Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Saga rodu Kasztelanów Morderstwo sądowe szefa kontrwywiadu

Beata Jajkowska
- Oglądała pani "Pianistę"? - Maria Janczewska trzyma w ręku wrześniowy numer "Przekroju". Z okładki spogląda oficer w niemieckim mundurze. - To Wilm Hosenfeld, ten sam, który uratował podczas wojny Władysława ...

- Oglądała pani "Pianistę"? - Maria Janczewska trzyma w ręku wrześniowy numer "Przekroju". Z okładki spogląda oficer w niemieckim mundurze. - To Wilm Hosenfeld, ten sam, który uratował podczas wojny Władysława Szpilmana. Przecież to on w grudniu 1939 roku był na stacji kolejowej w Sokołowie, gdy tzw. bydlęcym pociągiem przyjechała z Wielkopolski grupa wysiedlonych. Ja byłam wśród nich! Proszę spojrzeć. On napisał o naszym dramacie w swoim dzienniku: "Z przodu kilka wagonów osobowych, a dalej długi ciąg wagonów dla bydła. Wszystko ściśle zapełnione wysiedlonymi Polakami. Ci ludzie są w pociągu już trzeci dzień" Przecież to wszystko prawda. Ponoć wrócił tam następnego dnia i rozdawał dzieciom chleb, ser i kiełbasę. Ja już tego nie pamiętam...

Czterokrotna kara śmierci

Siedzimy w obszernym mieszkaniu przy ulicy Władysława IV. Na spotkanie przyjechał też brat pani Marii, Zygmunt Kasztelan, emerytowany ordynator oddziału urologii Szpitala Miejskiego w Gdyni. Będziemy rozmawiać o człowieku niezwykłym - Antonim Kasztelanie - przedwojennym szefie kontrwywiadu w Gdyni, parlamentariuszu Admiralicji Marynarki Wojennej, który w pażdzierniku 1939 roku podpisał akt kapitulacji Helu, a potem jako "szczególnie niebezpieczny dla Rzeszy Niemieckiej" został skazany na czterokrotną karę śmierci i zgilotynowany w Królewcu. To jego sprawą niedawno zajmował się Instytut Pamięci Narodowej, a dokładniej Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
- Proszę przeczytać to opracowanie, sporządzone na mój i brata wniosek przez profesora Witolda Kuleszę z IPN - mówi pan Maria, wręczając mi obszerną broszurę. - Nie chodzi nam o żadną rehabilitację ojca, bo sąd, który go skazał nie jest dla nas miarodajny. Chcemy, by społeczeństwo dowiedziało się o tej haniebnej historii. Ojciec nie miał pogrzebu, nie wiemy nawet gdzie jest jego grób...

Patriotyczny dom

Rodzina Kasztelanów pochodzi z Gryżyna, z powiatu kościańskiego. To tam na kilkudziesięciu hektarach ziemi gospodarowali Agnieszka (rocznik 1860), z domu Dudziak i Paweł (rocznik 1848). Wcześniej to samo robili ich rodzice Łukasz i Marianna, a przed nimi ich dziadkowie - Faustyna i Antoni.
- Moi dziadkowie, Agnieszka i Paweł mieli ośmioro dzieci - wylicza pan Zygmunt. - Maria wyszła za mąż za gospodarza z tamtej okolicy, podobnie jak Katarzyna, Józefa i Zofia. Stanisława zmarła bardzo wcześnie, Ludwika wstąpiła na Śląsku do klasztoru, a podczas I wojny światowej słuch o niej zaginął, a Ludwik z czasem sprzedał gospodarkę i przeniósł się do Kokoszek, koło Gdańska. W 1939 roku za działalność patriotyczną Niemcy rozstrzelali go w Kartuzach. To był w ogóle bardzo patriotyczny dom. Żyli w zaborze pruskim, a wieczorami w domu dziadków śpiewano patriotyczne pieśni, układano wiersze... A nasz ojciec, Antoni kilkakrotnie zmieniał szkoły, bo niemieccy nauczyciele ciągle znajdowali u niego polskie książki, które kolportował.

Miasto ozdrowienia i ...śmierci

W 1915 roku Antoni ukończył gimnazjum i jako pruski poddany wcielony został do artylerii. Ledwo uszedł z życiem, gdy w bitwie pod Verdun podczas I wojny światowej dostał kulę w brzuch. Był ciężko ranny. Na rehabilitację przewieziono go do Królewca, tego samego miasta, w którym nomen omen został w 1942 roku stracony. Gdy wybuchło Powstanie Wielkopolskie natychmiast wstąpił w szeregi powstańców. Po wyzwoleniu ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty w Poznaniu i przez dziesięć lat służył w 49 pułku piechoty w Kołomyi, gdzie był dowódcą kompanii... i kapitanem drużyny piłki nożnej.
- Przyszły oficer wywiadu musiał być wszechstronny - opowiada pania Maria. - Tata jeździł konno, na nartach, potrafił prowadzić samolot, lokomotywę, strzelać. Podczas pobytu w Kołomyi tata poznał mamę, Marię. Była nauczycielką, jej rodzice mieli gospodarstwo rolne. Jej dziadek, Walenty, podczas Wiosny Ludów był w oddziale Józefa Bema. Pobrali się. Tam urodzili się moi bracia Zygmunt i Stanisław oraz siostra Danuta, która potem w wieku trzech lat zmarła na zapalenie opon mózgowych.

