, od dwóch miesięcy bezskutecznie próbujemy znaleźć drugą osobę na to stanowisko. Były wcześniej sygnały od wolontariuszy, że ten chłopak zbyt brutalnie obchodzi się ze zwierzętami, ale nic mu nie udowodniono, w papierach miało do tej pory czysto - mówi dyrektor Targowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto