Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak "wyzwalała" Armia Czerwona. Sowieci zostawili Polakom Gdańsk ogołocony i zrujnowany

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Zdjęcia ze „strzelającym” działem miały „dokumentować” zażarte boje o miasto...
Zdjęcia ze „strzelającym” działem miały „dokumentować” zażarte boje o miasto... A. Szajchet/Źródło: MIIWS
W 1945 roku Gdańsk był dla Sowietów miastem niemieckim, wrogim. Dopiero gdy został zdobyty, propaganda zmieniła narrację. Odtąd była mowa o jego „wyzwoleniu” i przekazaniu Polakom - mówi dr Tomasz Gliniecki, historyk, autor najnowszego opracowania poświęconego walkom o Gdańsk na początku 1945 roku. Praca ma dwa tomy, jeden poświęcony jest aspektom militarnym tej batalii, drugi propagandowym.

Czego nie wiedzieliśmy o zdobyciu Gdańska przez Armię Czerwoną w 1945 roku?

Wiedzieliśmy generalnie niewiele. Największe opracowanie dotyczące bitwy o Gdańsk liczyło kilkadziesiąt stron. W dodatku wydane było dosyć dawno, w czasach PRL-u i zgodnie z ówczesnym wzorem przekazywania historii. Mieliśmy zatem prezentację zwycięskiej Armii Czerwonej jako nieskazitelnej. Z kolei opracowania niemieckie poświęcone bitwie były nieliczne. Stwierdziłem, że potrzebne jest kompendium - kompleksowe, szerokie podsumowanie, w całościowym układzie czasowym. Chciałem pokazać, że ta część operacji wschodniopomorskiej, jaką było zdobycie Gdańska i Gdyni, to nie tylko parę dni w końcu marca 1945 r. Pierwsza faza walk rozpoczęła się już w lutym, a część niemieckich oddziałów broniła się na obszarach podmiejskich niemal do końca wojny.

Jak w zarysie wyglądała batalia o Gdańsk na przedwiośniu 1945 roku? Nie była to raczej skala ulicznych walk, jakie miały miejsce np. w Stalingradzie...

Zdecydowanie skala była znacznie mniejsza. Przede wszystkim walki w samym mieście były dość krótkie. Najcięższe starcia toczyły się na przedpolach, na zewnętrznym okręgu obrony Gdańska i Gdyni. Niemieckie linie pękły w momencie, gdy wojska sowieckie przebiły się do Sopotu. Cała strefa obrony obszaru umocnionego Gdańska i Gdyni została przecięta na dwie części. Było to działanie charakterystyczne dla sowieckiej taktyki zdobywania terenów miejskich, powtarzane zresztą wielokrotnie w czasie wojny. Stosowano uderzenia rozcinające strefę obronną na mniejsze kawałki, zamykano oddziały niemieckie w kotłach i po kolei je unicestwiano. Taki był plan zdobycia Gdańska i był on przez Sowietów zrealizowany. Natomiast wojska niemieckie nie zostały w Gdańsku i Gdyni całkowicie odcięte. Po krótkich, kilkudniowych walkach ulicznych wewnątrz miast, w sposób zorganizowany opuściły je. Dowództwo niemieckie postanowiło, że aby chronić życie żołnierzy i pozostających jeszcze w mieście cywilów, trzeba spróbować opuścić ruiny i przenieść się w bardziej niedostępny obszar. Z Gdyni Niemcy odeszli w kierunku Oksywia, a z Gdańska na Żuławy Wiślane, gdzie bronili się właściwie do końca wojny, do kapitulacji Niemiec w maju 1945 roku. W przypadku obszaru deltowego rzeka Wisła i tereny depresyjne, które można było częściowo zatopić i odciąć od atakujących, tworzyły naturalne bariery wstrzymujące atak.

Armia Czerwona miała nad Niemcami wielką przewagę w ludziach, sprzęcie i amunicji na tamtym etapie wojny, ale pytanie, co przeważyło o skuteczności ofensywnych działań i szybkim stosunkowo przełamaniu obrony?

Możemy tu mówić o znacznej roli lotnictwa, ale sowieckiego. Wypraw lotnictwa zachodniego w okresie tuż przed zdobyciem miasta już nie było. Natomiast w przypadku Sowietów, na ich korzyść zadziałały dwie kwestie. Skuteczność w walkach potwierdziło lotnictwo szturmowe, dające możliwość ataku na punkty oporu rozmieszczone na ziemi i na wodzie. W marcu 1945 r. także pogoda sprzyjała operowaniu lotnictwa i Armia Czerwona wykorzystała ten atut maksymalnie. Drugim elementem sukcesu była możliwość ustawienia jednostek artylerii na podmiejskich wzgórzach. Właściwie bezkarnie sowieckie działa mogły ostrzeliwać miasto i obracać kolejne jego kwartały w ruiny. Stąd decyzja niemieckiego dowództwa o wycofaniu się z centralnej części Gdańska. Jednak dla substancji miejskiej, licznych zabytkowych budynków, ta decyzja nie miała już znaczenia. Ona zapadła po tym, gdy centrum było już właściwie ruiną.

Czy rola tego odłamu wojsk polskich, które walczyły u boku Armii Czerwonej, była w zdobyciu Gdańska znaczna?

W wielu opracowaniach, które pojawiały się w dawnych latach, można było znaleźć wzmianki, sugestie o polskich wojskach uczestniczących w walkach o Gdańsk. Niektórzy autorzy posuwali się dalej, próbując to w jakiś sposób uwiarygadniać. Ja opisuję ten problem w tomie, który mówi o wojennej propagandzie. Polskie pododdziały zostały przysłane do Gdańska właśnie w celu propagandowym - taka była ówczesna racja stanu, zarówno Stalina, jak komunistycznych działaczy polskich. Chodziło o to, żeby pokazać, że Gdańsk przechodzi we władanie polskie dzięki Armii Czerwonej. Próbowano ukuć mit, że wynika to ze wspólnej walki żołnierza sowieckiego i polskiego. Ten polski komponent to było kilka czołgów z 1 Brygady Pancernej plus batalion fizylierów, który do tej brygady przynależał. W Gdańsku, w obliczu kamer, aparatów fotograficznych, przy asyście korespondentów wojennych mieli zawiesić na dachu gdańskiego ratusza biało-czerwoną flagę. Okazało się, że nawet tego nie można było zrobić zgodnie z rozkazami, bo ratusz płonął. W związku z tym jako przykładowy „ratusz” wskazano pobliski Dwór Artusa. Tu jest pewien wątek, który nawet mnie zaskoczył. W zdobywanym Gdańsku, w wielu miejscach biało-czerwone flagi wieszali nie żołnierze polscy, lecz sowieccy. Oczywiście cel tych działań też był propagandowy, mający umacniać braterstwo broni, nawet mimo tego, że Polacy w walkach udziału nie wzięli. Flagi polskie wieszano na budynkach uznawanych za siedziby władz, a w Gdańsku za ratusz zdobywcy uznali np. dawną siedzibę Komisarza Ligi Narodów, czyli dzisiejszy Żak, czy też główny dworzec kolejowy.

Podkreślmy, o zdobyciu Gdańska piszesz w dwóch osobnych tomach - jeden dotyczy wymiaru militarnego, drugi propagandowego.

Chodziło mi o to, by nie mieszać dwóch wymiarów wojny. Stąd pomysł na dwa tomy - pierwszy opisujący działania zbrojne, zawierający szczegóły dotyczące rozmieszczenia oddziałów, uzbrojenia, kierunków ataków itd. Drugi ukazuje, jak owa sytuacja - przyczyny, przebieg i rezultaty walk - była propagandowo „ogrywana”, jak preparowano informacje i przekonywano o przebiegu batalii.

Czy dla propagandy sowieckiej zdobycie Gdańska miało duże znaczenie? Bo dla Polaków było to miejsce, w którym rozpoczęła się II wojna światowa...

Owo znaczenie symboliczne Gdańska, miejsca, w którym wybuchła II wojna światowa, tak istotne dla Polaków, żołnierzy sowieckich w 1945 roku kompletnie nie interesowało. Natomiast Gdańsk był dla nich największym, centralnym miastem w regionie, z ważnym, strategicznie położonym portem. I z tego punktu widzenia jego zdobycie było cenne. Sowieci operowali niemiecką nazwą Danzig i dla tych, którzy mieli tu z Niemcami walczyć, było to miasto hitlerowskie, wrogie. Dopiero gdy zostało zdobyte, sowiecka propaganda zmieniła narrację. Odtąd była mowa o „wyzwoleniu” Gdańska - w jego polskiej nazwie - i przekazaniu go Polakom. Jednocześnie, w tym samym czasie dział się cały ogrom zła. Po raz kolejny sowieccy zdobywcy niemieckich miast dokonywali masowych gwałtów kobiet, morderstw cywili, grabieży i podpaleń. Niby ten polski już Gdańsk spotkało wszystko, co działo się na podbitych ziemiach niemieckich. Czerwonoarmiści dokonali absolutnej, systemowej grabieży wyposażenia obiektów publicznych, zaboru pojazdów, maszyn, dóbr komunalnych, zwierząt gospodarskich czy płodów rolnych. W przypadku Gdańska celem były np. urządzenia stoczniowe i wyposażenie przedsiębiorstw przemysłowych, nie tylko pracujących na cele zbrojeniowe III Rzeszy - wywożono obrabiarki, tokarki, stal, żelazo, nawet złom. Specjalne ekipy z komendantury wojennej pruły sejfy w bankach, a ich raporty wskazywały, ile złota, srebra i kosztowności zdołano stamtąd wyciągnąć. Armia Czerwona była przygotowana do tego skrupulatnie - np. artylerzyści wiedzieli, że podczas oblężenia obiektów przemysłowych mają nie ostrzeliwać. Polskie władze przejęły Gdańsk totalnie zrujnowany i ogołocony, a w tym samym czasie propaganda oficjalnie przekonywała, że to jest miasto „wyzwolone”, które Stalin „darował” Polakom.

W swojej poprzedniej pracy poświęconej wojennej propagandzie sowieckiej, którą oparłeś na fotografiach sowieckiego korespondenta wojennego Arkadija Szajcheta, było kilka gdańskich wątków. M.in. już po zdobyciu, podpalono niektóre budynki, na potrzeby ujęć symulujących prawdziwe walki…

Była to dosyć często wykorzystywana praktyka. Akurat w przypadku Gdańska mamy jej ewidentny przykład. Płonące miasto było fotografowane, choć dziś wiemy, że działo się to już po walkach. W książkach „Gdańsk ’45” zawarłem dwa bloki ilustracyjne. Pierwszy stanowią mapy i szkice, które pomagają zrozumieć przebieg wydarzeń: pokazują ruchy wojsk, oznaczenia poszczególnych jednostek. Drugim są właśnie fotografie, m.in. dokumentujące, co się działo w Gdańsku z punktu widzenia żołnierzy polskich, ich drogę do zawieszenia flagi na Dworze Artusa, ale bez ich uczestnictwa w boju w mieście.

Mówiąc o symbolice Gdańska, nie można pominąć Westerplatte...

Walki o Westerplatte toczyły się rzeczywiście w marcu 1945 roku i były częścią starć o Gdańsk. Ale Polaków tam nie było. Owszem, próbowano przed laty wprowadzić narrację, że batalion marynarzy polskich miał zaatakować półwysep 7 kwietnia. Niestety, to też jest część mitu wojennego. Teren przedwojennej Wojskowej Składnicy Tranzytowej został opanowany przez oddziały sowieckie w ostatnich dniach marca, zanim przybyli w te okolice polscy żołnierze. Miałem tu wielką trudność, by napisać więcej o udziale Polaków w całej kampanii na Pomorzu Gdańskim, ponieważ rzeczywista rola polskich żołnierzy była niewielka, wystarczyłoby zaledwie kilka stron opisu, by ją podsumować. Poza tym siły skierowanej tu brygady pancernej były ułamkiem wśród setek jednostek Armii Czerwonej uczestniczących w operacji. Nie możemy zatem mówić o innej roli polskich wojsk w zdobyciu Gdańska, niż tylko propagandowej. Zresztą polskie pododdziały były w taki sposób wykorzystywane w wielu innych przypadkach, od 1943 do 1945 r., żeby pokazać, że Polacy walczą u boku Armii Czerwonej. Acz przyznać trzeba, że w niektórych miejscach rzeczywiście tak było, płacili krwią, także na Pomorzu - w Gdyni czy pod Janowem. Czym innym jest jednak prezentowanie żołnierzy w roli herosów w przypadkach, gdy na takie miano nie zasługiwali, a w Gdańsku klasycznie ich udział w walce zafałszowano.

Powiedzmy, że to dość charakterystyczny sposób postępowania dla wszystkich armii świata…

Pamiętajmy, że współczesne konflikty, także ten obecny, między Rosją a Ukrainą, w sensie propagandowym rządzi się bardzo podobnymi zasadami. Każda z walczących stron chce wprowadzić swoją narrację, przekazać to, co jest dla niej ważne. Wszelkie działania propagandowe mają wzmacniać ducha własnych żołnierzy, narodu i oczerniać, pognębiać przeciwnika. W znacznej części przypadków specjalnie oszukuje się odbiorców, właśnie po to, żeby rosło morale, żeby ludzie uwierzyli w to, co dana strona chce przekazać, a nie w to, co się rzeczywiście wydarzyło.

W swojej pracy wykorzystujesz posowieckie dokumenty, znajdujące się w archiwach rosyjskich. Zastanawiam się, czy po inwazji tego kraju na Ukrainę i naszym jednoznacznym wsparciu zaatakowanego kraju, Rosjanie nie zamknęli dostępu do historycznych dokumentów dla polskich historyków?

Większość materiałów źródłowych dotyczących Armii Czerwonej pozyskiwałem przez prawie dekadę, więc ostatnie dwa lata nie zaważyły na pracy przy dwóch tomach poświęconych zdobyciu Gdańska. Trzeba też przyznać, że w kwestii działań Armii Czerwonej w latach 1941-1945, jej militarnej historii, wiemy bardzo dużo, łącznie z tym, ile paszy skonsumowały konie, ile paliwa spaliły czołgi, ilu ludzi zginęło w poszczególnych jednostkach. Inaczej jest w kwestii propagandy. Moim zdaniem, to znacznie trudniejsza dziedzina, przede wszystkim interpretacyjnie. Nie ma natomiast dostępu do akt kontrwywiadu, prokuratur, sądów wojskowych i komendantur sowieckich na opanowanych terenach. Zarazem warto zauważyć, że Armia Czerwona, po katastrofalnych klęskach w pierwszej fazie wojny, szybko się uczyła. Powołane były specjalne piony, które raportowały niemal wszystko w celu wykorzystania doświadczeń wojny do poprawy skuteczności bojowej. Te dokumenty, przy odpowiednich chęciach i ciężkiej pracy, są dostępne historykom. Analizowałem je tysiącami stron. Natomiast o wiele trudniej jest z dostępnością dokumentów niemieckich. Wojnę przetrwały te akta, które sporządzono mniej więcej do końca stycznia 1945 roku. Później broniące się jednostki były w walce niemal cały czas, a sporządzanie raportów było bardzo utrudnione. Oczywiście, trzeba też pamiętać, że Niemcy wojnę przegrały i archiwa polowe nieraz ulegały zniszczeniu, a ci sztabowcy, którzy nie zginęli, trafili do niewoli. Jest zatem dysproporcja między dostępnymi dziś badaczom materiałami niemieckimi a sowieckimi. I choć niemieckie źródła nie równoważą obfitości dokumentów Armii Czerwonej, to można z nich pewien cenny kontrapunkt wydobyć, by choć częściowo ukazać tę walkę z obu stron.
Myślę, że dwa tomy poświęcone walkom o Gdańsk i region z początku 1945 r., łącznie blisko 700 stron, to swoiste domknięcie tematu z punktu widzenia historii wojskowości i przejawów propagandy. I uważam też, że ta wiedza nadal jest nam potrzebna. Więcej, jestem przekonany, że za dziesięć, najwyżej dwadzieścia lat, II wojna światowa przejdzie do głębokiej przeszłości i kolejne pokolenie nie będzie o niej pamiętało tak intensywnie. Tym bardziej trzeba właśnie teraz uporządkować wiedzę związaną z poszczególnymi elementami tego wielkiego konfliktu.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tak "wyzwalała" Armia Czerwona. Sowieci zostawili Polakom Gdańsk ogołocony i zrujnowany - Dziennik Bałtycki

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto