Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Saga rodu Bryll - Życie nie zawsze na szkle malowane

Beata Jajkowska
Na widowni podczas każdego spektaklu kłębiły się tłumy. Po bilety stało się w długich kolejkach. Z plakatu wabiło nazwisko Krystyny Prońko. Sztuka "Kolęda - nocka" powstała jesienią 1980 roku na zamówienie gdyńskiego ...

Na widowni podczas każdego spektaklu kłębiły się tłumy. Po bilety stało się w długich kolejkach. Z plakatu wabiło nazwisko Krystyny Prońko. Sztuka "Kolęda - nocka" powstała jesienią 1980 roku na zamówienie gdyńskiego Teatru Muzycznego. Muzykę do niej napisał Wojciech Trzciński, a słowa Ernest Bryll, który w Gdyni mieszkał przez ładnych parę lat i tu zdawał maturę. Wystawiono ją niemal dokładnie w 10. rocznicę wydarzeń Grudnia 70 na Wybrzeżu. Ale wcześniej Bryll pisał tzw. śpiewogry "Po górach, po chmurach", "Janosik, czyli na szkle malowane", oratorium pastoralne "Wołaniem wołam cię" i wiele innych ...
- Ernest zamieszkał z rodzicami w Gdyni w roku 1946. Miał wówczas 11 lat - opowiada gdynianin Witek Wincenty Bryll, uczestnik wydarzeń Grudnia 70 i strajku Sierpnia 80 w Stoczni Marynarki Wojennej, kuzyn Ernesta, poety i pisarza. - Nasi ojcowie byli braćmi i przywędrowali do Gdyni z Kujaw. Mój ojciec, Wojciech jeszcze przed wojną, Stanisław - ojciec Ernesta - tuż po jej zakończeniu. A jeszcze wcześniej przybyli i osiedlili się tu ich bracia Leon i Czesław.

We czwórkę do Gdyni

Rodzina Bryll wywodzi się z okolic Inowrocławia. To tam Józef i Wiktoria, z domu Sochowska gospodarowali na niewielkiej płachetce ziemi, wynajmując się też do pracy na pobliskim folwarku. Rodzina nie wyróżniała się niczym szczególnym, bo nawet liczba posiadanych dzieci nie była wówczas na wsiach niczym nadzwyczajnym. Józef i Wiktoria zmarli tam, gdzie spędzili swoje życie - na Kujawach. Ale ich synom marzyła się lepsza przyszłość.
- Kazimierz był najstarszy z rodzeństwa, potem byli Maria, Stanisław, Feliks, Jan, Leon, Wojciech, Czesław i Zofia - skrupulatnie liczy Wincenty Bryll. - Czterech braci trafiło do Gdyni. Reszta dzieci została w rodzinnych stronach.
Jako pierwszy w 1931 roku przyjechał do Gdyni Leon. Port potrzebował wówczas rąk do pracy, więc Leon zatrudnił się tam jako dźwigowy. Podczas wojny służył w artylerii w Grudziądzu, potem wrócił do Gdyni i pracował w firmie budowlanej. Zginął młodo, w 1946 roku zabił się jadąc na motocyklu. W Gdyni mieszka nadal jego syn Henryk. Czesław, drugi z braci, też przyjechał do Gdyni w latach 30. Wiadomo, że podczas wojny służył w Marynarce Wojennej, gdyż zachowały się jego zdjęcia w mundurze z tamtych lat. Zmarł na cukrzycę tuż po wojnie.

Mechanik maszyn biurowych

- W tych latach wszyscy ciągnęli tutaj za pracą - opowiada Witek Bryll. - Podobnie było z ojcem i jego braćmi. Mój tata, Wojciech (rocznik 1909) przyjechał tu w 1932 roku, zamieszkał z Leonem, który wynajmował niewielkie mieszkanie przy ulicy Św. Piotra. Tata z zawodu był ślusarzem, znalazł więc szybko pracę, najpierw w zakładach mechanicznych "J.Szynal", a potem w zakładach przetwórczych na terenie gdyńskiego portu. Z czasem dorobił się drugiego fachu - został mechanikiem maszyn biurowych i aż do wybuchu wojny pracował w firmie "St. Wirpsza i spółka" w Gdyni. A tradycja uprawiania tego zawodu przechodziła u nas z pokolenia na pokolenie, dokąd fachu tego nie wyparły komputery.
Gdy wybuchła wojna, Wojciech był żołnierzem łącznikowym podczas obrony Wybrzeża w 1939 roku. Został ciężko ranny podczas przenoszenia meldunku, w okolicach majątku na Witominie. Leczono go najpierw w szpitalu, który mieścił się na terenie Szkoły Morskiej, a po poddaniu się Helu w październiku 1939 roku odstawiono wraz z innymi jeńcami do Gdańska, załadowano na statek-szpital "Willhelm Gustloff" i wywieziono do Niemiec. Tam trafił do obozu jenieckiego w okolicach Lineburga.

Na roboty do Niemiec

- Potem tata pracował jako robotnik przymusowy w fabryce "Bottcher und Gessner w Hamburgu. Był tokarzem - mówi pan Wincenty. - Tam poznał mamę, która podobnie jak i on wywieziona została na roboty przymusowe.
Alfreda Tarczyńska była wdową. Jej mąż zginął na początku wojny. Alfreda, która była wówczas w ciąży przeżyła szok. Ale mały Andrzej urodził się zdrowy w 1940 roku. Nie nacieszyła się długo małym synkiem, Niemcy wywieźli ją do Hamburga, gdzie ciężko pracowała w zakładach rybnych. Z Wojciechem wzięli ślub jeszcze w listopadzie 1945 roku, oczekując na powrót do kraju. Do Gdyni wrócili miesiąc później. Znów zamieszkali u Leona, tym razem przy ulicy Śląskiej. Wojciech dostał pracę kierownika warsztatu w Centrali Technicznej Z. Bormana przy ulicy 10 Lutego 37. Alfreda nie pracowała - w 1946 roku urodził się Eugeniusz, a trzy lata później Wincenty.

Zafascynowany literaturą

W tym samym czasie Stanisław Bryll, posądzany o współpracę z AK musiał się ukrywać. Przed wojną mieszkał z żoną Heleną, z domu Soboszyńską w Komorowie pod Ostrowią Mazowiecką i w Warszawie, gdzie w 1935 roku urodził się Ernest. Po wojnie próbował osiedlić się w Bydgoszczy, ale tam nie było mieszkań, więc pomyślał o Gdyni, gdzie mieszkali jego bracia. Przyjechał tu z żoną i synem Ernestem w 1946 roku. Ernest zaczął edukację najpierw w szkole podstawowej przy ulicy Witomińskiej, a potem w Gimnazjum Jezuitów w Orłowie. Jednak, gdy jezuitów szkoły pozbawiono, przeniósł się do gimnazjum przy ul. Leśnej (dziś Wolności). Maturę zdawał, gdy miał 16 lat, a na to, z racji młodego wieku, potrzebna była aż zgoda ministerstwa. Potem próbował swych sił na egzaminie na studia dziennikarskie. Nie wyszło, więc zatrudnił się na krótko w "Dzienniku Bałtyckim", potem pracował trochę w elektrowni na terenie gdyńskiego portu, ale nie to było jego powołaniem. Zafascynowany literaturą zaczął studiować filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Skończył ją w roku 1956. Do Gdyni już nie wrócił...

Piąty wieszcz

- O twórczości Ernesta pisałem nawet pracę maturalną w Technikum Budowy Okrętów przy Stoczni Marynarki Wojennej - pan Witek wyciąga z szafy oprawiony w czerwoną okładkę egzemplarz. - W latach 70. mówiono o nim nawet, że jest piątym wieszczem. Ernest zadebiutował tomikiem wierszy już w 1958 roku. Potem przez wiele lat był krytykiem filmowym, pracował jako kierownik literacki teatru TV oraz jako szef kilku zespołów filmowych. Ma na swoim koncie liczne tomiki poezji, sztuki sceniczne, oratoria, musicale. Jest tłumaczem z języka irlandzkiego, czeskiego i jidish. Był kierownikiem literackim Teatru Polskiego w Warszawie, a potem dyrektorem Polskiego Instytutu Kultury w Londynie, wykładał na Sunny University w Alabamie w USA, a w latach 1991-95 był ambasadorem RP w Irlandii. Do tej pory współpracuje z telewizją.

Komputery wyparły maszyny

Rodzice Ernesta już nie żyją. Stanisław zmarł w 1969 roku, Helena w 1988. Pochowani są w Falenicy pod Warszawą, gdzie u swojego syna spędzili ostatnie lata życia.
Wojciech i Alfreda kilkakrotnie zmieniali w Gdyni miejsce zamieszkania. Wreszcie kupili domek na terenie ogródków działkowych przy Al. Zwycięstwa. W 1948 roku Wojciech Bryll otworzył tam własny zakład naprawy maszyn biurowych, ale dwa lata później w ramach niszczenia prywatnej inicjatywy przez władzę ludową zmuszono go do przystąpienia do Rzemieślniczej Spółdzielni Pracy w Gdańsku. Przed emeryturą pracował jeszcze w swoim zawodzie w Komendzie Portu Wojennego. Zmarł w 1991 roku, Alfreda siedem lat później. Oboje pochowani są na cmentarzu przy ul. Spokojnej w Gdyni.
- Ernest z żoną Małgorzatą i dwiema córkami mieszka dziś w Warszawie - kończy opowieść pan Wincenty. - Mój przyrodni brat Andrzej Tarczyński mieszka z rodziną w Gdańsku Oliwie, drugi brat - Eugeniusz w Smętowie, koło Kartuz. Ja z żoną Ireną zostałem w Gdyni i długo zajmowałem się tym, czy mój ojciec - naprawą maszyn biurowych. Zresztą w tym samym kierunku wykształcił się mój syn Andrzej. Niestety, komputery wyparły klasyczne maszyny biurowe... Dziś jestem na rencie. Nasi synowie Andrzej i Mariusz pozakładali już swoje rodziny. Oczywiście w Gdyni...

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto