Kto zabija foki nad Bałtykiem? Detektywi wskazują winnych, prokuratura prowadzi śledztwo. Ekolodzy mają obawy, że sprawa zostanie umorzona
Kto zabija foki na Bałtykiem? Co dalej ze śledztwem?
Detektyw jeszcze przed rozpoczęciem śledztwa wyjaśniał, że liczba kutrów i ich zasięg na morzu są znane. Tak samo, jak miejsca znalezienia martwych fok oraz kierunek wiatru w dniach poprzedzających odnalezienie ciał. Tłumaczył, że po przeprowadzeniu symulacji komputerowej można wskazać miejsce i datę uśmierceń, a następnie wytypować jednostki, które mogły mieć z tym związek. - Poza pozyskaniem informacji z wykorzystaniem rozwiązań technologicznych, podejmowane były również utajnione czynności polegające na infiltracji wytypowanych środowisk. Czynności te były dość ryzykowne, ponieważ prześwietlane środowiska były niezwykle hermetyczne, poza tym wielu ich członków było uzbrojonych m.in. w broń białą - twierdzi detektyw. Wyjaśnia, że za ujawnionymi przypadkami uśmierceń fok stoi jedna grupa osób. Podejrzewa, że zabitych zwierząt mogło być więcej. Dodaje też, że motywem zabijania fok była prawdopodobnie chęć obrony własnych interesów przed stratami finansowymi, wiążącymi się z uszkadzaniem sieci i wyjadaniem przez foki złowionych ryb. Nad sprawą fok, jak informuje, pracowało ośmiu detektywów z delegatury trójmiejskiej, sześciu z delegatury warszawskiej, pięciu utajnionych operatorów, trzech analityków i trzech techników. Wszystkie operacje przeprowadzali profesjonaliści, a dowodził nimi były naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Głównej Policji. CZYTAJ DALEJ>