Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W czasie ulewy liczyli na pomoc strażaków, ale się przeliczyli i z żywiołem musieli walczyć sami

wm
Miniona niedziela na długo pozostanie w pamięci państwa Anny i Michała K. z Wielkiego Klincza. W wyniku ulewy bardzo mocno została zalana ich posesja. Rodzina liczyła na pomoc straży, jednak ta nie nadeszła

- Gdy zaczęło padać, zadzwoniliśmy do PSP z prośbą o pomoc - mówi Michał K. - Dopiero po którymś z telefonów powiedziano nam, że do akcji zostanie wysłana OSP Wielki Klincz. Jednak ta pomoc nie nadchodziła. Wtedy wraz sąsiadem, który jest w OSP i miał klucz do remizy, poszliśmy po motopompy. Uruchomiliśmy trzy motopompy, by wypompowały wodę z ulicy. Chodziło o to, by woda nie przekroczyła poziomu krawężników. Po jakimś czasie zjawili się strażacy, jednak zabrali dwie motopompy i pojechali.

Michał K. usłyszał od strażaków, że mają zgłoszenie i muszą jechać do innej posesji w tej samej miejscowości.

- Zabrali dwie motopompy, a ja zostałem z jedną - dodaje Michał K. - Remiza była wprawdzie otwarta, widziałem, że stoją jakieś motopompy, ale nie wiedziałem, czy je mogę brać. Nie wiedziałem, co robić. Na szczęście na miejscu pojawił się inny sąsiad, który kiedyś był w OSP, poszedł do remizy i uruchomił kolejną motopompę. Jednak po kilkunastu minutach w urządzeniach zabrakło paliwa. Niestety wody na ulicy było coraz więcej. Do tego przejeżdżające samochody spowodowały, że przekroczyła ona szybko poziom krawężnika i zalała naszą posesję.

Pod naporem wody wyłamane zostały też drzwi od garażu, a woda zalała piwnicę.

Państwo K. podkreślają, że nie mają pretensji do strażaków o to, że pojechali do innej posesji.

- Zastanawiam się tylko, czy do tej akcji musieli jechać wszyscy? - pyta Anna K. - Gdyby na miejscu został chociaż jeden strażak i powiedział, gdzie są motopompy, ile jest paliwa, to wówczas sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Ponadto pytam się, dlaczego ulica, która była cała zalana, nie została wyłączona z ruchu? W moim przekonaniu cała akcja strażaków była po prostu źle zorganizowana.

O tym zdarzeniu został poinformowany Radosław Zwara, naczelnik OSP w Wielkim Klinczu.

- Spotkałem się z poszkodowaną rodziną i zapoznałem się z ich relacją - mówi Radosław Zwara. - Muszę jednak porozmawiać również ze strażakami i poznać ich wersję, ponieważ nie uczestniczyłem w tej akcji. Zasięgnę też informacji na temat tego, jakie były dyspozycje ze strony dyżurnego PSP. Niemniej, ubolewam, że do takiej sytuacji doszło, tym bardziej że posesja znajduje się pobliżu OSP. Będziemy się starać, by w przyszłości do takich sytuacji nie dochodziło.
Dodajmy, że podobny dramat państwo K. przeżywali 5 lat temu.

- Wtedy też nas zalało - mówi Anna K. - Sytuacja była identyczna. Napisaliśmy do Zakładu Komunalnego i poinformowano nas, że zostaną podjęte działania, które spowodują, że nie będzie dochodziło do takich sytuacji. Czy w przypadku każdej ulewy mamy przeżywać taki sam dramat?

- Wykonaliśmy dodatkowy rurociąg - mówi Zbigniew Malek, dyrektor Zakładu Komunalnego Gminy Koście-rzyna. - Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Problem polega na tym, że właściciele wielu posesji odprowadzają wody opadowe na ulice. To jest problem, który dotyczy nie tylko naszej gminy, ale wielu rejonów w naszym kraju.

Państwo K. zapowiadają, że złożą oficjalną skargę do KP PSP w Kościerzynie.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto