- Kiedyś w jeziorze można było łowić szczupaki i liny. Od kilku lat nie widziałem tu jednak tych cennych gatunków. I nic dziwnego, szlachetne ryby wymagają dobrych warunków, a o takich można tu tylko marzyć - mówi jeden z naszych Czytelników, zapalony wędkarz.
To właśnie on dostrzegł kilka dni temu śnięte ryby w jeziorze Kaniewo. - Teraz część z nich opadła już na dno jeziora, gdzie zaczęła się rozkładać. Moim, i nie tylko moim, zdaniem katastrofa jest wynikiem niewydolności naszej oczyszczalni. Istniejąca tam technologia nie zapewnia należytego oczyszczenia ścieków - tłumaczy mężczyzna.
Wędkarz przypomina, że w 2016 roku doszło w tym akwenie do katastrofy ekologicznej. Sprawa miała swój finał w sądze, który dwa lata później, we wrześniu 2018 roku, skazał prezesa sztumskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji (firma ta zawiaduje oczyszczalnią ścieków) na rok więzienia z zawieszeniem wykonania kary na trzy lata.
Sąd w sentencji wyroku uznał m.in., iż: "Prezes Zarządu Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Sztumie będąc odpowiedzialnym za prawidłową eksploatację oczyszczalni ścieków w Sztumskim Polu, z której dokonywano zrzutu ścieków komunalnych o parametrach znacznie przewyższających dopuszczalne normy (...) dopuścił do ujawnionego w dniu 28 marca 2016 r. w miejscowości Koniecwałd, istotnego obniżenia jakości wody oraz masowego śnięcia ryb w jeziorze Kaniewo tj. trwałych zniszczeń w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach, powodując przy tym straty w wysokości 16 343,82 zł na szkodę Polskiego Związku Wędkarskiego Oddział w Elblągu".
Przypomnijmy, że jeszcze przed zapoznaniem się opinii publicznej ze stanowiskiem Temidy, Urząd Gminy i Miasta Sztum powiadomił o rezygnacji z funkcji ówczesnego prezesa PWiK. Urząd ani słowem nie wspomniał o powodach tego kroku.
Według naszych Czytelników, były szef sztumskiego PWiK tylko pośrednio jest odpowiedzialny za katastrofę ekologiczną w roku 2016. - Winna jest niewydolna technologia. Oczyszczalnia wymaga natychmiastowej modernizacji, by do takich wydarzeń już nie dochodziło - stwierdza zamieszkały w okolicach jeziora mężczyzna.
Zdaniem naszego rozmówcy jeżeli nic się nie zmieni dojdzie do kolejnego śnięcia ryb w jeziorze Kaniewskim. - Pierwsze było w 2016 roku, drugie - w maju tego roku, kolejne - to tylko kwestia czasu, jeśli nic się nie zmieni - uważa.
Oczyszczalnia ścieków zaprzecza, by miała jakikolwiek związek z ostatnim śnięciem ryb.
- To nie my. Od oczyszczalni do jeziora jest pięć kilometrów. Po drodze są cieki wodne, gdybyśmy byli winni temu, co wydarzyło się w jeziorze, także w tych akwenach powinny być śnięte ryby, a tak nie było - mówi kierownik oczyszczalni ścieków i dodaje: - W zeszłym tygodniu był u nas specjalista z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i nie wykrył żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu oczyszczalni.
Według szefa oczyszczalni, mieszkańcy "sami powinni znaleźć truciciela". Być może, jak mówi, "jest to jeden z nich".
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?