Rozpracowuje szpiegowskie siatki

W tym czasie, a był to rok 1931 w Wejherowie powstał Batalion Morski. Wojsko werbowało do niego najzdolniejszych polskich oficerów. Tam też przeniesiono Antoniego Kasztelana. Cała rodzina zamieszkała w rezydencji Przebendowskich (w czasie wojny została zburzona). Antoni był dowódcą kompanii i adiutantem batalionu, a równocześnie szkolił się na tajnych kursach. W Wejherowie urodziła się pani Maria. Aż przyszedł rok 1934.
- Ojca przeniesiono do Dowództwa Floty w Gdyni - mówi pan Zygmunt. - Zatrudniony został w sztabie, w samodzielnym referacie informacji, czyli w kontrwywiadzie. Szybko został jego szefem. Siedziba kontrwywiadu była na Skwerze Kościuszki, tam, gdzie dzisiaj mieści się kino "Goplana". Bywałem tam. Wszyscy chodzili w cywilu, była ciemnia, robiono już wówczas zdjęcia w podczerwieni. Najpierw zamieszkaliśmy na ulicy Śląskiej, a potem przenieśliśmy się jako pierwsi lokatorzy do domu Adama Danka, przy ulicy Władysława IV (wówczas Piotra Wysockiego).
W 1936 roku Antoni awansuje do stopnia kapitana, rozpracowuje też kilka niemieckich komórek szpiegowskich działających na Wybrzeżu, których członkowie zostali unieszkodliwieni. Otoczenie nie wie, gdzie pracuje, nie nosi munduru, rzadko bywa w domu. Gdy przyjeżdża dużo czasu poświęca dzieciom.

Świętojańska pachnąca czekoladą

- To były wspaniałe czasy - wspomina pan Zygmunt. - Wszyscy cieszyli się wolną Polską. Świętojańska pachniała bananami i czekoladą, bo na każdym rogu sprzedawano jakieś kolonialne specjały. Mama udzielała się charytatywnie, odwiedzała sierocińce, analfabetów uczyła czytać. Aż wybuchła wojna...
Pod koniec sierpnia 1939 roku Antoni spakował rodzinę. Pojechali do Strzebrzeszyna, do wujka Marii. Stamtąd przedostali się do poznańskiego, a potem... pierwszym transportem zostali wysiedleni do Sokołowa Podlaskiego. To tam zetknęli się z Wilem Hosenfeldem.
Antoni nie chciał opuścić Wybrzeża, choć usilnie namawiał go do tego admirał Józef Unrug, który wiedział na jakie niebezpieczeństwo narazić się może szef kontrwywiadu.
- Ojciec powiedział Unrugowi, że jest Polakiem i będzie walczył - mówi pani Maria. I walczył w obronie Helu. Po raz czwarty w swoim życiu został ranny. Na szczęście niegroźnie.

Podpisał kapitulację Helu

Gdy dalszy opór Helu staje się bezcelowy, admirał Unrug wyznacza Antoniego Kasztelana na członka dwuosobowej delegacji (wraz z nim jedzie kmdr Majewski, szef sztabu), która 1 października 1939 roku w sopockim "Kurhausie" podpisuje kapitulację Helu, uzyskując honorowe warunki. Antoni zostaje jeńcem wojennym, ale wierzy, że chronią go postanowienia Konwencji Genewskiej dotyczące traktowania jeńców wojennych. Wierzy do tego stopnia, że odrzuca propozycję, by w nocy z 1 na 2 października przestać się ścigaczem "Batorym" do Szwecji. Trafia do oflagu w Nienburgu, skąd w 1940 roku przewieziony jest do stalagu w Gdańsku, a potem wbrew wszelkim konwencjom przekazany w ręce gestapo.
- Zrywają mu wszystkie dystyncje. Jest bity do utraty przytomności - mówi pan Zygmunt. - W związku z pracą w kontrwywiadzie gestapo zarzuca mu wrogie działania na szkodę państwa niemieckiego. W 1941 roku zostaje przewieziony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Tam przebywa przez rok. Potem zostaje ściągnięty przez gestapo z powrotem do Gdańska.

Listy do Hitlera

Żona cały czas walczy o zwolnienie męża. Pisze do szefa kancelarii Hitlera, do Czerwonego Krzyża w Berlinie, za pośrednictwem podziemnej organizacji stara się o wymianę męża na niemieckiego jeńca, przez ambasadora Włoch pisze do papieża. Wszystko na nic. Antoni otrzymuje czterokrotny wyrok śmierci i 14 grudnia 1942 roku zostaje w Królewcu zgilotynowany.
- Tata nie ma swojego grobu. Na cmentarzu witomińskim, tam gdzie leży mama, jest symboliczna tablica poświęcona pamięci ojca - mówi pani Maria.
- Kilka lat temu Krąg Instruktorów Seniorów przy Komendzie ZHP w Gdyni uczcił pamięć ojca podczas uroczystości na tej mogile - kończy opowieść pan Zygmunt. - Tata ma też swoją ulicę na Pogórzu. A w gimnazjum nr II w Wejherowie jest Izba Pamięci Batalionu Morskiego. Przy wejściu wisi portret ojca, obok jego mundur. A my ufundowaliśmy stypendium dla zdolnych uczniów tej szkoły. Stypendium nosi imię naszego ojca.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Saga rodu Kasztelanów Morderstwo sądowe szefa kontrwywiadu - Pomorskie Nasze Miasto

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto