Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O najnowszej książce "Marsz Śmierci" rozmawiano w Pruszczu Gd. Szli głodni w mrozie przez Żuławy, Pruszcz, Kaszuby

Danuta Strzelecka
Danuta Strzelecka
W Domu Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim odbyło się spotkanie ze współautorem książki "Marsz śmierci. Ewakuacja piesza więźniów KL Stutthof i jego podobozów. 25 stycznia - 3 maja 1945"
W Domu Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim odbyło się spotkanie ze współautorem książki "Marsz śmierci. Ewakuacja piesza więźniów KL Stutthof i jego podobozów. 25 stycznia - 3 maja 1945" Danuta Strzelecka
Szli w mrozie, głodzie, strachu. Niewielu z tych, którzy zmarli po drodze mają swoje groby. Zginęli w rowach, pod lodem. Ci, którzy przeżyli do końca życia zapamiętali, to co ich spotkało. O najnowszej książce dotyczącej tragicznego marszu więźniów obozu KL Stutthof, który miał miejsce zimą 1945 roku, opowiedział na spotkaniu w Pruszczu Gdańskim dr Marcin Owsiński z Muzeum Stutthof. W czwartek w Domu Wiedemanna odbyła się promocja książki "Marsz śmierci. Ewakuacja piesza więźniów KL Stutthof i jego podobozów. 25 stycznia - 3 maja 1945".

Książka Marsz Śmieci

Na spotkanie do Domu Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim przybyło wielu interesujących się historią i tymi tragicznymi wydarzeniami ostatnich miesięcy wojny, które dotknęły więźniów hitlerowskiego obozu KL Stutthof oraz jego podobozów. Książka "Marsz śmierci. Ewakuacja piesza więźniów KL Stutthof i jego podobozów. 25 stycznia - 3 maja 1945" opisuje genezę, przebieg i skutki tej ewakuacji, która do historiografii i powszechnej pamięci przeszła jako Marsz Śmierci. Książka jest reedycją opracowania „Marsz Śmierci” autorstwa Janiny Grabowskiej wydanej w 1992 r. Współautorami II rozszerzonego wydania są Agnieszka Kłys i dr Marcin Owsiński.

- Cieszę się, że mogę tu być. Opowieść o Marszu Śmierci w Pruszczu musi się odbyć i chciałbym przekazać państwu nowy zasób wiedzy - mówi dr Marcin Owsiński. - Jak widzicie to najnowsze wydanie jest cztery razy większe od pierwszej książki. Są tu nowe dane, które zebraliśmy, ale także cała treść z wydania Janiny Grabowskiej.

Opowieść o Marszu Śmierci dr Owsiński rozpoczął od cytatu z książki, wspomnień jednego z więźniów KL Stutthof:
"Dzień 25 stycznia 1945 roku w obozie stutthofskim zaczął się bardzo wcześnie i trwał dla nas bardzo długo. To był istnie sądny dzień. Jeszcze było ciemno, kiedy nas obudzono i postawiono w stan gotowości do wymarszu. Zaraz po codziennej porcji kawy porannej, tzn. płynu, który nazywano kawą, mimo iż przypominało toto ten szlachetny napój tylko zabarwieniem i goryczą, wyfasowaliśmy na drogę tylko po pół bochenka chleba, po pół kilograma i po pół kostki margaryny - 125 dag. Nie powiedziano nam natomiast na jak długo ten prowiant ma nam wystarczyć, dlatego też bardzo wielu zjadło ten przydział jeszcze przed wymarszem".

- Ewakuacja Marsz Śmierci to jest wymarsz kolumn pieszych z obozu centralnego KL Stutthof - ok. 11 tysięcy ludzi, i jednocześnie też maszerowanie ponad 20 tysięcy ludzi, nie tylko w okolicach Żuław, Pomorza i Kaszub, ale po całych Prusach Wschodnich, całym terenie Pomorza, z jego podobozów - mówi dr Owsiński. - Objęło to wszystko ponad 30 tysięcy ludzi, z których połowa nigdy nie dotarła do domu, nie przeżyła, zaginęła, ich groby nigdy nie zostały odnalezione. Także tu w waszym rejonie. To jest opowieść o tragedii i pamięci.

- Dla więźniów było to krańcowe doświadczenie życia. Jeśli z obozu, pamiętali jakieś pojedyncze wydarzenia to Marsz Śmierci pamiętali w szczegółach poprzez to krańcowe doświadczenie - cierpienie, głód i tego, że bali się autentycznie tego śniegu. Wspominali też bardzo często tych, którzy w dużej ilości zostali na trasie tego marszu. Ten Marsz Śmierci stał się takim symbolem doświadczenia Stutthofu. Warto wiedzieć, że jedna trzecia ofiar Stutthofu całego obozu przez cały okres jego istnienia to ofiary Marszu Śmierci 1945 roku. To świadczy o jego skali.

Ślady pamięci

Trasa marszu wiodła przez Mikoszewo, Świbno, Kiezmark, Cedry Małe, Cedry Wielkie, Pruszcz Gdański (tu nocowały wszystkie kolumny więźniów), Pręgowo, Kolbudy, Żukowo, Pomieczyno, Łebno, Luzino. Dalej do 8 obozów ewakuacyjnych m.in. w Nawczu, Rybnie, Tawęcinie. Zachował się pasek jednego z więźniów, który wyrył na nim agrafką daty, nazwy miejscowości, symbole budynków, które mijali.

- Jest tam wyryta cała historia tej ewakuacji - mówi dr Owsiński. - Ci ludzie uważali za konieczne notowanie dat czy miejscowości, ale nie mieli na czym. Spośród tych 11 tysięcy ludzi znamy dwa dzienniki pisane na bieżąco. Jeden dziennik pisała więźniarka kolumny VII. Była to Elżbieta Marcinkowska. Dziennik jest w posiadaniu rodziny. My tu publikujemy go w całości po raz pierwszy. Drugi pisany przez mężczyznę - Alfonsa Grelewicza. Notował to na kawałkach papieru z nadzieją, że zobaczy żonę i dziecko. Zapisy kończą się 26 lutego wpisem "Tyfus plamisty". Jest też trzeci dziennik nieznanego więźnia - to dwie kartki zapisane dwustronnie.

- Do dzisiaj też w niektórych miejscach postoju, noclegu są widoczne ślady - mówi dr Owsiński. To najczęściej wyryte nazwiska i adresy więźniów. Takich napisów odkryliśmy kilkanaście w kościele w Pomieczynie. Są one w takich ukrytych miejscach, niewidocznych m.in. na tylnych drzwiach ołtarzowych, schodach od ambony, pod ławkami. W latach 60. studenci, w tym Janina Grabowska, spisywali relacje więźniów. W zdecydowanej większości są one w tej książce. Jak również nigdy niepublikowane relacje ze zbiorów ze zbiorów i kolekcji prywatnych, rysunki więźniów, mapy, ilustracje, zdjęcia. Większość to materiały niepublikowane wcześniej. Jest też kilkanaście nowych dużych map oraz kilkanaście planów miejscowości.

Pomagali z narażeniem życia

Jak mówił wcześniej współautor publikacji, ta książka to też opowieść o pamięci. Oprócz relacji tych, którzy przeżyli Marsz Śmierci znajdują się w niej relacje tych, którzy pomagali więźniom. Z narażeniem życia przekazywali garnek zupy, kaszy czy chleb. Pomagali też im się schować. Dzięki temu więcej więźniów mogło przeżyć. Ale tę pomoc mieli, dopiero kiedy wkroczyli mniej więcej w okolice Pręgowa, gdzie mieszkało więcej ludności polskiej. Tu też jest pierwszy grób zmarłych więźniów. Wcześniejsze tereny marszu zamieszkiwała głównie ludność niemiecka. Więźniowie nie mogli liczyć tu na ich pomoc. Doświadczyli jej za to właśnie podczas dalszej wędrówki, na Kaszubach.

- W książce są dwa nowe rozdziały - mówi dr Marcin Owsiński. - Jeden rozdział jest bardzo duży, który opowiada o ratowaniu, o dobrych ludziach, którzy ratowali więźniów Stutthofu i to jest ta opowieść bardzo pozytywna z tej całej historii. A druga opowieść to jest o pamięci. O tym, czym się zajmowaliśmy teraz, ponieważ w Pruszczu, jak i wielu innych miejscowościach odbywają się, od stycznia aż do marca, uroczystości w tych wszystkich miejscach, gdzie miejscowi pamiętają.

Od kilku lat razem z Agnieszką Kłys realizowaliśmy taki projekt "Upamiętnienie trasy marszu Śmierci" w terenie - dodaje współautor książki. - Zaczynaliśmy od tablic ustawionych w 1965 r. przez byłych więźniów, a w ostatnich latach postawiliśmy wraz z wieloma proboszczami, urzędami, osobami, kilkadziesiąt tablic dwujęzycznych, które macie też w swojej okolicy, począwszy od Cedr, Grabiny-Zameczek, Juszkowo, Straszyn itd. Jeżdżąc tam faktycznie zidentyfikowaliśmy wiele nowej wiedzy, dotarliśmy do wielu nowych relacji, wielu nowych eksponatów. Do wielu nowych danych, które pozwoliły nam pojąć, że książka Grabowskiej może być bardzo dobrze rozszerzona. Do książki dołączamy też mapę z miejscami upamiętnienia na Pomorzu Gdańskim i Ziemi Elbląskiej, którą opracowaliśmy z Anną Kłys. Zachęcam do wybrania się w te miejsca. Jeżdżąc po tym terenie są takie bardzo autentyczne ślady tej historii, żeby się z tym zapoznać oraz jak ewoluuje nasza pamięć.

CZYTAJ TAKŻE: Nie ma grobów, nie ma kości. Poruszające świadectwo Marszu Śmierci

Spotkanie dr Marcin Owsiński zakończył cytatem z relacji jednego z więźniów:
"Mróz i głód wykańczały ludzi. Zazwyczaj nocowaliśmy w oborach, stodołach, ale było kilka razy, że i pod gołym niebem. Pamiętam taką noc, że było to akurat 2 lutego w dzień Matki Boskiej Gromnicznej, przypominam sobie ludzi idących z płonącymi gromnicami do kościoła. A my całą noc przedrzemaliśmy na jakimś placu w pobliżu stacji kolejowej. W czwórkę się przytulaliśmy, każdy z nas miał koc. Dwa koce położyliśmy na ziemi, na nic przykucnęliśmy i pozostałymi dwoma kocami przykryliśmy się od góry. Tak w kuckach ogrzewając się własnymi oddechami, przesiedzieliśmy całą noc. Trochę drzemaliśmy, ale jeden na drugiego uważał, aby nie zasnąć, bo wtedy najłatwiej zamarznąć. Dziś sobie często myślę, kim my wtedy w obozie byliśmy. Albo wtedy kiedy szliśmy głodni zziębnięci przez kaszubskie lasy, wsie. Myślałem wtedy, tylko aby przeżyć jeszcze jeden dzień, od rana do wieczora. Dalej się myślą nie wybiegało. Następnego dnia to samo, od rana do wieczora, aby nie paść w czasie marszu, aby nie upaść, aby w nocy nie zamarznąć, bo przecież tyle już wytrwałem."

- Ta opowieść to jest opowieść o wytrwaniu, o sile, o nadziei i o pomocy. To jest też opowieść o dobrych ludziach, którzy ich ratowali. To jest opowieść o krańcowym doświadczeniu, ale też taka, która powinna mieć konkretną twarz - dodaje współautor książki. - Tym spotkaniem chciałem też opowiedzieć, że historia jest cały czas ewolucją pewnej pamięci naszego pamiętania. Nie ma wśród nas, tych, którzy de facto to przeżyli, pamiętają, ale jesteśmy my, którzy powinniśmy przekazywać tę pamięć i pokazywać, że to cały czas jest bardzo aktualna historia. Wojny toczą się cały czas, i ludzie cierpią, jak w tej ewakuacji - tysiącami. Oglądamy czasami w telewizji, mówimy o tym, słyszymy. Powinniśmy zawsze pamiętać tę jedną Żydówkę, która leżała w tym lodzie i tylko ona z tych kilku tysięcy złożyła relację. Co stało się z tą całą resztą? - kończy dr Owsiński.

CZYTAJ TAKŻE: Rusza nabór do Klubu Hafciarskiego w Pruszczu Gdańskim. Poprowadzi go Anna Prill

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto