Franciszek Smuda: Zdania nie zmienię, nawet gdyby Boruc padł na kolana
A jak? Zaprosiłbym choćby na śniadanie czy obiad i wtedy to zakomunikował. Pan też się z Lechem nie rozstawał w zgodzie... Ze mną to była inna historia, bo mnie się kontrakt kończył. Stworzyłem im przez trzy lata eksportowy zespół, który zaczął hulać i zaraz zrobił mistrzostwo Polski. Jacek Zieliński przyszedł na gotowe. Tak samo było w Wiśle, Zagłębiu, Legii. Z tą Legią to trochę chyba jednak przesadza. Zwyczajnie Panu wtedy nie wyszło i był to jeden z gorszych momentów w Pana karierze trenerskiej. Ależ co pan opowiada! Przecież to ja wykonałem całą czarną robotę. Wyrzuciłem ten cały piłkarski szrot, tę całą truciznę, która była w drużynie. W sumie jedenastu zawodników. Później przyszedł Okuka, dobrał do tego zdrowego już organizmu kilku dobrych zawodników i zdobył mistrzostwo Polski. Kiedyś dostałem SMS od Rafała Ulatowskiego: "Trenerze, jak dostanę jakąś drużynę po panu, to zdobędę mistrzostwo świata".